Polka w radzie nadzorczej Fiata. "Trzeba o Polskę zawalczyć"
Rozmowa z Henryką Bochniarz - jedynym reprezentantem Polski zasiadającym w radzie nadzorczej polskiego przedstawicielstwa Fiat Chrysler Automobiles.
Interia: Jak długo zasiada pani w radzie nadzorczej FCA Poland?
Henryka Bochniarz: - Kilka miesięcy, więc dopiero uczę się nowego biznesu. Chociaż przyznam, że przemysł motoryzacyjny jest bardzo podobny do lotniczego.
Pani wcześniej kierowała zarządem Boeinga w Europie Środkowej i Wschodniej. Przez ile lat?
- Trwało to osiem lat, a więc kawał czasu. To trochę inny świat również dlatego, że FCA Poland to korporacja zdominowana przez Włochów, którzy mają nieco inną mentalność.
Ile jest osób w radzie nadzorczej?
- Siedem osób - wszyscy Włosi. Jako jedyna Polka staram się tam wnosić jakieś polskie elementy.
Proszę powiedzieć, jak wygląda kwestia fabryki w Tychach? Czy ludzie będą mieli pracę?
- Myślę, że tak. Po pierwsze, nikt w centrali w Turynie nie kwestionuje faktu, że to jest jedna z najlepszych fabryk. Nawet słyszałam takie stwierdzenie, że nowa era jakości w Fiacie rozpoczęła się od produkcji Pandy w Polsce. To polski zakład wprowadził nowe standardy i ma najlepsze certyfikaty, a do tego ludzie są fantastyczni. Zmarnowanie tego potencjału byłoby kompletnie bez sensu.
Jednakże bez nowego produktu fabryka umrze.
- To prawda i myślę, że jest tego świadomość. Problem polega na tym, że teraz po połączeniu z Chryslerem ta układanka, gdzie co produkować, zrobiła się niesamowicie skomplikowana i globalna. Przyznam się, że gdy przyjeżdżam do Turynu i widzę te wszystkie mapy pokazujące, gdzie co ewentualnie można zrobić, to uświadamiam sobie, że podjęcie takiej odpowiedzialnej decyzji wymaga dogłębnego przemyślenia.
- Mam nadzieję, że najpóźniej jesienią zostaną podjęte decyzje dotyczące produkcji i tego, co będzie produkowane w Polsce. Optymistycznie na całą sprawę pozwala spojrzeć świetna opinia tyskiego zakładu, a także fakt, że kryzys dobiega końca. Nie da się ukryć, że ta recesja bardzo negatywnie odbiła się na rynku europejskim i w związku z tym nowe inwestycje były dość ograniczone.
- Teraz wyraźnie widać optymizm, który wydaje się trwały, gospodarka europejska się wybija, podobnie jak rynek polski. Ponadto wchodzą nowe regulacje związane z ochroną środowiska, które spowodują wzrost zapotrzebowania na nowe samochody, spełniające najnowsze normy emisji spalin. Myślę więc, że wszystkie czynniki działają na naszą korzyść.
Czyli koncern nie zaprzestanie produkcji fiatów?
- Nie, na pewno nie.
Pytamy z tego względu, że Sergio Marchionne jeszcze kilkanaście miesięcy temu miał taką filozofię, żeby nie inwestować podczas kryzysu w nowe modele, ponieważ i tak nie będą się sprzedawać. Konkurenci jednak, pomimo recesji, inwestowali w nowości. W efekcie Fiat pozostał daleko z tyłu, bez nowego produktu, poza 500X.
- To prawda, że będzie nam teraz trudno konkurować, ale wiem, że są plany, aby uzupełnić gamę aut. Pozostaje jedynie pytanie, w którym kraju, który model i kiedy zacznie się jego produkcja. Polska na pewno jest bardzo dobrze przygotowana na przyjęcie nowych modeli, sądzę więc, że trzeba patrzeć na przyszłość optymistycznie.
Ciągle jednak Turcja jest groźnym przeciwnikiem, prawda? Tofas to firma państwowa, dotowana przez państwo, i walczy o produkcję. Niedawno Fiat ogłosił nawet, że będzie produkował tam nowy model Aegea.
- Oczywiście, to silny rywal tyskiej fabryki, ale my z kolei należymy do Unii Europejskiej, co jest wielkim atutem, ponieważ nasz rynek jest autentycznie jednolity. Ponadto jest szansa, że po podpisaniu umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi rynek amerykański w dużej mierze otworzy się dla europejskich samochodów, także dla Polski. Wydaje się więc, że te wszystkie czynniki pozwalają myśleć optymistycznie. Ja się tego trzymam i będę się starała, aby tyski zakład na tym skorzystał. Nie tylko z czystego patriotyzmu, ale też dlatego, że jest to bardzo dobra fabryka, świetnie przygotowani ludzie i wydaje się, że zarówno FCA, jak i Polska, mogą tylko na tym zyskać. Wydaje mi się, że jeśli ktoś będzie dokonywał oceny, to tyski zakład jest bardzo atrakcyjny.
- Musimy z drugiej strony pogodzić się z tym, że w skali globalnej produkcja w Europie stanowi tylko niewielki procent w porównaniu do inwestycji w Brazylii albo w Chinach. Fiat jednak jest obecny na naszym rynku właściwie od zawsze i kiedy myślimy o motoryzacji, to przede wszystkim myślimy o Fiacie. Tutaj duża jest zasługa Gianni Agnelliego, który postawił na Polskę przed wojną i po wojnie.
