Pierwsze słowa Peretti po wypadku syna wyciskają łzy. "Daj mi siłę Synek"
Matka kierowcy, który doprowadził do tragicznego wypadku w Krakowie, po raz pierwszy od tego zdarzenia zabrała publicznie głos. W swoim wpisie na Instagramie wyraziła smutek po utracie syna.
Dla przypomnienia - chodzi o tragiczne zdarzenie z 15 lipca tego roku. O 3 w nocy krakowskie służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie o samochodzie, który wypadł z drogi i wylądował na dachu przy moście Dębnickim na bulwarze Czerwieńskim. Ratownicy zjawili się na miejscu cztery minuty później i za pomocą narzędzi hydraulicznych wyciągnęli z wraku czterech mężczyzn - mieszkańców powiatu wielickiego w wieku od 20 do 24 lat. Wszyscy zginęli na miejscu.
Niedługo potem okazało się, że za kierownicą auta siedział 24-letni Patryk, syn bizneswoman znanej m.in. z programu "Królowe życia". Auto zostało poddane szeregowi modyfikacji, dzięki którym mogło poruszać się szybciej niż fabryczne Renault Mégane RS.
Wciąż trwa śledztwo w tej sprawie. Póki co wiadomo, że kierowca w chwili zdarzenia miał we krwi ponad dwa promile alkoholu. Pod mocnym wpływem alkoholu było też dwóch z trzech pasażerów auta. W sierpniu Prokuratura Okręgowa w Krakowie informowała, że pojazd prowadzony przez Patryka poruszał się z prędkością ok. 160 km/h, a sam kierujący siadł za sterami ok. 1,5 kilometra wcześniej, przejmując kierownicę od jedynego trzeźwego współpasażera.
Celebrytka, znana ze swojego zamiłowania do motoryzacji, po tym tragicznym wydarzeniu przestała udzielać się w mediach społecznościowych. Trudno się dziwić - tragiczna śmierć ukochanego syna z pewnością nią wstrząsnęła. Przeszło dwa miesiące po tym wydarzeniu Peretti opublikowała pierwszy wpis na swoim profilu na Instagramie:
W emocjonalnym wpisie matka Patryka przyznaje, że tego wieczora czuła niepokój, ale nie przypuszczała, "że los w ta okrutny sposób postanowi zabawić się naszym kosztem". Przyznała, że pożegnanie syna odebrało jej cząstkę duszy, przez co ogarnęła ją pustka, bezradność i niesamowita samotność.
W kolejnych słowach przyznała, że syn długo nie mógł odnaleźć swojej drogi i błądził, ale ostatni rok miał być przełomowy.
Na część pytań z pewnością odpowie śledztwo, ale wiele detali z tej historii nie znajdzie wyjaśnienia. Możemy się domyślać, że pani Sylwia, rodzice pozostałych ofiar tego wypadku, ale i rodziny wszystkich młodych osób, których życie zostaje nagle przerwane, potrzebują czasu i spokoju, by na nowo poukładać sobie życie po stracie bliskiej osoby.