Mercedesem-AMG C 43 Coupe jechał tzw "dziennikarz"
Nie milkną echa tragicznego wypadku, do jakiego doszło w niedzielę w okolicy Dolnego Kubina na Słowacji. Szybkie i luksusowe auta, które najprawdopodobniej z nadmierną prędkością jechały po słowackiej drodze, były zarejestrowane w Polsce.
Jedno z nich Porsche Cayenne miało tablice z województwa pomorskiego; drugie z aut - mercedes został udostępniony przez importera jako auto testowe; trzeci samochód - ferrari należał do prywatnego właściciela, był zarejestrowany w Poznaniu. W Dolnym Kubinie doprowadzili do wypadku, w którym zginął 57-letni Słowak, a jego żona i syn zostali ranni.
Szybko ruszyły spekulacje na temat tego, kto mógł siedzieć za kierownicą auta w momencie wypadku. Pierwsze podejrzenia padły na blogera motoryzacyjnego z Poznania, na którego stronie widniało zdjęcie charakterystycznego samochodu.
Mężczyzna wydał jednak oświadczenie, w którym napisał:
Nie jestem z nim w żaden sposób powiązany. [z wypadkiem - przyp.red.] Nie jestem właścicielem ani użytkownikiem żadnego z aut biorących udział w wypadku, jak również nie byłem kierowcą ani pasażerem żadnego z nich w chwili wypadku. W czasie wypadku przebywałem w Polsce testując Forda Focusa RS, którego widzieliście w poście z niedzieli. Faktem jest, że Ferrari to auto mojego znajomego, z którym miałem okazję jeździć jako pasażer. Auto było także przedmiotem jednego z przeprowadzonych przeze mnie testów, dlatego znajduje się na mojej stronie internetowej, w zakładce "o mnie
Z nieoficjalnych informacji wynika natomiast, że właścicielem żółtego Ferrari 458 Italia jest szef jednego z dużych zakładów poligraficznych z Poznania. Za kierownicą samochodu miał siedzieć jego 27-letni syn Adam Sz.
Z kolei Mercedesem-AMG C 43 Coupe kierował 26-letni polski bloger i vloger (ForzaMagazine i Cars & Coffee Poland, które należą do firmy Forza Group). Samochód jest własnością polskiego przedstawicielstwa niemieckiej marki, należy do parku prasowego i udostępniony jest na testy dziennikarzom. Tak też było w tym wypadku.
Wypadek na Słowacji. Oskarżeni w sądzie
W czwartek rano w Dolnym Kubinie na Słowacji odbywa się rozprawa, na której sąd decyduje, czy trzej kierowcy z Polski trafią do tymczasowego aresztu i na jak długo. Na razie zapadła decyzja o zatrzymaniu kierowcy porsche, który był bezpośrednim sprawcą wypadku. Wypuszczono natomiast kierowcę mercedesa, który nie był zaangażowany w wypadek. Nie ma jeszcze decyzji, co do kierowcy ferrari.
W zdarzeniu uczestniczył dziennikarz, któremu użyczyliśmy auto do testów z parku prasowego - tu nie ma czego dementować, bo to standardowa i przyjęta forma współpracy z mediami motoryzacyjnymi. Jak ze wszystkimi - tak i z tym dziennikarzem - współpracowaliśmy na zasadzie obowiązku poszanowania przepisów i zasad ruchu drogowego
- oświadczyła Ewa Łabno-Falęcka, dyrektor ds. Komunikacji i Relacji Zewnętrznych Mercedes-Benz Polska.
Z kolei Cars & Cofee zdementowało, jakoby odpowiadało za organizację niedzielnego zlotu na Słowacji:
Za kierownicą Porsche Cayenne Turbo w chwili wypadku siedział 42-latek. To on jest sprawcą wypadku i jemu grozi najwyższa kara - 5 lat więzienia. Pozostali kierowcy są oskarżeni o spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym, za co grozi od 6 miesięcy do 3 lat więzienia.
Słowacka policja szuka jednak dowodu na kolejne wykroczenia i apeluje do świadków jazdy Polaków o zgłaszanie się i dostarczanie nagrań. Chodzi o udokumentowanie innych wykroczeń, celem podwyższenia kary.
Rzecznik policji w Żylinie Radko Morawcik nie ukrywa, że ta sprawa jest traktowana priorytetowo i śledczy będą chcieli przykładnie ukarać naszych rodaków, którzy luksusowymi samochodami ścigali się po zwykłej drodze.
- Użyjemy wszelkich środków prawnych, uprawnień i sankcji, by ich ukarać. Dokładnie tak będziemy postępować w przypadku tego tragicznego wypadku, przy którym życie stracił 57-letni kierowca. Polskim kierowcom już teraz grożą surowe kary - mówi słowacki policjant.
Podczas dochodzenia okazało się, że Polacy mieli w niedzielę 30 września jechać trasą z Rajeckich Teplic, przez Żylinę, Streczno, autostradę w Martinie, Krpelany, Kralowany, Parnicę do Dolnego Kubina. Policja prosi wszystkich kierowców, którzy byli świadkami jazdy tych kierowców, szczególnie jeśli mają video z tej jazdy, by kontaktowali się z najbliższą jednostką. Jutro sąd w słowackim Dolnym Kubinie zdecyduje, czy i na ile polscy kierowcy trafią do aresztu.
Czytaj również: Czy słowacka policja uwzięła się na Polaków?