- Dlatego też ja staram się tłumaczyć moim włoskim kolegom, że nasze relacje to nie jest tylko i wyłącznie biznes, ale dużo więcej. To są naprawdę emocjonalne związki - Polacy traktują decyzje, takie jak wycofanie produkcji Pandy, nie tylko w kategoriach wyłącznie biznesowych, ale takiego ogromnego rozgoryczenia, że ktoś, kto był postrzegany jako część naszego wspólnego otoczenia, nagle zabiera zabawki i wychodzi.
Mamy wrażenie, że pani obecność daje szansę na to, że włoski koncern będzie pamiętał o Polsce.
- Będę starała się zrobić, co się da - po prostu uważam, że jest to decyzja uzasadniona ekonomicznie.
Szkoda byłoby tych paru tysięcy ludzi, którzy pracują w Tychach.
- Dokładnie, to świetni pracownicy, którzy nie mieliby problemu ze znalezieniem zatrudnienia gdzie indziej, ale nie po to przecież robiło się taką dużą inwestycję, żeby teraz pozwolić sobie na to, żeby to się rozpierzchło.
Reasumując zatem, jest szansa, żeby we wrześniu pojawiła się jakaś decyzja?
- Jak najbardziej, ale nie chcę podawać żadnej daty.
Na początku roku Marchionne powiedział w Detroit, że musimy poczekać 36 miesięcy na decyzję - to bardzo długi okres.
- Tak, ale to jest naprawdę wielka układanka. Kiedyś to było tak, że była mapa producentów, na której znajdowała się Europa i Stany Zjednoczone. Nie było wtedy tak trudno zebrać wszystkie analizy i dokonać wyboru gdzie co ma być produkowane. Dzisiaj jest to naprawdę bardzo skomplikowany rachunek, zwłaszcza że każdy kraj ma inne regulacje, inne instrumenty wspierania - liczba danych, które trzeba wziąć pod uwagę, jest naprawdę ogromna, więc jeśli ktoś patrzy na taką globalną mapę, to naprawdę nie jest to proste. Uważam jednak, że ze względów ekonomicznych, a także biznesowych, i z uwagi na nasze europejskie wartości, mamy pewną przewagę, która powinna być wzięta pod uwagę.
Powiedziała pani, że obecność w Unii Europejskiej jest naszym atutem, ale nasz rząd - nie tak jak rząd turecki - nie może wspomagać finansowo zakładów Fiata.
- Tak, ale trzeba mieć też świadomość, że krótkookresowe zyski niewiele znaczą, jeśli ma się długofalową strategię, a tylko taka ma szanse na przerodzenie się w sukces. Dlatego trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do tego typu instrumentów - na dzisiaj może obniżą one koszty produkcji, ale co będzie później?
- Po drugie uważam, że fakt, iż mamy te więzi budowane przez lata sprawia, że czujemy się ze sobą dobrze - to naprawdę się liczy i są to istotne elementy. Dlatego sądzę, że trzeba te elementy położyć na stole - te, które da się policzyć i te, których się nie da, ale budują one sukces biznesowy. Będę więc starała się jedne i drugie elementy pokazywać, ponieważ to jest ten moment, kiedy trzeba o Polskę zawalczyć.
Ma pani może jakieś konkretne informacje, na przykład czy Ford Ka będzie jeszcze produkowany w Tychach?
- Mnie się wydaje, że Ford z modelu Ka już się wycofuje, ale o dokładne informacje trzeba by zapytać przedstawicieli tego producenta.
Pojawiły się natomiast takie plotki, że produkcja Fiata 500 w Meksyku ma się zakończyć i Tychy będą wytwarzały ten model z przeznaczeniem na wszystkie rynki.
- Nie słyszałam o takich planach, więc faktycznie muszą to być jedynie plotki. Chociaż, biorąc pod uwagę stopień skomplikowania całej tej układanki, nie można żadnej opcji wykluczyć.
Sądzi pani, że Marchionne ma już jakiś plan?
- Prawda jest taka, że ostatni okres był dla FCA niezwykle pracowity - łączenie spółek, wchodzenie na giełdę, funkcjonowanie poza Włochami - to bardzo skomplikowana układanka prawno-finansowa. Niewiarygodne wyzwanie, które bardzo zajmowało firmę. Dlatego też dopiero obecny rok jest czasem, kiedy można w większym stopniu poświęcić się kwestiom związanym z produkcją, ze strategią i tym co można w danym momencie sfinansować.
Nie zawsze jednak tylko rachunek ekonomiczny się liczy. Przykładowo: przejęcie przez włoski zakład produkcji nowej Pandy nie było rozsądne z finansowego punktu widzenia, ale to była polityczna decyzja.
- To prawda, Marchionne sam przyznał, że nie było to dobre posunięcie. Dlatego też, tak jak podkreślałam, musimy brać pod uwagę wszystkie elementy tej układanki - i te emocjonalne, i biznesowe, i polityczne. Wydaje mi się jednak, że wiele argumentów przemawia za rozpoczęciem produkcji w Polsce jakiegoś nowego modelu.