Oranżada, czyli "opał" w baku
Nawet o 30 procent spadła w Polsce w ostatnich miesiącach sprzedaż oleju napędowego. Tymczasem samochodów z silnikami diesla lawinowo przybywa - mają je praktycznie wszystkie ciężarówki i autobusy. Jak jednak podkreślają transportowcy plagą jest tankowanie tańszego o ponad złotówkę oleju opałowego.

Proceder ten jest zabroniony i może prowadzić do poważnych awarii silników. Jednak jak pokazuje życie, nie wszyscy biorą sobie takie ostrzeżenia do serca. Decyduje rachunek ekonomiczny. Przewoźnicy, szczególnie ci jeżdżący starszymi samochodami nie mają problemów z kupieniem tzw. "opału".
Zgodnie z przepisami, kontrolą tego co jest w baku, zajmuje się policja i Inspekcja Drogowa. W praktyce jednak brakuje im sprzętu, a kierowcy wyposażeni w CB radia nawzajem ostrzegają się o miejscach kontroli. Tak więc kontrole tego co tak naprawdę jest w bakach ciężarówek czy też autobusów to rzadkość.
Kierowcy nie przyznają otwarcie, że jeżdżą na "opale". Zwykle nie mają jednak innego wyjścia. Łamanie prawa to jedno, a przebitka na oleju opałowym jest tak duża, że firmy na nim jeżdżące skutecznie zaniżają ceny transportu.