Niemiecka minister ostro niemieckich producentach aut

Niemiecka minister środowiska Barbara Hendricks podkreśliła we wtorek, że prowadzenie na małpach i na ludziach testów szkodliwości spalin - w co zamieszany miał być m.in. Volkswagen - jest nieodpowiedzialne, nieetyczne i szkodzi wizerunkowi całej branży.

Hendricks zareagowała w ten sposób na doniesienia o sponsorowaniu przez Volkswagena testów, w ramach których ludzi i małpy poddawano emisji toksycznych spalin z silników dieslowskich.

"To zadziwiające, że w sektorze motoryzacyjnym są firmy nieświadome odpowiedzialności za swoje zachowanie" - podkreśliła minister. "To, co Volkswagen (...) we współpracy z innymi producentami samochodów zrobił, jeśli chodzi o testy z małpami w Nowym Meksyku i z ludźmi w Niemczech uważam za nieodpowiedzialne" - oświadczyła.

Reklama

"Właściwie to nikt, kto chce świadomie zaszkodzić przemysłowi samochodowemu, nie mógłby narobić tylu szkód, co sam ten przemysł" - cytuje dpa szefową resortu środowiska.

Tymczasem sprawa kontrowersyjnych testów ma już pierwsze konsekwencje personalne w Volkswagenie - we wtorek poinformowano, że urlopowany został pełnomocnik generalny tego koncernu Thomas Steg. Agencja dpa odnotowuje, że Volkswagen "urlopował swego głównego lobbystę", który odpowiadał za relacje zewnętrzne i zrównoważony rozwój. Steg sam zaoferował takie rozwiązanie, biorąc pełną odpowiedzialność za to, co się stało. Volkswagen zapewnia, że energicznie prowadzi śledztwo w sprawie kontrowersyjnych testów.

W opublikowanym w piątek raporcie dziennika "New York Times" napisano, że testy wpływu spalin z silników Diesla na małpy miało prowadzić w 2014 roku na zlecenie Europejskiej Grupy Badawczej ds. Zdrowia i Środowiska w Sektorze Transportu (EUGT) amerykańskie centrum badawcze Lovelace Respiratory Research Institute (LRRI) w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk. Badania EUGT miały być finansowane w równej mierze przez cztery niemieckie firmy z branży motoryzacyjnej: Volkswagena, Daimlera, BMW i Boscha.

W ramach testów 10 małp było zamykanych w uszczelnionym pomieszczeniu, w którym musiały przez cztery godziny wdychać spaliny samochodu VW Beetle. Aby utrzymać zwierzęta w spokoju, pracownicy laboratorium puszczali im kreskówki w telewizji - podał "NYT". Badania miały na celu zakwestionowanie decyzji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 2012 roku o uznaniu spalin z silnika Diesla za rakotwórcze.

W niedzielnym wydaniu niemieckiego dziennika "Suttgarter Zeitung" ujawniono ponadto, że EUGT sponsorowało testowanie emitowanego przez silniki Diesla dwutlenku azotu na ludziach. Według Volkswagena badania EUGT zostały zakończone pod koniec czerwca 2017 roku, a ich wyniki nigdy nie były publikowane.

Ujawnione przez "NYT" testy na zwierzętach to najnowszy skandal w ramach afery emisyjnej, zapoczątkowanej w sierpniu 2015 roku, kiedy w wyniku dochodzenia Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen po raz pierwszy przyznał się do korzystania w silnikach Diesla z nielegalnego oprogramowania, które zaniżało pomiary emisji toksycznych tlenków azotu. Tzw. urządzenia udaremniające miały być stosowane w 11 mln pojazdów VW i spółek córek koncernu, w tym Audi i Porsche - również w samochodzie wykorzystanym w eksperymencie LRRI.

Poza VW w tę "Dieselgate" uwikłane były również inne koncerny, między innymi Daimler i BMW. Komisja Europejska w dalszym ciągu prowadzi wobec tych firm dochodzenie dotyczące możliwego naruszenia przepisów antykartelowych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy