Polska to "meksyk"? Sprawdzaliśmy w Meksyku
Uważacie, że polskie drogi to "istny Meksyk"? Jesteście ciekawi, jak jeździ się w prawdziwym, zaoceanicznym Meksyku?
Wyobraźnia podpowiada nam widok smagłolicego południowca z szaleńczym błyskiem w oku, siejącego postrach na szosie i lekceważącego wszelkie przepisy ruchu. Tymczasem jeden z poradników dla globtroterów informuje, iż "Meksykanie jeżdżą rozważniej niż Europejczycy, choć bardziej emocjonalnie niż według ścisłych zasad". W rzeczywistości bywa... różnie. Na miejscowych drogach spotyka się się zarówno kierowców z kategorii "szybcy i wściekli", jak i takich, którzy bez żadnych problemów przetrwaliby nawet w słynącej z obsesyjnego egzekwowania ograniczeń prędkości Szwajcarii.
Jak opowiada jeden z zasiedziałych w Meksyku Polaków, prawo jazdy można tu załatwić w ciągu kilku minut w supermarkecie, wystarczy złożyć oświadczenie, że potrafi się prowadzić pojazd; zatrzymani za jazdę po pijanemu kierowcy nie tracą uprawnień, ale trafiają na kilka - kilkanaście dni do specjalnych aresztów; prawo do nakładania mandatów na zmotoryzowanych mają tylko policjanci w specjalnie oznakowanych kamizelkach; zresztą policja lokalna i stanowa jest uznawana za niegroźną, bo podatną na korupcję, prawdziwy postrach budzi za to federalna, kierująca się prostą zasadą, że każdy zatrzymany jest winny, a jeżeli uważa inaczej, to musi swoją niewinność udowodnić.
A propos policji... Wszędzie jej tu pełno. Wyposażone w broń długą posterunki strzegą ważniejszych skrzyżowań i punktów poborów opłat na autostradach. Ba, na policyjny patrol natknęliśmy się również przy... pisuarach w męskiej toalecie na międzynarodowym lotnisku w Mexico City...
Ta wszechobecność służb mundurowych trochę dziwi, jako że rozpowszechnione w świecie przekonanie, że Meksyk jest siedliskiem wszelakiej przestępczości to - jeśli wierzyć mieszkającym tu rodakom - gruba przesada. Osławione gangi narkotykowe działają głównie na terenach w pobliżu granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Reszta kraju jest względnie bezpieczna. Turystów zachęca się do korzystania z wypożyczalni samochodów i samodzielnych wędrówek po bliższej i dalszej okolicy.
Drogi, podobnie jak zachowania kierowców, też są różne. Istnieje sieć nowoczesnych, płatnych autostrad, są też pozornie cywilizowane szlaki, na które lepiej nie zapuszczać się zwykłą osobówką. Jedno z lokalnych biur podróży radzi, iż "należy bezwzględnie unikać jazdy samochodem po zmroku, zwłaszcza z powodu istniejących niebezpieczeństw drogowych (np. nieoznaczone progi zwalniające, wyrwy w asfalcie, nagłe zakończenia asfaltowanych dróg).". W informacji innego czytamy natomiast, że w Meksyku "warunki drogowe są znacznie lepsze niż można sobie wyobrazić". Co ciekawe, oba mają rację.
Uważać trzeba nie tylko na dziury w drogach, ale i na wałęsające się zwierzęta, a w miastach na pieszych, którzy mają jeszcze bardziej niefrasobliwe podejście do przepisów niż kierowcy. Nagminnie lekceważą czerwone światło, choć na wielu przejściach przy sygnalizatorach zainstalowano przydatne wyświetlacze informujące niecierpliwych, ile czasu zostało jeszcze do zmiany świateł.
Ot, kraj kontrastów. Do tego bardzo, ale to bardzo zmotoryzowany. Na miejscowych drogach spotyka się pojazdy wszelkich marek. Wielkie amerykańskie limuzyny w starym stylu, potężne SUV-y i terenówki, mnóstwo "japończyków", ale także "francuzów". Kompletnie u nas nieznane samochody prosto z Chin.
Bardzo mocną pozycję ma Volkswagen, który w ubiegłym roku sprzedał w Meksyku prawie 166 tys. aut. Spotyka się dziwaczne Jetty, egzotyczne VW Gol oraz mnóstwo garbusów, których produkcja w fabryce w mieście Puebla zakończyła się ledwie 10 lat temu. Bardzo popularne są pikapy, służące nie tylko do przewozu najróżniejszych towarów i klamotów, ale także ludzi.
Meksykanie lubują się w swoiście pojmowanym tuningu aut. Koniecznie: błyszczące, srebrne lub złote alufelgi, sprzęt audio umożliwiający intensywne "nagłaśnianie" ulubioną muzyką okolicy w promieniu dwóch kilometrów, wnętrze kabiny obwieszone dziesiątkami akcesoriów: różańców, wizerunków świętych patronów, zdjęć członków bliższej i dalszej rodziny, emblematów ulubionej drużyny piłkarskiej itp.
Silniki - praktycznie wyłącznie benzynowe. Nic dziwnego, skoro litr benzyny kosztuje tu tyle co butelka coca coli. Paliwo sprzedawane jest poprzez jedną jedyną sieć stacji, należącą do powstałego w 1938 r. państwowego potentata Pemex. Podejmowane przez niektórych polityków próby jego prywatyzacji budzą gorące protesty Meksykanów, obawiających się, że doprowadziłoby to do gwałtownej podwyżki cen.
Warto dodać, że Meksyk jest czwartym - po Niemczech, Japonii i Korei Południowej - eksporterem aut na świecie. Rocznie produkuje się tu prawie 2,9 mln samochodów, z których trzy czwarte trafia do odbiorców zagranicznych, w tym ok. 1,35 mln do Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z zapowiedziami, koncerny motoryzacyjne z Azji, USA i Europy w ciągu dwóch lat zamierzają zainwestować w przemysł motoryzacyjny w Meksyku 7,8 mld dolarów. To efekt względnie taniej siły roboczej, korzystnego kursu lokalnej waluty oraz bliskości chłonnego rynku amerykańskiego.