Podczas czyszczenia auta popełnił jeden błąd. Omal nie spłonął żywcem
Palenie szkodzi. Gdy połączymy je z czyszczeniem auta, szkodzi szczególnie - przekonał się o tym właściciel VW Polo z Jeleniej Góry.
Po całym tygodniu ciężkiej pracy, należy się człowiekowi chwila odpoczynku. A nic tak nie relaksuje, jak spokojne, sobotnie sprzątanie auta. Wjeżdżasz na myjnię, opryskujesz auto pianą, patrzysz, jak ta leniwie ścieka, a potem lancą z wodą pod ciśnieniem i szamponem usuwasz brud z nadwozia. Jeszcze tylko płukanie, woskowanie, osuszanie i gotowe.
Dla niektórych obowiązkowym punktem programu jest też czyszczenie wnętrza - ścieranie kurzy i koniecznie konserwacja plastików, np. nabłyszczającym środkiem chemicznym w sprayu. Potem tylko "fajeczka" i można zacząć weekend. Np. o tak:
Właściciel czarnego VW Polo na pewno nie zaliczy tego sobotniego popołudnia do udanych. Zapomniał, że takie środki czyszczące bywają niezwykle łatwopalne. Na każdej puszce ze sprayem wydrukowane jest ostrzeżenie, że zawartości nie wolno rozpylać nad otwartym ogniem, pojemnika nie wolno przekłuwać i nigdy nie wolno korzystać z niego w pobliżu jakiegokolwiek źródła zapłonu.
Bardzo możliwe, że w chwili odpalania papierosa, właściciel auta nie miał nawet puszki w ręku. Wygląda jednak na to, że się pospieszył i nie poczekał aż z kabiny wywietrzeją gazy wydobywające się z dyszy puszki ze środkiem konserwującym. A że stężenie było wysokie - mieszanka wybuchła.
Jak donosi lokalna telewizja, która udostępniła nagranie, mężczyzna doznał licznych poparzeń ciała i został przewieziony do szpitala. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia. I żeby rzucił to świństwo.
***