Pascal Brodnicki ofiarą “choroby" zwanej motorsport

Dzięki rajdom wyciszyłem się i skupiłem na tym, co naprawdę jest ważne w życiu. Rywalizacja jest wspaniała i daje ludziom mnóstwo pozytywnych emocji. Chyba każdy z nas marzy o tym, by kiedyś stanąć na podium - mówi Pascal Brodnicki, słynny kucharz, a także kierowca rajdowy i zwycięzca pucharu Dacia Duster Elf Cup 2019.

article cover
Marek SzandurskiEast News

 Jesteś wszystkim znany jako poszukiwacz i twórca niebanalnych smaków. Jak to się stało, że trafiłeś za kierownice samochodów sportowych?

- Jazda samochodem zawsze była dla mnie ogromną przyjemnością, a motorsport jest jednym z moich ulubionych sportów. Już jako dziecko jeździłem na rajdy we Francji i oglądałem takich kierowców jak François Delecour. Rywalizacja jest wspaniała i daje ludziom mnóstwo pozytywnych emocji. Chyba każdy z nas marzy o tym, by kiedyś stanąć na podium. Dodatkowo z moim tatą zawsze mieliśmy pasję do naprawy samochodów, więc motoryzacja naprawdę nie jest mi obca.

Do rajdów terenowych namówili mnie Krzysztof Hołowczyc i Andrzej Kalitowicz. Trzy lata temu zaprosili mnie do startu w NAC 38. Rajdzie Warszawskie Safari. To był mój pierwszy raz w życiu, kiedy wsiadłem do samochodu rajdowego jako kierowca i to do tego z najlepszym możliwym pilotem Maciejem Wisławskim. Szło mi całkiem dobrze, ale nie dojechałem do mety. Jednak bardzo polubiłem rajdy terenowe. Dwa lata później Krzysztof zaproponował mi starty w całym sezonie Pucharu Dacia Duster Elf Cup. Okazało się, że nie jestem taki słaby i zdobyłem tytuł na koniec sezonu, a rajdy wciągnęły mnie jeszcze bardziej.

Spodziewałeś się takich sukcesów niemal od pierwszego startu?

- Miniony sezon był dla mnie rokiem nauki i nie liczyłem na sukces na początku. Kiedy walczyłem na sekundy z rywalami, to pojawiała się mała presja wygranej. Tłumaczyłem sobie wtedy, że muszę jechać równym tempem i dojechać do mety. Moim wielkim szczęściem było to, że miałem bardzo doświadczonego pilota Ernesta Góreckiego. Na starcie do odcinka specjalnego spoglądaliśmy na siebie i mówiliśmy, że robimy swoje i nie patrzymy się na wyniki innych.

W rajdach terenowych do końca nie wiesz, co tak naprawdę się stanie. W zeszłym roku podczas Baja Poland - najtrudniejszego rajdu w sezonie, mieliśmy bardzo dobre tempo, byliśmy wysoko w klasyfikacji, ale się zakopaliśmy, straciliśmy 35 minut i o zwycięstwie mogliśmy zapomnieć. To było jedno z największych wyzwań w moim życiu. Wszyscy mówili mi “zobaczysz jak wygląda Drawsko Pomorskie", a ja mówiłem, że przesadzają. Długie i wymagające odcinki specjalne oraz wysoka temperatura były wyzwaniem dla zawodników i samochodów. Widziałem, jak kierowcy wysiadali z aut i padali ze zmęczenia na ziemię, a ich auta się gotowały. To pokazało mi, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie i jak szybko rajdowa trasa potrafi wszystko zweryfikować. Chciałbym się zmierzyć z Baja Poland jeszcze raz. Mam z tym rajdem niewyrównane rachunki.

Dlaczego zdecydowałeś się na starty w tym pucharze?

- Starty w pucharze markowym wybrałem z powodu czasu i pieniędzy. Miałem bardzo dużo rzeczy na głowie i mało czasu, a w pucharze markowym wszystko czekało na mnie gotowe i mogłem skupić się wyłącznie na rywalizacji. To był taki all inclusive w motorsporotwym wydaniu. Wsiadałem i jechałem, a wszystko inne robiono za mnie. Dostałem także bardzo duże wsparcie merytoryczne przed startem.

Niski budżet przekłada się na większą dostępność, a jednakowe auta na równe szanse dla wszystkich. Rywalizuje się umiejętnościami, a nie budżetami. Puchary markowe to wspaniałe przygotowanie do motorsportu. Uczą nie tylko szybkiej jazdy, ale także techniki i strategii. W motorsporcie są różne etapy rozwoju, tak samo jak w gotowaniu. Nie mierzymy się od razu z bardzo trudnymi przepisami, tylko gotujemy podstawowe przepisy. Jak mamy już doświadczenie, wtedy możemy pokusić się o trudniejsze przepisy i freestyle w kuchni.

W sporcie samochodowym znany jesteś z rajdów terenowych, ale twoja aktywność nie ogranicza się tylko do nich. Jakie są Twoje plany na przyszłość?

- Z gotowaniem jest tak samo jak z motorsportem. Gotujesz, gotujesz, gotujesz i dopiero po pewnym czasie możesz powiedzieć, że umiesz gotować. W sporcie samochodowym musisz jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć, by powiedzieć, że umiesz jeździć. Cały czas musisz zdobywać doświadczenie i rozwijać się kompleksowo.

Chciałbym spróbować swoich sił także w innych konkurencjach jak rajdy drogowe, wyścigi czy rallycross. W zeszłym roku miałem okazję podczas Rajdu Barbórka zasiąść jako pilot w bardzo szybkim aucie rajdowym z jeszcze szybszym kierowcą Bryanem Bouffier. Niedawno uczestniczyłem w treningu Complex Motorsport i okazało się, że wykręciłem najlepszy czas pucharową wyścigową celiką. Byłem także z Leszkiem Kuzajem na prezentacji nowej Apline A110, która jest moją miłością z dzieciństwa. Trenuję także wspólnie z Krzysztofem Hołowczycem i jestem pod wrażeniem jego umiejętności i tego jakim jest kierowcą

Wkrótce ponownie zobaczycie mnie w rajdach terenowych, ale tym razem w roli pilota a nie kierowcy. Zobaczymy, gdzie jeszcze wystartuję. Na pewno chciałbym od przyszłego roku wrócić na “pełny etat" do motorsportu.

Co dał Ci motorsport w życiu codziennym?

- Sport to coś co motywuje nas do działania i mobilizuje do pracy, a sport motorowy dodatkowo robi z nas lepszych kierowców. Sprawia, że na co dzień jesteśmy gotowi do bezpieczniejszej i pewniejszej jazdy samochodem. Sport motorowy nauczył mnie dużej pokory i spokoju. Rajdy to nie tylko szybka jazda, ale też odpowiednie traktowanie samochodu, strategia, spokój, koncentracja i nauka czytania drogi. Możemy być dobrze przygotowani, a i tak wiele rzeczy może nas zaskoczyć na drodze. Dzięki startom za kierownicą samochodu rajdowego jestem spokojniejszy na drodze, przewiduję, to co może się wydarzyć i szybciej reaguję na pojawiające się zagrożenia.

Zeszły rok był dla mnie bardzo trudny, a motorsport dał mi możliwość wyciszenia. Jak wsiadasz do samochodu rajdowego, zapinasz pasy i kask, to liczy się tylko to, co jest przed tobą. Stoisz na starcie i widzisz odliczanie na tablicy. 30, 15, 10, 5, 3, 2, 1 i start. Odcinasz się wtedy od wszystkiego i zapominasz o problemach dnia codziennego. Dzięki rajdom wyciszyłem się i skupiłem na tym, co naprawdę jest ważne w życiu.

Na co dzień zarażasz ludzi pasją do gotowania, a teraz stałeś się kolejną ofiarą “choroby" zwanej motorsport. Czy pasją do motorsportu, też będziesz zarażał kolejnych ludzi?

- Kocham motorsport i będę namawiał każdego do startu i udziału w nim. Dalej będę dzielił się z ludźmi tymi wspaniałymi emocjami, które daje nam sport. Jeszcze daleka droga przede mną, żebym powiedział, że jestem dobrym kierowcą, ale chcę w przyszłości zarażać motorsportem tak jak utytułowani i doświadczeni kierowcy, których przed chwilą wymieniłem.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas