Oficjalny kanon grzeczności za kierownicą. Czy jeździsz sprawnie, ale nie agresywnie?

Na początku kwietnia, obchodziliśmy Dzień Grzeczności za Kierownicą. Obchodziliśmy raczej z daleka, bowiem owo ważne dla zmotoryzowanych wydarzenie minęło jakoś tak niepostrzeżenie, podobnie zresztą jak ogłaszane przy różnych okazjach dni bez samochodu czy inne mało zakorzenione w naszej świadomości święta: Dzień Drogowca i Transportowca (26.04.), Międzynarodowy Dzień Różnorodności Biologicznej (22.05.), Dzień Mleka (25.05.; co ciekawe, pod tą samą datą widnieje Dzień Piwowara oraz Dzień Dziecka Zaginionego) czy Międzynarodowy Dzień Pizzy (święto ruchome, przypadające na drugi wtorek lutego).

A ty jak się zachowujesz za kierownicą?
A ty jak się zachowujesz za kierownicą?East News

W sumie szkoda, bo brak kultury użytkowników dróg to przecież jeden z najczęstszych powodów narzekań kierowców. Oczywiście mówimy tu kulturze prezentowanej przez bliźnich, własną uważamy zazwyczaj za wzorcową.

Jeżeli po dokonaniu rzetelnego audytu swoich zachowań odpowiesz twierdząco na wszystkie powyższe pytania - możesz uznać się za wzorzec grzeczności

W tym miejscu warto zastanowić się nad samym pojęciem grzeczności za kierownicą. Jest ono względne. Ktoś może uznać, że jeżeli unika gestów z wyciągniętym środkowym palcem w roli głównej, nie rwie się do bitki z każdym, kto przejawi zamiar wymuszenia na nim pierwszeństwa przejazdu, nie wysiada, by porozmawiać z kierowcą z samochodu, który przez swoją ślamazarność nie zdążył przejechać przez skrzyżowanie na zielonym świetle (aczkolwiek "pouczanie nieumiejętnych" stanowi jeden z uczynków miłosierdzia) - jest człowiekiem nienagannie grzecznym. A to przecież za mało. Należałoby sformułować zatem oficjalny kanon grzeczności za kierownicą. Takie minimum minimorum. Na przykład w postaci zestawu pytań.

Czy jeździsz sprawnie, ale nie agresywnie? Nie powodujesz zagrożenia na drodze? Z szacunkiem traktujesz pieszych, zatrzymując się przed przeznaczonymi dla nich przejściami? Czy nie życzysz współużytkownikom dróg nieszczęścia dla nich osobiście lub członków ich rodzin? Czy nie komentujesz głośno, z użyciem słów uważanych za niegodne dżentelmena, postępowania tychże nieszczęśników? Czy nie dajesz do zrozumienia, w sposób werbalny lub niewerbalny, że uważasz innych kierowców za baranów, kretynów, debili, idiotów, frajerów, wsioków, skończone ofermy, przedstawicieli odmiennych orientacji seksualnych itd.? Czy nie wyrażasz się pogardliwie o umiejętnościach i nawykach kierowców płci przeciwnej, zwłaszcza jeżeli jesteś mężczyzną? Czy rozumiesz, że nie każdy musi podzielać twoje gusty muzyczne i nie katujesz otoczenia dźwiękami, dobiegającymi przez otwarte okno z pokładowej aparatury audio w samochodzie? Czy nie żywisz przekonania, że wymogi ochrony środowiska w odniesieniu do pojazdów mechanicznych to wymysł pięknoduchów i mięczaków? czy doceniasz ciężką pracę i codzienny żmudny wysiłek funkcjonariuszy służb, dbających o bezpieczeństwo i porządek na drogach?

Jeżeli po dokonaniu rzetelnego audytu swoich zachowań odpowiesz twierdząco na wszystkie powyższe pytania - możesz uznać się za wzorzec grzeczności.

Niedawno informowaliśmy o przeprowadzonych na brytyjskim  Uniwersytecie Cambridge badaniach, z których wynikało, że najżyczliwszymi, najsympatyczniejszymi, najbardziej otwartymi ludźmi na świecie są kierowcy nissanów. Cóż, gdyby marka pojazdu, związane z krajem jej pochodzenia stereotypy, miała swoje przełożenie na osobowość jego użytkownika, wówczas standardy grzeczności na drogach wyznaczaliby właściciele aut francuskich. Wiadomo: Francja-elegancja, savoir vivre, bon-ton, pardon itp.

Ci, którzy jeżdżą samochodami włoskimi, wykazywaliby ponadprzeciętny szacunek dla kobiet, szczególnie matek. Ci, którzy kupili samochody japońskie, jeździliby nimi wyłącznie do pracy i z pracy. Miłośnicy marek niemieckich słynęliby z bezwzględnego przestrzegania przepisów ruchu drogowego. "Koreańczycy" poruszaliby się zawsze stadnie, a "Rumuni" nie przesadnie dbali o czystość i stan techniczny swoich aut. Ten natomiast, kto sprowadziłby sobie wóz ze Stanów Zjednoczonych, od razu stawałby się luzakiem, niepoprawnym optymistą i fanem fast foodów.

Niestety, wszystko psuje postępująca globalizacja przemysłu motoryzacyjnego. Co mianowicie można by powiedzieć o użytkowniku przeznaczonego na rynek hiszpański samochodu marki japońskiej, składanym w Wielkiej Brytanii z polskich i tureckich części przez Hindusów i Pakistańczyków?

Maria Odrowąż

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas