Mandat, holowanie i ...
Kierowco! Jeżeli zdarzy ci się zaparkować niezgodnie z przepisami możesz otrzymać mandat a na dodatek twoje auto zostanie odholowane na parking.
Ale to nie wszystko. Przy okazji twój pojazd może zostać uszkodzony, za co nikt nie poniesie odpowiedzialności. Przyjdzie ci po prostu na swój koszt naprawić auto. Niemożliwe? No to przeczytaj!
Około godziny 13:15 zaparkowałem samochód przed budynkiem krakowskiego sądu - za przejściem dla pieszych na ulicy Sądowej, niedaleko skrzyżowania z ulicą Kordylewskiego.
Mając 13 rok prawo jazdy nie zaparkowałbym na przejściu dla pieszych po pierwsze ze względu na oczywistość mandatu za takie przewinienie, po drugie - ze zwyczajnej ludzkiej uprzejmości. Po chodniku przechadzał się Strażnik Miejski więc wysiadając usiłowałem ocenić jego reakcje. Spodziewałem się, że jeżeli faktycznie stoję za blisko przejścia, to mnie ostrzeże, a ja poszukam innego miejsca, być może na płatnym parkingu. Ale nic takiego nie nastąpiło.
Po załatwieniu spraw w sądzie wróciłem ok. godziny 14:10. Samochodu nie było. Pierwszą reakcją było poszukiwanie kluczyków (są!), potem dokumentów ubezpieczeniowych (są!), potem chwila paniki, i bieg do strażników z pobliskiej budki. Poinformowali mnie, że owszem, takie srebrne auto (alfa romeo 156 Sportwagon) wciągali tu na lawetę, że to Straż Miejska i że hałasowało straszliwie alarmem.
Moja myśl - JAK ONI TO ZROBILI?! Zostawiłem auto na zaciągniętym ręcznym hamulcu, z lekko skręconymi w prawo przednimi kołami, z zablokowaną kierownicą. Poszukiwanie telefonu do Straży Miejskiej, rozmowa. Okazało się, że muszę jechać na Saską 4, zapłacić za parking i holowanie, potem jechać na Dobrego Pasterza, otrzymać jakiś papierek, i dopiero jechać z powrotem na Saską 4, aby odebrać auto.
Na parkingu w trakcie odbierania auta zauważyłem, że na tylnej prawej oponie są wyraźne rdzawe ślady po jakimś elemencie mocującym do lawety oraz poważne nadgniecenia i pęknięcia kołpaka. Wzbudziło to moje podejrzenia dlatego też natychmiast odpaliłem silnik i sprawdziłem, czy nie ma problemów ze skrętnością przednich kół (przypominam, że były lekko skręcone w prawo i takie pozostały na parkingu po wyładowaniu z lawety) oraz czy nie ma problemów z ręcznym hamulcem. Nie było - wobec tego odbierając auto z parkingu opisałem na dokumencie uszkodzenia powstałe na prawym tylnym kołpaku. Po wyjechaniu z parkingu w trakcie jazdy miałem nieokreślone uczucie dyskomfortu, dodatkowo słyszałem jakieś podejrzane i bardzo głośne stuki z tylnego zawieszenia. Wieczorem w garażu zauważyłem, że tylne prawe koło jest najwyraźniej mocno skręcone do wewnątrz karoserii .
Następnego dnia rano udałem się do serwisu Alfa Romeo gdzie stwierdzono silnie zgięta przednią część tylnego prawego wahacza, w stopniu uniemożliwiającym prace tylnego koła na nierównościach. Auto wymagało mocnego kontrowania kierownicą w lewo. Najwyraźniej uszkodzenie whacza powstało w trakcie wciągania pojazdu na lawetę lub w wyniku dokonanej na siłę kompensacji skręcenia przednich kół, na przykład po to, aby samochód zmieścił się na lawecie.
Straż Miejska Miasta Krakowa odmawia komentarza przez telefon. Niefachowy - delikatnie mówiąc - laweciarz agresywnie broni się przez telefon (jak mi pan udowodni, że to ja', etc). Pozostaje droga sądowa, z rzeczoznawcą, wyceną... Zaznaczam, że nie podważam mandatu karnego za parkowanie - możliwe, że faktycznie naruszyłem dziesięciometrową strefę ochronną wokół przejścia dla pieszych. Jednak nadal nie wiem, czy konieczne było odholowywanie auta.
Mało tego, nawet po odholowaniu można by się spodziewać, że auto będzie w stanie takim, w jakim było pozostawione. Teraz pytanie: ja uiściłem opłaty karne, ale kto teraz zapłaci za doprowadzenie mojego auta do używalności?
No i co sądzisz na ten temat?