Ma do zapłaty 10 tys. euro mandatów. Za kogoś!

Skandal. Tak - w jednym słowie - skomentować można wyrok sądu w Kościanie.

Polak sprzedał auto i... zaczął dostawać mandaty z Holandii
Polak sprzedał auto i... zaczął dostawać mandaty z HolandiiGetty Images

Sędzia Joanna Matuszewska-Potocka wydała postanowienie nakazujące panu Dariuszowi Musiałowi zapłacenie opiewających na ponad 5 tys. euro mandatów wystawionych przez holenderską drogówkę. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że mężczyzna nie popełnił żadnego wykroczenia drogowego w Holandii. Ich sprawcą był kolejny właściciel auta, a pikanterii sprawie dodaje fakt, że auto zostało sprzedane w 2014 roku.

Chociaż sprawa zakrawa na żart, skazanemu mężczyźnie nie jest do śmiechu. Jad donoszą lokalne media, sprawa trafiła na wokandę w maju. Sąd wydał wówczas postanowienie obligujące mężczyznę do zapłaty mandatów w czasie 14 dni. Pan Dariusz usłyszał wówczas, że polski sąd "nie zajmuje się oceną stanu faktycznego" a jedynie "rozpatruje wniosek władz holenderskich o wykonanie kary grzywny". Wprawdzie orzeczenie może się wydawać absurdalne, mamy jednak do czynienia z prawomocnym wyrokiem wydanym w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.

Zaraz po sprzedaży pojazdu w 2014 roku pan Dariusz dopełnił wszelkich związanych z tym formalności, czyli wyrejestrował samochód w lokalnym wydziale komunikacji. Jakby tego było mało, zaraz po otrzymaniu pierwszego mandatu z Holandii, mężczyzna skserował dokumenty potwierdzające sprzedaż oraz wyrejestrowanie pojazdu i odesłał je na adres, skąd otrzymał mandat. Wygląda jednak na to, że w Holandii nikt nie zadał sobie trudu, by się z nimi zapoznać...

Co więcej, mężczyzna do dziś otrzymuje mandaty za wykroczenia popełnione przez kolejnego właściciela samochodu. Jakby tego było mało, opiewają one na astronomiczne kwoty. W Holandii, spóźnienie z uregulowaniem mandatu skutkuje automatycznie podniesieniem kwoty następnych kar. W efekcie, dziś mężczyzna ma już do zapłaty około 10 tys. euro (ostatnie posiedzenie sądu dotyczyło tylko części wezwań) kary za wykroczenia, których nie popełnił.

Pan Dariusz nie zamierza dać za wygraną. Jak informuje lokalny portal - elka.pl - już po pierwszym absurdalnym wyroku polskiego sądu skazany skontaktował się ze słynnym "pogromcą mandatów", Emilem Rau. Dzięki niemu mężczyzna zyskał nowego obrońcę - dr Michała Skwarzyńskiego z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W ocenie adwokata polski sąd w ogóle nie powinien rozpatrywać tak absurdalnej sprawy. Przypomniał m.in., że w polskim porządku prawnym zapłacenie mandatu za kogoś innego jest wykroczeniem. "Sąd de facto usankcjonuje coś, co w innym kodeksie jest penalizowane" - przekonywał.

Obrońca zapowiedział złożenie zażalenia na wydane postanowienie sądu.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas