Nowe informacje ws. Sebastiana M. Co dzieje się z kierowcą BMW?
Zgodnie z oczekiwaniami sprawa ekstradycji Sebastiana M., który który w połowie września prowadził auto z prędkością ponad 300 km/h i doprowadził do tragicznego wypadku na autostradzie A1 nie jest tak prosta, jak w październiku zapewniał ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Na jakim etapie jest sprawa i co dzieje się dziś z Sebastianem M.?
O tragicznym wypadku na autostradzie A1, w efekcie którego zginęły trzy osoby, słyszała całą Polska. Zdarzenie miała miejsce 16 września w okolicy Piotrkowa Trybunalskiego. Gdy jadące z prędkością 250 km/h BMW M850i uderzyło w tył osobowej Kii, koreański kompakt wpadł w bariery energochłonne, a chwilę później stanął w ogniu. W płomieniach zginęło dwoje dorosłych i 5-letnie dziecko.
Zobacz również - Bolesne wyznanie Sylwii Peretti pół roku po tragedii
Początkowo policja w oficjalnym oświadczeniu nie powiązała uszkodzonego BMW ze spaloną Kią, podając że kierowca koreańskiego auta stracił panowanie nad samochodem z nieznanych przyczyn.
Sprawą koszmarnego zdarzenia i wątpliwego postępowania policji szybko zajęły się media. Do rozwiązania zagadki włączyli się także internauci, którzy trafili na wiele ciekawych poszlak. Niedługo po nagłośnieniu sprawy wiedzieliśmy już do kogo należał samochód, w jakiej firmie jest zarejestrowany, kiedy i jakim modyfikacjom został poddany oraz kim jest sprawca wypadku. Pojawiło się również nagranie, na którym widać było jak BMW uderzyło w Kię.
Służby działały jednak na tyle opieszale, że Sebastian M. zdążył uciec z Polski.
Gdy sprawa stała się medialna, dochodzenie objął ją nadzorem ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Jednak wówczas Sebastiana M. w kraju już nie było. W efekcie prokuratura mogła jedynie wydać list gończy.
Ostatecznie 4 października Sebastian M. został zatrzymany na lotnisku w Dubaju. Polska ma umowę o ekstradycji ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (ZEA), jednak już październiku było jasne, że to nie oznacza, że sprowadzenie mężczyzny do Polski będzie proste.
Jak dziś, niemal 3 miesiące po zatrzymaniu, wygląda sytuacja Sebastiana M.? Sprawą zainteresowali się dziennikarze "Gazety Wyborczej". Jak ustalili, mężczyzna wciąż przebywa w ZEA, gdzie oczekuje na decyzję tamtejszego sądu ws. ekstradycji. Taką informację przekazali pracownicy polskiej ambasady w Abu Zabi. Sebastian M. nie chce ekstradycji, wskazując na upolitycznienie jego sprawy (osobiste zaangażowanie Zbigniewa Ziobry) i przez to brak gwarancji na rzetelny proces. Po wyborach te zarzuty straciły na aktualności, więc zapewne sąd nakaże ekstradycję, ale nie wiadomo, kiedy się to stanie.
Jednocześnie Sebastian M. nadal walczy o o tzw. list żelazny. Według prawniczej definicji jest to specjalny dokument, przyrzekający oskarżonemu pozostawanie na wolności do czasu prawomocnego zakończenia procedury karnej. W zamian oskarżony zobowiązuje się odpowiadać w procesie z tzw. wolnej stopy.
17 listopada sąd w Piotrkowie Trybunalskim odmówił przyznania listu żelaznego, argumentując swoją decyzję trwającym procesem ekstradycyjnym. Sebastian M. się jednak nie poddaje i za pośrednictwem prawnika złożył zażalenie na tę decyzję. Wpłynęło ono wraz z aktami sprawy do Sądu Apelacyjnego w Łodzi 15 grudnia.
"Sprawa zostanie poddana wstępnej kontroli formalnej, następnie jeszcze w grudniu wylosowany zostanie sędzia referent i wyznaczony termin posiedzenia niejawnego, na którym rozpoznane zostanie zażalenie obrońcy. Wysoce prawdopodobne jest, że posiedzenie to wyznaczone zostanie na styczeń 2024 roku" - poinformował "GW" sędzia Tomasz Szabelski z Sądu Apelacyjnego w Łodzi.