Minister od fotoradarów kupił służbowy antyradar. Jak się tłumaczy?

1411 zł wydało biuro poselskie ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka na zakup legalnego "antyradaru". Urządzenie Yanosik GTR ostrzega przed policyjnymi kontrolami, fotoradarami i zatorami na drogach. Pozwalający uniknąć mandatów zakup sfinansowano... z pieniędzy podatników.

Dziennikarze "Faktu" przeanalizowali sprawozdania finansowe z wydatków na prowadzenie biur poselskich. Przypominamy, że z funduszu Kancelarii Sejmu, każdego miesiąca parlamentarzyści otrzymują na ich prowadzenie kwotę 19 tys. zł.

Uwagę dziennikarzy zwrócił m.in. niecodzienny zakup biura poselskiego Andrzeja Adamczyka, czyli urzędującego od końca 2015 roku ministra infrastruktury. Szef resortu, który odpowiada m.in. za rozbudowę i modernizację sieci drogowej i poprawę drogowego bezpieczeństwa, wydał 1411 zł na urządzenie, które nazwać można "legalnym fotoradarem".

Reklama

Minister Infrastruktury jeździ z Yanosikiem. Nie chce płacić mandatów?

Chodzi o urządzenie Yanosik GTR, czyli montowany w pojeździe interfejs pozwalający korzystać z funkcjonalności aplikacji Yanosik. Aplikacja, zwana często "legalnym fotoradarem" lub "wirtualnym cb-radiem", bazuje na zgłoszeniach od korzystających z niej kierowców.

W ten sposób zmotoryzowani w czasie rzeczywistym ostrzegają się wzajemnie przed niebezpiecznymi sytuacjami, zatorami drogowymi czy... kontrolami policji.

Samo urządzenie posiada też aktualną bazę dotyczącą fotoradarów w całej Europie i funkcję automatycznych płatności za przejazd płatnymi odcinkami dróg.

Minister Adamczyk o swoim "fotoradarze" - to kwestia bezpieczeństwa

Do publikacji o nietypowych zakupach swojego biura poselskiego odniósł się w mediach społecznościowych sam minister Adamczyk.

Minister, będący jednocześnie szefem Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, tłumaczy, że "warto podejmować różne działania, które mogą pozytywnie wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa na polskich drogach. Informuje, że zdecydowałem się na ten zakup, gdyż zależy mi na maksymalnym bezpieczeństwie w czasie podróży. Opisywane urządzenie w tym pomaga informując w czasie rzeczywistym o wszelkich niespodziewanych sytuacjach, które mogą wystąpić na drodze, np. o wypadkach remontach czy innych zagrożeniach" - tłumaczy minister.


Dodaje również, że aplikacja, z której korzysta 1,5 mln polskich kierowców, zwraca też uwagę na ograniczenia prędkości obowiązujące na każdym odcinku pokonywanej trasy. 

Minister tłumaczy się z niekompetencji drogowców?

Chociaż argumentacji ministra Adamczyka nie sposób odmówić logiki, trudno oprzeć się wrażeniu, że polemizując z treścią publikacji szef resortu transportu wystawia się na kolejną krytykę. Wiele z tworzących się na drogach zatorów jest przecież wynikiem pracy podległych ministrowi drogowców, wadliwej dokumentacji i źle zorganizowanej tymczasowej organizacji ruchu.

W tym miejscu warto chociażby przypomnieć ubiegłoroczną korektę - obecnie budowanego - węzła na Północnej Obwodnicy Krakowa. GDDKiA zmodyfikowało projekt, po tym, jak autor youtubowego kanału "Autostrady Polska" wytknął drogowcom wadliwą konstrukcję samego węzła, której efektem byłyby właśnie gigantyczne korki. 

Ponowna analiza projektu, wykonana wówczas przez Politechnikę Krakowską, potwierdziła obawy autora materiału, w wyniku czego GDDKiA zdecydowała się przeprojektować dwie łącznice: dróg S7-S52 w kierunku południe-zachód oraz S52-S7 w kierunku południowym.

Trudno też dziwić się nazywaniu Yanosika "legalnym fotoradarem", mając chociażby w pamięci skokowy wzrost zainteresowania aplikacją polskich kierowców po wejściu w życie nowych taryfikatorów mandatów i punktów karnych. Warto przypomnieć, że w styczniu i lutym 2022 roku, czyli dwóch pierwszych miesiącach obowiązywania nowych taryfikatorów, zainteresowanie polskich kierowców aplikacją wzrosło w stosunku rok do roku o 50 proc. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama