Nawigacja zapamięta dziury na drogach. Mapa Polski zniknie?

Jeszcze kilka lat temu "tirowcy" żartowali, że na granicy z Polską powinien stanąć znak o treści "Uwaga - wyboje na długości 500 km".

Od tego czasu sporo się zmieniło. Do użytku oddano setki kilometrów autostrad, wiele miejscowości doczekało się obwodnic.

Nie zmienia to jednak faktu, że jazda niektórymi drogami - zwłaszcza po zimie - to prosty sposób do pozbycia się plomb w zębach. Wkrótce ma się to jednak skończyć. Z pomocą przyjdą nam nie drogowcy, lecz Google.

Amerykanie wpadli na ciekawy pomysł. Firma opracowuje właśnie "inteligentną" nawigację samochodową, która zapamiętywać ma układ dziur na drogach!

Zasada działania systemu jest prosta. W samochodzie zainstalowany ma być czujnik wstrząsowy podobny do tego, który decyduje o wyzwoleniu poduszek powietrznych. Każde załączenie sensora powodować ma przesłanie informacji do "chmury". W oparciu o ilość drgań na danym odcinku Google chce - na bieżąco - modernizować swoje mapy tworząc bazę danych o drogach złej jakości.

Reklama

Pierwotnie pomysł powstał z myślą o pojazdach autonomicznych, nad którymi Google pracuje od dłuższego czasu. Wynalazek może jednak przynieść wiele korzyści zwykłym kierowcom, o ile bazy danych o dziurach zintegrowane zostaną z popularną usługą Google Maps.

Wprowadzenie systemu w życie wydaje się stosunkowo proste. Wyposażenie w czujniki wstrząsowe samochodów Googla, wykonujących zdjęcia do usługi Street View, nie powinno stanowić większego problemu. Amerykanie mogą też zacieśnić współpracę z producentami pojazdów, by - w krótkim czasie - pozyskać jak najwięcej danych do nowej funkcjonalności.

Mapy odcinków o szczególnie złych nawierzchniach mogą okazać się prawdziwym błogosławieństwem dla osób cierpiących na chorobę lokomocyjną.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy