Kupujesz kradzione?
Giełdy samochodowe w naszym kraju wciąż mają się dobrze. Chociaż coraz trudniej sprzedać na nich całe pojazdy, to handel częściami kwitnie.
I trudno się dziwić. Od wejścia Polski do Unii Europejskiej przywieziono do naszego kraju ponad 800 tysięcy samochodów. Najczęściej były to pojazdy kilkuletnie, czasem starsze, zdarzało się, że po stłuczkach.
Te wszystkie auta trzeba teraz naprawić, powymieniać zużyte części, elementy rozrządu, wahacze, końcówki drążków kierowniczych. W wypadku pojazdów uszkodzonych części potrzeba więcej - nie tylko zderzaki, czy blacharka, ale konieczne są np. nowe poduszki powietrzne.
Gdy samochód przywieziony jest "na handel" najważniejsze jest cięcie kosztów. Tymczasem wiele z tych elementów dostępnych jest tylko w ASO, a ceny w nich bywają oderwane od rzeczywistości...
Pół biedy, gdy dostępne są tańsze zamienniki, gorzej gdy dany element występuje tylko "w oryginale".
I tutaj ratunkiem okazuje się giełda. Można na niej kupić praktycznie wszystko. Gdy nawet konkretnej części nie ma tej chwili na stoisku, sprzedawca może ją mieć np. na następny tydzień. Możemy wybierać do woli pomiędzy częściami nowymi i używanymi.
A czy zastanawialiście się kiedyś skąd te części się biorą?
Oczywiście nie mamy żadnych dowodów, by kogokolwiek oskarżać, ale... na myśl przychodzi pamiętna scena ze "Zmienników", gdy w szybę stojącego samochodu zastukał człowiek oferując przebudzonemu taksówkarzowi kołpaki dopiero co zdjęte z jego własnej taksówki. Czy nie jest właśnie tak, że spory procent części, które można nabyć na giełdzie pochodzi z takiego właśnie "nocnego sklepu"?
Ilu z nas pojedzie do ASO, żeby kupić nowy kołpak, który w zależności od rozmiaru i logo, jakim jest opatrzony kosztuje około 150-200 zł? Czy nie lepiej jechać na giełdę, gdzie za 30 - 50 zł stajemy się właścicielem "używki"? Oczywiście można domniewywać, że pochodzi on z rozbitego auta... ale dlaczego właśnie ostatnio ktoś nam taki kołpak ukradł?
Co gorsza, sprawa nie dotyczy tylko części używanych. Ostatnio dotarliśmy do informacji, że z pociągu, którym wieziono do Polski nowe toyoty yaris z trzydziestu samochodów skradziono poduszki powietrzne! Po raz kolejny okazuje się, ze Polak potrafi...
Niestety, dopóki nie będziemy żądać faktur za zakupione towary, a jedynym kryterium będzie cena sprawa pozostanie nierozwiązana... Oczywiście, możemy się oszukiwać, że np. osobnik sprzedający radio bez panela nie jest złodziejem/paserem, bo rzeczony panel zgubił. Ale gdyby nikt z nas nie kupił takiego radia i nikt z nas nie sprzedawał panela, który jest jedyną pamiątką, po egzemplarzu, które nam skradziono, to może nie trzeba byłoby obawiać się, że rano w samochodzie znajdziemy wybitą szybę...
Utopia, prawda...?