Nowa broń rządu przeciw kierowcom. Czarna lista nie wybacza
Mandat z fotoradaru to dla wielu kierowców w Polsce nie wyrok – to tylko formalność, którą można łatwo obejść. Ministerstwo Infrastruktury chce to zmienić. Nadciąga "ustawa fotoradarowa". Jej najgłośniejszym elementem jest czarna lista kierowców – rejestr pojazdów i właścicieli ignorujących mandaty. Kto na nią trafi, ten może się pożegnać z dowodem rejestracyjnym.

Spis treści:
Ustawa fotoradarowa - czarna lista kierowców już blisko
Nowelizacja przepisów drogowych, określana jako ustawa fotoradarowa, ma na celu jedno: zwiększenie skuteczności karania za przekroczenia prędkości zarejestrowane przez kamery. Jak podkreślił wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec, obecny system jest dziurawy - z 2 mln wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradary w 2024 roku, mandaty wystawiono tylko w 600 tysiącach przypadków.
Rząd chce to zmienić, wprowadzając mechanizm odpowiedzialności właściciela pojazdu. Jeśli nie wskaże on kierującego, sam zostanie uznany za sprawcę. Jeżeli przez 90 dni nie przyjmie mandatu ani nie wskaże kierowcy, auto trafi na czarną listę.
Co grozi kierowcom z czarnej listy?
Pojazdy znajdujące się na czarnej liście będą widoczne dla służb drogowych w całym kraju. Policja, podczas rutynowej kontroli, zatrzyma dowód rejestracyjny pojazdu, a auto może zostać odholowane na koszt właściciela.
Dla kierowców oznacza to jedno: kto zlekceważy mandat, ten naraża się na realne utrudnienia. Nie tylko finansowe, ale też logistyczne - samochód zostanie unieruchomiony do czasu wyjaśnienia sprawy. Na razie jednak nie wiadomo, jak dokładnie będzie działał system i jak policja zinterpretuje brak fizycznego dowodu rejestracyjnego, skoro od dawna nie trzeba mieć go przy sobie. Możliwe, że chodzi o elektroniczną blokadę w systemie CEPIK.
Ustawa fotoradarowa uderzy w "metodę na Ukraińca"
Wielu kierowców, chcąc uniknąć mandatu, wskazuje jako sprawcę wykroczenia osobę z Ukrainy lub innego kraju spoza Unii Europejskiej. Obecny system nie jest w stanie skutecznie ściągnąć kary z takiego obywatela, więc sprawa trafia do kosza.
To właśnie ta luka ma zostać teraz zablokowana. Ustawa fotoradarowa ma uniemożliwić wskazywanie fikcyjnych kierowców. Od teraz, jeśli organ nie będzie w stanie ukarać wskazanej osoby, mandat i tak trafi do właściciela pojazdu.
Zmiany mają także uderzyć w tych, którzy przeciągają postępowanie, nie odbierają pism z CANARD albo zasłaniają się tym, że "auto było pożyczone". Po wejściu przepisów w życie nie będzie już miejsca na wymówki - liczy się reakcja w ciągu 90 dni.

Nowe przepisy są jeszcze na etapie konsultacji wewnątrz rządu. Nie podano dokładnego terminu ich wejścia w życie, ale kierunek zmian jest jasny - zero tolerancji dla osób, które uchylają się od odpowiedzialności.
Wiceminister Bukowiec liczy też na zaangażowanie samorządów, które miałyby wspierać rozbudowę sieci fotoradarów. To jednak może być trudne, bo wcześniej sam rząd deklarował, że nie zamierza oddawać fotoradarów w ręce lokalnych władz.
Czy system zadziała tak, jak planują urzędnicy? Tego jeszcze nie wiadomo. Ale jedno jest pewne - dla wielu kierowców beztroskie ignorowanie mandatu może się wkrótce skończyć bardzo kosztownie. Czarna lista nie będzie wybaczać.