"Pan instruktor raczy żartować"

Kto odpowiada za niski poziom umiejętności polskich kierowców? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Wszyscy natomiast zgadzamy się, że w tym zakresie jest bardzo dużo do zrobienia.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Temat na łamach naszego serwisu rozpoczął się od nieprzystosowania przepisów do polskich realiów. Jeden z czytelników zaproponował wówczas akcję "Jeden dzień jazdy zgodnie z przepisami". Następnie kontynuowaliśmy dyskusję o notorycznym łamaniu przepisów, niedouczeniu kierowców, złym systemie szkolenia, małej tolerancji dla samochodów oznaczonych "L"...

Dziś prezentujemy kolejny głos.

"Witam serdecznie,

Z uwagą przeczytałam list pana Roberta, instruktora prawa jady i muszę przyznać - w większości nie zgadzam się z opiniami tam zawartymi.

Prawo jazdy mam od 1993 roku, w ciągu ostatnich kilku lat przejeżdżałam ok. 60 000 km rocznie. Przychylam się do opinii mówiącej o tym, że nie potrafimy jeździć i winą za to obarczam przede wszystkim instruktorów. Dlaczego?

Cytat: " Podczas szkolenia praktycznego nauki jazdy w ciągu 30 godzin nauczyć można jedynie podstawowych zasad poruszania się na drogach oraz wyuczenia tylko niektórych nawyków. Nawyki oraz umiejętności w większości mają na celu zdanie egzaminu".

Kwestie wyuczenia nawyków i zasad poruszania się są ściśle ze sobą powiązane i mają na siebie wzajemny wpływ. Często zdarza mi się obserwować samochody ze znaczkiem L i prawie za każdym razem dochodzę do wniosku, że instruktorami zawładnęła kompletna ignorancja. Przykłady:

1.Pozycja za kierownicą - w ok. 80% kursanci siedzą prawie na kierownicy z nosem na szybie - wiadome jest, że pozycja taka znacznie ogranicza wykonywanie większości manewrów, nie mówiąc już o skutkach wypadku drogowego, w którym kierownica miażdży klatkę piersiową.

2.Spoglądanie w lusterko przed wykonaniem jakiegokolwiek manewru - jadąc za L-ką rzadko zauważam, aby kursant zainteresował się tym, co dzieje się za nim. Obserwując instruktora w jego lusterku przed wykonaniem manewru nie odnotowuję żadnych uwag - albo patrzy przed siebie w milczeniu, albo ogląda świat z boku.

3.Podstawowa zasada: Przed wykonaniem każdego manewru: NAJPIERW KIERUNKOWSKAZ A POTEM HAMULEC!!!!!!!! Plagą na naszych drogach są kierowcy włączający kierunkowskaz bezpośrednio przed lub w trakcie manewru. Świadomość, że to właśnie kierunkowskaz włączony odpowiednio wcześnie ma informować pozostałych uczestników ruchu o zamiarze wykonania manewru powinna być pozycją numer 1 wśród wyuczonych nawyków. Tak niestety nie jest. Daje się to odczuć zarówno wśród kierowców mających prawko w kieszeni jak i podczas obserwacji L-ek. Nie wypracowanie tego nawyku od początku kursu daje niekiedy tragiczne efekty. Mam wielu znajomych - świeżych kierowców i żadna z tych osób nie potwierdziła, że instruktor zwracał na tą sprawę jakąkolwiek uwagę.

4. Następnie weźmy pod uwagę fakt, iż wiele samochodów uparcie jeździ środkiem. Nawet przy szerokiej jezdni, nawet przy szerokich poboczach - znacie ten ból? Zwłaszcza na drogach poza terenem zabudowanym - jeżeli jest korek, to wiadomo - albo traktor, albo przeładowana i ledwo zipiąca ciężarówka, albo zdezelowany autobus, albo L-ka. W przypadku pierwszych trzech opcji można zrozumieć - pojazdy są zbyt duże i nie mają możliwości zjechania na prawą stronę jezdni. Natomiast w przypadku L-ki? Tak Panie Robercie - w tym momencie mówię o wspomnianej przez Pana trasie Kraków-Tarnów. Proszę się nie dziwić innym kierowcom. Często zawalidrogami właśnie na tej trasie są m.in. L- ki namolnie jadące środkiem. Zadaniem instruktora jest również nauka kultury na drodze. Czy nie lepiej już od początku wpajać kursantowi, iż nic mu nie ubędzie w momencie, gdy umożliwi manewr wyprzedzania kierowcy, który jedzie trochę szybciej? No, ale to

jest już kwestia kontrolowania przez kursanta w lusterku wstecznym tego, co się dzieje za nim, a to - jak już wcześniej wspomniałam nie należy do nawyków. Więc proszę się nie dziwić kierowcom, którym po wielu próbach udaje się w końcu wyprzedzić jadącą środkiem L-kę. Cytat: "Będzie miał szczęście jak go ktoś nie zepchnie do rowu lub pobocze". Jak się nie patrzy w lusterko i nagle zauważa samochód wyprzedzający z większą prędkością, to naturalnym odruchem jest ucieczka na pobocze. W większości przypadków jest to kwestia nie kontrolowania drogi za samochodem i "spania za kierownicą", a nagłe "obudzenie się" skutkuje nieskoordynowanymi ruchami. Po co utrudniać, jeżeli można ułatwiać poprzez płynne zjechanie na prawą stronę drogi w odpowiednim czasie ? Nie twierdzę, że wszyscy są święci, piratów też jest wielu. Niemniej jednak proszę się zastanowić nad sensem istnienia i przeznaczeniem szerokich poboczy na tej właśnie trasie. 4. Pisze Pan o 30-stu godzinach nauki. Proszę się zastanowić, o ile ten czas by się wydłużył, gdyby pierwsze minuty (lub godziny - w zależności od predyspozycji kursanta) przeznaczone były na naukę ruszania z miejsca. Osoba taka po uprzednim przećwiczeniu do bólu opcji ruszania opanowałaby ją do perfekcji i podczas późniejszych jazd zdolna będzie skupić się na innych rzeczach, a nie na tym, czy po zatrzymaniu się przed przejściem lub na światłach uda jej się wystartować i czy znowu wszyscy będą trąbić, bo zmuszeni zostaną poczekać do następnej zmiany świateł. Jeżeli już mówimy o Tarnowie, to jeżdżące L-blokady z gasnącymi silnikami podczas startu to powszechność.

5. Nawyk jazdy prawym pasem na drodze dwupasmowej to kolejna sprawa. Znacie te momenty, gdy L-ka wprawdzie z przepisową prędkością uparcie jedzie lewym pasem z przekonaniem, że można, bo to maksymalna prędkość w mieście? Ok., ale nawyk zostaje i delikwent po wyjechaniu poza obszar zabudowany dalej stosuje tą zasadę, bo taki ma nawyk.

6. Światła. Zawsze należy dostosować swoją jazdę do warunków panujących na drodze. Ile razy spotyka się m.in. L-ki z nie zapalonymi światłami podczas ograniczonej widoczności? Oprócz L-ek jest oczywiście wielu nie myślących mistrzów kierownicy, ale skupmy się na nauczycielach późniejszych mistrzów. Odwrotnością jest używanie świateł przeciwmgielnych w sytuacji, gdy warunki tego nie wymagają. Jest wiele innych spraw, które można byłoby tu poruszyć.

Podstawowym nawykiem, nad którym instruktor powinien najintensywniej popracować jest NAWYK MYŚLENIA NA DRODZE. Jest taki program "Nauka jazdy", który idealnie pokazuje tragiczny poziom szkolenia przyszłych kierowców. Ktoś tu zaraz wyskoczy ze stwierdzeniem, że instruktorzy (według mnie kompletni ignoranci) chcą wyluzować kursantów. Luz luzem, ale nie kosztem stwarzania sytuacji niebezpiecznych dla innych uczestników ruchu (zarówno tych na jezdni jak i na chodnikach). Z drugiej strony - nie obrażając nikogo - program pokazuje poziom predyspozycji i umiejętności (czasem ich kompletny brak) ludzi, którzy będą później uczestnikami ruchu.

Więc jeżeli osoby tak oporne nie będą odpowiednio przeszkolone przez instruktorów, jeżeli będzie się dalej kładło nacisk tylko na niektóre nawyki i umiejętności mające na celu wyłącznie zdanie egzaminu, a nie sprawne późniejsze uczestnictwo w ruchu drogowym, to niestety - na naszych drogach nie zmieni się nic. Pozdrawiam Wszystkich. "

Zgadzacie się z listem naszego czytelnika? Czy rzeczywiście to głównie instruktorzy nauki jazdy odpowiadają za mierny poziom umiejętności polskich kierowców?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas