Myślał, że oszczędzi 150 zł. Musi oddać 4,7 miliona
Mamy nowego rekordzistę regresu, czyli długu, jaki oddać musi Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu sprawca wypadku komunikacyjnego, który nie miał obowiązkowego ubezpieczenia OC. Z najnowszych danych UFG wynika, że wartość odszkodowań wypłaconych z tytułu komunikacyjnego ubezpieczenia OC wzrosła w trzech kwartałach bieżącego roku aż o 18 proc. Codziennie ubezpieczyciele wypłacają odszkodowania w kwocie nawet 30 mln zł.
Przypomnijmy - zgodnie z Ustawą o ubezpieczaniach obowiązkowych i Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym, każdy samochód, który nie jest pojazdem zabytkowym lub historycznym, musi posiadać ciągłość ubezpieczenia OC od pierwszego dnia, aż do momentu wycofania z ruchu (złomowania). Przerwa w ciągłości ubezpieczenia OC ma dla kierowców bardzo dotkliwe konsekwencje. Jeśli trwać będzie powyżej 14 dni, zapłacimy karę (opłatę dodatkową) w wysokości dwukrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. Obecnie to już 8,6 tys. zł (2x4,3 tys. zł). Od stycznia kwota wzrośnie do przeszło 9,3 tys. zł, bo wynagrodzenie minimalne podniesione zostanie do 4666 zł brutto.
Dużo poważniejsze konsekwencje czekają nas jednak w razie spowodowania wypadku nieubezpieczonym pojazdem. W takich przypadkach odszkodowanie ofiarom wypadku wypłaca właśnie UFG, a następnie - w ramach tzw. postępowania regresowego - zwraca się do sprawcy o zwrot kosztów.
Jeszcze do niedawna rekordzista miał wobec UFG dług w wysokości 2,3 mln zł. Od kilku tygodni mamy jednak nowy rekord. Sprawca kuriozalnego wypadku, którego efektem były niestety bardzo poważne uszkodzenia ciała, dorobił się długi w wysokości 4,7 mln zł! A wszystko dlatego, że kierowca nie wykupił obowiązkowego ubezpieczenia OC i... zagapił się zmieniając pas.
Jak ustaliła Interia - kierowca bez OC, który spowodował wypadek, poruszał się wiekowym samochodem z okresu PRL, fabrycznie pozbawionym prawego lusterka. Gdy zmieniał pas na prawy, nie zauważył, że porusza się po nim inny samochód. Doszło do kolizji, w wyniku której prawidłowo jadące auto z impetem uderzyło w barierę energochłonną.
Trzeba dodać, że w przypadku tak leciwych pojazdów (warunek to wiek powyżej 40 lat) OC nie musi być zawierane na pełen rok, a przerwa w ciągłości polisy nie powoduje naliczenia kary. Co więcej, czasowe ubezpieczenie takiego samochodu (np. na 3 miesiące okresu wakacyjnego) - kosztuje z reguły około 150 zł.
Niestety, właściciel auta - najprawdopodobniej świadomie - postanowił oszczędzić taką kwotę i powodując wypadek dorobił się długu w wysokości 4,7 mln. Kierowca zepchniętego z drogi auta doznał m.in. uszkodzenia rdzenia kręgowego oraz złamania kompresyjnego trzonu kręgu. Wypłaty z UFG objęły odszkodowanie, zadośćuczynienie, koszty leczenia, a także rentę (w tym na zwiększone potrzeby).
Nieuwaga i gapiostwo zmotoryzowanych ma dla ubezpieczycieli konkretny wymiar finansowy. Z najnowszych, opublikowanych właśnie danych UFG wynika, że przez trzy kwartały bieżącego roku poszkodowani w wypadkach i kolizjach zgłosili już ponad 1,4 mln szkód z tytułu ubezpieczeń komunikacyjnych OC i AC. W sumie kosztowało to ubezpieczycieli 14,3 mld zł odszkodowań - 8,1 mld zł z OC i 6,2 mld zł z AC.
Dla kierowców nie są to niestety dobre wiadomości, bo zwiastują kolejne podwyżki cen ubezpieczeń obowiązkowych. Łączna kwota odszkodowań wypłaconych tytułu OC i AC była o ponad 18 proc. wyższa niż w tym samym czasie w 2023 roku. O 6 proc. - do 755 tys. szkód - wzrosła też liczba szkód z tytułu ubezpieczenia OC.
Dane UFG oznaczają, że każdego dnia w tym roku do ubezpieczycieli wpływało 2765 roszczeń z tytułu polisy OC. Zakłady ubezpieczeniowe na ich likwidację wydawały dziennie nawet 30 mln zł.