Norwegia uderza w samochody elektryczne. Kierowcy się ucieszą
Oslo rezygnuje z dodatkowych pasów dla samochodów elektrycznych. W ich miejsce pojawia się nowe, nietypowe rozwiązanie – pasy ruchu zarezerwowane dla ciężarówek. Informują o nich nietypowe znaki, które mogą wprowadzać europejskich kierowców w błąd.

Znaki dotyczące ograniczeń ruchu dla pojazdów przekraczających konkretną masę nie są dla kierowców niczym nadzwyczajnym. Problem w tym, że w całej Europie kojarzą się one właśnie z zakazem poruszania się na danym odcinku pojazdów o konkretnej masie. Zupełnie inaczej działa to obecnie w Norwegii.
Już nie dla elektryków. Norwedzy wyrzucają je z buspasów
Jak informuje branżowy serwis 40ton.net, lokalne władze promują dziś rozwiązanie o nazwie "tungtrafikkfelt". Łamaniec językowy przetłumaczyć można na polski jako "pas dla ruchu ciężkiego".
Informujące o nim oznakowanie może wprowadzać w błąd kierowców z pozostałych europejskich krajów. Widniejąca na tablicy informacyjnej liczba oznacza bowiem minimalną masę całkowitą pojazdu, który może poruszać się po danym pasie, a nie - jak ma to miejsce np. w Polsce - "ograniczenie tonażowe" wykluczające z ruchu cięższe samochody.
Pierwsze takie rozwiązanie pojawiło się na trasie E6 w okolicach Fredrikstad. Redakcja 40ton.net donosi, że kolejny taki odcinek pojawi się też wkrótce na drodze E18 między Asker i Holmen. Lokalizacja nie jest przypadkowa. Pas "tylko dla ciężarówek" liczyć ma około 4 km i pojawi się w miejscu, gdzie - za sprawą prowadzonych właśnie prac remontowych - tworzą się ostatnio potężne korki.
Pasy tylko dla ciężarówek w Norwegii. Elektryki też muszą stać w korkach
Podobne rozwiązania funkcjonują też na ulicach Oslo, gdzie część buspasów, po których mogły do tej pory poruszać się samochody elektryczne, przemianowanych zostało właśnie w pasy "dla ruchu ciężkiego".
Jakie zasady obowiązują na norweskich pasach "dla ciężarówek"? Zgodnie z lokalnymi przepisami, po takich odcinkach poruszać się mogą autobusy o pojazdy ciężarowe o Dopuszczalnej Masie Całkowitej powyżej liczby widniejącej na znaku. Na norweskich drogach - zwłaszcza w miastach - znajdziemy wiele odcinków, na których "minimalna" masa pojazdu, który może poruszać się po danym pasie ruchu, wynosi 3,5 tony.
W przypadku nowego odcinka na E18 w dni robocze, w godzinach od 6 do 10 rano, ma tam obowiązywać limit prędkości do 60 km/h. Po tym czasie i w dni wolne od pracy ciężkie pojazdy mogą poruszać się po tym odcinku z prędkością 80 km/h.
Dlaczego Norwegia jest liderem elektromobilności?
Norwegia często przedstawiana jest jako wzorowy przykład elektrycznej transformacji. Istotnie, zgodnie z raportem Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA Vehicles on European Roads wydanym w styczniu 2025 roku, już w 2023 roku (najnowsze zweryfikowane dane), udział samochodów elektrycznych w ogóle aut zarejestrowanych w Norwegii wynosił już imponujące 24,2 proc. Dla porównania kolejna na liście Islandia mogła się pochwalić udziałem na poziomie 11 proc, a trzecia - Dania - 7,1 proc.
W kontekście elektromobilności trzeba jednak pamiętać o specyficznych uwarunkowaniach. W całej Norwegii zarejestrowanych jest zaledwie 2,85 mln samochodów (w Polsce ponad 20 mln). Norwegia jest również jedynym krajem UE, który czerpie zdecydowaną większość energii elektrycznej z OZE. W tym przypadku nie chodzi jednak o elektrownie słoneczne czy wiatrowe, lecz - zlokalizowane na klifach - elektrownie wodne wykorzystujące m.in. energię falowania. Te odpowiadają za grubo ponad 90 proc. całkowitego zapotrzebowania na prąd i zapewniają Norwegom tanią energię elektryczną.
Wraz z upowszechnianiem się samochodów elektrycznych Norwegia stopniowo ogranicza rządowe wsparcie dla tej formy podróżowania. W 2023 roku zniesiono m.in. 75-proc. zniżkę dla elektryków dotyczącą naliczania podatku drogowego. Z drugiej strony, nowe auta elektryczne kosztujące poniżej 500 000 koron (blisko 179 000 zł) nie są w Norwegii objęte podatkiem VAT.