Pojazdy elektryczne to mniej zanieczyszczeń, ale co z siecią?

Po niedawnych nawałnicach, które w Toronto doprowadziły do wielkich uszkodzeń sieci energetycznej powrócił temat jej kosztownej modernizacji.

Tym bardziej, że wśród urządzeń podłączanych do sieci są coraz częściej samochody elektryczne.

Ładowanie akumulatorów samochodów elektrycznych, które czasem trwa i osiem godzin, to duży dodatkowy pobór energii. Jeśli samochód ładowany jest w nocy, wykorzystuje tyle energii ile trzy do pięciu przeciętnych domów, również w nocy - twierdzą cytowani w kanadyjskich mediach eksperci.

Dostawcy energii zaczęli się więc zastanawiać jak przygotować sieć energetyczną, projektowaną wtedy, gdy jeszcze nikt nie słyszał o elektrycznych samochodach. Jednym ze stawianych pytań np. w Toronto jest to, które rejony miasta trzeba modernizować w pierwszej kolejności, ponieważ jest tam najwięcej elektrycznych pojazdów.

Reklama

I tak jedna z zamożniejszych części miasta, Bloor West Village, gdzie potencjalnie samochodów ekologicznych może szybciej przybywać, ma wyjątkowo przestarzałą sieć. A niektóre wciąż eksploatowane części systemu przesyłowego w Toronto liczą sobie nawet 70 lat.

Dystrybutorzy prądu rozważają m.in. rozwiązania zachęcające, dzięki szczególnie niskim cenom prądu, do wyboru najpóźniejszych godzin nocnych na ładowanie samochodowych akumulatorów - tym bardziej, że właściciele nowoczesnych pojazdów z reguły podłączają samochody do gniazdka właśnie w nocy.

Producenci samochodów też szukają alternatywnych rozwiązań. Jak podał portal Plug'n Drive, np. Tesla Motors rozbudowuje w USA i Kanadzie swoją sieć stacji Supercharger, na których akumulatory samochodu Tesla Model S ładuje się do połowy w zaledwie 20 minut. Stacje te są zresztą wyposażane w panele słoneczne, by uniezależnić usługę od sieci energetycznej.

Z drugiej strony nie tylko producenci szukają nowych pomysłów. Na Wyspie Księcia Edwarda powstają stacje ładowania akumulatorów, tak by w całej tej prowincji usługa była dostępna co 40-70 km. Obawa przed tym co zrobić w sytuacji, gdy akumulator się wyczerpie jest bowiem jedną z przeszkód w rozwoju wykorzystania samochodów elektrycznych.

Budująca sieć firma Sun Country Highway podkreśla, że ładowarki do samochodów można postawić wszędzie. Decydują się na to kolejne miasta, myśląc o turystach. Trzy godziny na takiej stacji wystarczą, niezależnie od typu samochodu.

W Kanadzie trwają ponadto testy, prowadzone przez dystrybutorów i producentów energii elektrycznej, w których sprawdza się możliwość wykorzystania akumulatorów magazynujących na dużą skalę nadwyżki energii elektrycznej.

To efekt coraz szerszego wykorzystania nowych technologii - energii pochodzącej z turbin wiatrowych i paneli słonecznych - oraz poszukiwania zabezpieczeń na wypadek awarii sieci przesyłowych. Testy magazynowania energii z farm wiatrowych prowadzi się na Wyspie Księcia Edwarda z finansowym udziałem rządu federalnego i rządu prowincji.

Testy prowadzi się też w borykającym się z przestarzałą siecią Toronto. Toronto Hydro, dostawca energii w mieście, sprawdza pierwszy system magazynowania energii instalowany bezpośrednio na użytek mieszkańców. System akumulatorów może zgromadzić do późniejszego wykorzystania od 250 do 500 kilowatogodzin energii. Toronto Hydro twierdzi, że testowany system pozwoliłby dostarczać energię do domu mieszkalnego przez dziewięć dni.

Według szacunków w prowincji Ontario jest ok. 1500 elektrycznych samochodów, z czego około połowy w Toronto i okolicach. W całej Kanadzie jest obecnie ponad 3 tys. samochodów elektrycznych, a na całym świecie ponad 180 tys., z czego ponad 100 tys. w USA. Jednak kanadyjski przemysł samochodowy i rząd oceniały niedawno, że w nadchodzących latach liczba samochodów elektrycznych będzie szybko rosła. Niektóre prowincje, np. Ontario, wprowadziły finansowe zachęty do kupowania takich samochodów; od trzech lat w Ontario maksymalny rabat wynosi do 8,5 tys. dolarów kanadyjskich.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy