Polacy znów kombinują? Jeździsz na opale?
Wygląda na to, że utrzymujące się na stosunkowo niskim poziomie ceny paliw nie powstrzymują zmotoryzowanych rodaków przed szukaniem - niekoniecznie zgodnych z prawem - oszczędności.
Z najnowszych danych opublikowanych przez Polską Organizację Przemysłu i Handlu Naftowego wynika, że od początku roku do końca lipca polscy kierowcy zużyli łącznie prawie 11,6 mln m sześc. podstawowych paliw silnikowych: benzyn, oleju napędowego i LPG. To wynik o 6 proc. wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, co wpisuje się w optymistyczne dane dotyczące naszej gospodarki (wzrost PKB o 3,3 proc.).
Największym wzięciem niezmiennie ciszy się olej napędowy, będący podstawowym paliwem dla przewoźników. W pierwszym półroczu bieżącego roku jego zużycie w Polsce wyniosło niemal 7,1 mln m sześc., czyli o 8 proc. więcej niż przed rokiem. Udział oleju napędowego w rynku paliw płynnych przekracza 60 proc.
W ostatnich miesiącach zauważalnie wzrósł też popyt na benzynę. W okresie od 1 stycznia do końca czerwca sprzedano w naszym kraju przeszło 2,4 mln m sześc. tego paliwa - 0,11 mln m sześc. więcej niż rok temu. Benzyny (95 i 98) mają obecnie niespełna 22-procentowy udział w rynku paliw silnikowych.
Mimo że ceny na stacjach przez dłuższy czas utrzymywały się na stosunkowo niskim poziomie, po raz kolejny wzrósł też popyt na gaz LPG, który obecnie ma przeszło 18 proc. udział w rynku paliw. Konsumpcja LPG w pierwszej połowie roku wyniosła 2,08 mln m sześc. Rok temu było to 2,01 mln m sześc. Biorąc nawet pod uwagę wyższe zużycie paliwa samochodów napędzanych gazem, z prostej matematyki wynika, że ponad 40 proc. wszystkich zarejestrowanych w naszym kraju samochodów z silnikami benzynowymi wyposażonych jest w instalacje gazowe! Podobnym wynikiem nie może się chyba pochwalić żaden z krajów Starego Kontynentu.
Najbardziej zastanawiające są jednak dane dotyczące konsumpcji lekkiego oleju opałowego. W okresie od 1 stycznia do końca czerwca jego całkowite zużycie zamknęło się liczbą 422 tys. m sześc. To o 33 tys. m sześc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Nie sposób przy tym przeoczyć faktu, że tegoroczna zima była dla nas bardzo łaskawa, więc wzrost zapotrzebowania na paliwo grzewcze wydaje się podejrzany. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można więc stwierdzić, że zamiast do pieców, rzeka lekkiego oleju opałowego znów płynie do... baków samochodów.