Policjant zabił na przejściu 19-latkę i uciekł. Grozi mu tylko 5 lat więzienia?

Do 27 stycznia odroczył Sąd Rejonowy Lublin-Wschód w Świdniku (Lubelskie) ogłoszenie wyroku ws. 27-letniego policjanta Witolda B., oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego i ucieczkę z miejsca zdarzenia. W wypadku zginęła 19-letnia studentka.

Policjant i jego żona na ławie oskarżonych
Policjant i jego żona na ławie oskarżonychFot. Wojciech PacewiczPAP

Żona policjanta Monika B., która jechała z nim samochodem, także odpowiada w tym procesie - za nieudzielenie pomocy ofierze oraz za utrudnianie postępowania karnego i pomaganie mężowi w unikaniu odpowiedzialności.

Oboje oskarżeni przyznali się do winy.

We wtorek sąd zamknął przewód sądowy. Prokurator w mowie końcowej domagał się dla Witolda B. kary pięciu lat więzienia, zakazu prowadzenia pojazdów na okres sześciu lat oraz wpłaty 15 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz rodziny ofiary.

Podnosił, że Witold B. nie tylko spowodował wypadek - bo jechał z nadmierną prędkością, nie zachował ostrożności, nie zwolnił przed przejściem, na które weszła 19-latka - ale przede wszystkim nie zatrzymał się, nie udzielił pomocy poszkodowanej i planował z żoną jak uniknąć odpowiedzialności.

"Był funkcjonariuszem policji, który ma bronić, chronić i pomagać ludziom. W dniu wypadku zaprzeczył wszystkiemu, co przysięgał zostając policjantem" - powiedział prokurator Artur Stańczyk.

Obrońca Witolda B. podkreślała natomiast, że choć bezsporna jest sprawa ucieczki z miejsca wypadku, to jednak są wątpliwości, czy do wypadku nie przyczyniła się także sama 19-latka. Wskazywała m.in. na rozbieżności opinii biegłych w tej sprawie, z których można wnioskować, że kobieta nie zachowała ostrożności, weszła na przejście nagle, bo spieszyła się na autobus. "Przepisy ruchu drogowego obowiązują nie tylko kierowców ale także pieszych" - mówiła adwokat Anna Lewandowska. Jak podkreślała, wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego, dlatego wnosiła o uniewinnienie Witolda B. od zarzutu spowodowania wypadku.

Dla Moniki B. prokurator zażądał 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Jej obrońca przychylił się do tego stanowiska.

Witold B. oraz jego żona przepraszali rodzinę ofiary. Witold B. powiedział, że każdego dnia nie może pogodzić się z tym, że był tak nieodpowiedzialny i nie potrafił pomóc potrąconej 19-latce.

Do wypadku doszło w grudniu 2013 r., po zmroku, w miejscowości Wólka pod Lublinem. Studentka przechodziła przez oznakowane przejście dla pieszych, w terenie zabudowanym, gdy uderzył w nią samochód. Zmarła na miejscu wskutek licznych obrażeń.

Wypadek poruszył opinię publiczną w regionie. Policja sprawdzała dziesiątki samochodów zarejestrowanych przez kamerę monitoringu na pobliskim przejeździe kolejowym. Po kilku dniach intensywnych poszukiwań, w warsztacie w pobliskim Spiczynie, odnaleziony został volkswagen passat ze śladami świadczącymi, że brał udział w wypadku. Okazało się, że jechał nim policjant ze służby patrolowo-interwencyjnej w Łęcznej, Witold B. i to on był sprawcą potrącenia pieszej.

Z odczytanych na sali sądowej wyjaśnień oskarżonego wynika, że zobaczył kobietę na przejściu w ostatniej chwili. Po potrąceniu jej zatrzymał się, ale zaraz odjechał. Udał się wprost do warsztatu, gdzie mechanikowi powiedział, że uderzył sarnę. Umówił się na naprawę auta i pojechał do domu rodziców. Także rodzinie wyjaśniał, że doszło do zderzenia z sarną. W początkowych zeznaniach w prokuraturze utrzymywał, że jechał sam. Potem przyznał, że w samochodzie była z nim żona, kobieta pomagała mu ukrywać prawdę.

Według opinii dwu biegłych oskarżony jechał z nadmierną prędkością, około 55-60 km na godzinę, nie zachował ostrożności i nie zwolnił przed oznakowanym przejściem, nie hamował przed potrąceniem kobiety. Mógł ją zobaczyć z odległości około 40 metrów, miał czas na odpowiedni manewr.

Jeden z biegłych stwierdził w sądzie, że kobieta także miała szansę uniknięcia wypadku, gdyby zrezygnowała ze swojego prawa pierwszeństwa i nie weszła na przejście. Mogła widzieć nadjeżdżający samochód. Inny biegły w swojej opinii ocenił, że piesza nie miała takiej szansy.

Witold B. jest aresztowany, został wydalony ze służby w policji, grozi mu do 12 lat więzienia. Jego żona objęta została dozorem policji, ma zakaz opuszczania kraju, jej grozi do 5 lat więzienia

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas