Kubica z 88 i z... Orlenem. Szczęśliwe połączenie
Ktokolwiek chociażby otarł się o zjawisko numerologii, ten wie, że numer 88, a z takim w nowym sezonie Formuły 1 wystartuje Robert Kubica, to nic innego jak... szczęśliwa siódemka. Czy mamy podstawy wierzyć, że ta liczba okaże się pomyślna również dla polskiego sponsora zespołu Williams, paliwowego koncernu Orlen?
Związki tej niezwykle ekstremalnej dyscypliny sportu motorowego z producentami paliw i olejów sięgają samego początku ścigania. O ile bowiem kierowca obejdzie się jakoś bez dezodorantu (Rexona, sponsor zespołu Williams), papierosów (to kiedyś, bo dzisiaj to już chyba wręcz nie wypada) czy alkoholu (sporadycznie, ale naprawdę lampkę) to dobry olej jest podstawą smarowania, a co idzie dalej, również działania każdego silnika. A bez dobrego paliwa, ten świetnie nasmarowany silnik, po prostu nigdzie nie zajedzie.
O ile kiedyś można było jeszcze rozróżnić producentów obu tych komponentów to dzisiaj ich dostawcy są praktycznie zunifikowani. Firmy naftowe po prostu zaopatrują zespoły w oleje i paliwo. Mało tego, w zasadzie wszystkie silniki proponowane zespołom przez utytułowanych producentów (Honda, Mercedes-Benz, Renault) testuje się na jednym zestawie paliw i olejów. Dlatego później znajdujemy te produkty w boksach zespołów korzystających z danych napędów, czasami niezależnie od umowy sponsorskiej podpisanej z marką olejową.
Silniki Mercedesa są opracowywane z użyciem olejów i paliw dostarczanych przez markę Exxon, u nas lepiej znaną jako Mobil. Co nie oznacza, że takie właśnie logo sponsorskie odnajdziemy na bolidach stajni Srebrnych Strzał. Sponsorem zespołu jest bowiem marka Petronas, która w swoich medialnych przekazach sugeruje, że jej poziom techniczny zadowala nawet wyśrubowane wymogi inżynierów F1. Co jest sprzeczne z rzeczywistością.
Zupełnie inna sytuacja panuje podczas wyścigów rozgrywanych na rynkach gdzie pewne marki, nawet o globalnym, wydawało by się, zasięgu są znane mniej od uznanych od lat marek lokalnych. Tak sytuacja ma się w USA, gdzie właściciel marki Helix, koncern Shell, rezygnuje z promowania owego znaku na rzecz lubianych w Ameryce znaków Pennzoil i Quaker State, których właścicielem jest właśnie Shell.
Wypada też dodać, że zespoły nie związują się ze swoimi partnerami olejowymi i paliwowymi na całe życie. Do kluczowych firm naftowych, związanych z Formułą 1, zaliczyć trzeba: BP, Mobil, Shell, Agip i Total. Widywane niegdyś pod rękę z marką Shell Porsche, dzisiaj paraduje ze znakami Mobila, zaś charakterystyczne logo Shell znajdziemy na Ferrari, które z kolei kiedyś nie pokazywało się bez smoczego znaczka Agip (później zresztą przebrandowanego na Eni). Z kolei Total zaopatruje zespoły związane silnikowo z Renault, w tym Red Bulla i Toro Rosso. Ciekawostkę może stanowić fakt, że olejowym partnerem seryjnych Renault od zawsze jest marka Elf, którą znamy jeszcze z czasów polskiego rajdowca Błażeja Krupy, później przedstawiciela marki na Polskę.
Skoro zaś wspomnieliśmy o Red Bullu, warto przytoczyć historię sprzed raptem dwóch sezonów. Związany wtedy z Totalem zespół pozyskał olejowego partnera, który wcześniej wspierał McLarena. Ten, wówczas od ponad dwóch dekad związany z Exxon/Mobilem, zmuszony był do awaryjnego poszukiwania nowego partnera. Ostatecznie McLaren zakończył sprawę z BP/Castrolem u boku, co sprawiło, że obie marki wróciły do F1 po długiej nieobecności. Z kolei inżynierowie Red Bulla nie byli zadowoleni z działań marketingowców, gdy okazało się jak wielkiego nakładu pracy wymagało od nich Renault z dostosowaniem nowych olejów do specyfikacji dostarczanych zespołowi silników.
Zespoły F1 chwytają się jeszcze jednego w swoich marketingowych strategiach, a pamiętajmy, że związki z markami naftowymi nigdy nie opiewają na małe kwoty. Otóż bywa, że zespół ma partnera paliwowego, ale przemilcza kwestię olejową. Takie postępowanie wdraża się, kiedy zachodzi możliwość nazwania praktyki partnerskiej monopolistyczną.
Nie zapędzajmy się jednak wyłącznie w uliczkę finansów. Dobry kontrakt reklamowy, poprawa wizerunku i światowa obecność dla naftowej marki to jedno, ale realna współpraca z zespołem F1 to również prawdziwy awans technologiczny. Nie ma chyba na świecie miejsca, może poza NASA, w którym paliwa i oleje ocenia się surowiej i skrupulatniej niż w F1. To w takiej współpracy technologicznej wykuwa się prawdziwa świetlana przyszłość olejowej marki. Właśnie poprzez F1 inżynierowie naftowi uczą się jak budować najlepsze i najwytrzymalsze struktury olejowe i paliwowe na świecie. Dzięki tak nabytej wiedzy, są potem w stanie formułować fantastycznej jakości produkty codziennego użytku dla zwykłego Kowalskiego.
W przypadku zespołu Williams F1, taką olejową marką był w ostatnich latach Petronas. Od sezonu 2019 stanie się nią polski Orlen, który przerabia ponad 35 mln ton ropy rocznie, a sprzedaż detaliczną prowadzi poprzez największą w regionie sieć blisko 2800 stacji paliw. Jest również największym przemysłowym producentem energii elektrycznej o mocach na poziomie 1,9 GWe, zaś w obszarze wydobycia dysponuje własną bazą zasobów ropy i gazu w Polsce i Kanadzie, które na koniec 2017 r. wyniosły 153 mln baryłek.
"Współpraca PKN ORLEN i Williams Martini Racing otwiera nowy rozdział w historii sportów motorowych w Polsce, ale też w budowaniu globalnego zasięgu naszej marki. Grupa ORLEN ma dziś aktywa w pięciu krajach Europy i Ameryki Północnej, a nasze produkty dostępne są w ponad 90 krajach na całym świecie. Jesteśmy przekonani, że zaangażowanie w wyścigi Formuły 1 należy do najskuteczniejszych sposobów promowania marki poprzez sponsoring sportowy. Nie bez znaczenia pozostaje dla nas także fakt, że w bolidzie Williamsa zasiądzie jedyny w historii Polak, Robert Kubica, któremu chcemy towarzyszyć w jego ponownej drodze na szczyt." - powiedział Daniel Obajtek, Prezes Zarządu PKN ORLEN.
Polski koncern naftowy zapłaci ok. 100 milionów złotych za przywilej związku ze sportem motorowym na najwyższym światowym poziomie. W ramach pakietu sponsorskiego logotyp PKN ORLEN pojawi się na bolidach Williams Martini Racing, m.in. na tylnym spoilerze, nosie, układzie dolotowym i każdym z lusterek bocznych. Dodatkowo logotyp koncernu będzie można zauważyć na części podbródkowej kasku kierowców, kombinezonie kierowców i mechaników, a także odzieży personelu zespołu.
Czy można ocenić, że to dobrze wydane pieniądze? Biorąc pod uwagę, że zespół Formuły 1 wydaje dziennie około miliona dolarów, jak najbardziej tak. Gdyby to szybko policzyć, do utrzymania się w formie i prowadzenia prac badawczych i rozwojowych, Williams potrzebuje rocznie około 350 milionów dolarów. Te wydatki pokrywa przecież właśnie z pieniędzy sponsorskich. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że udział Orlenu to tutaj w sumie tylko dziesiąta część budżetu a ekspozycja polskiej marki wydaje się więcej niż zadowalająca.
Dla nas, zwykłych kierowców, alians Orlenu z zespołem Formuły 1 oznacza kilka zmian. Spodziewać się trzeba całej serii ciekawych ruchów marketingowych związanych z sezonem wyścigowym. Być może na stacjach Orlenu przybędzie trochę światowego charakteru, zdjęć wyścigowych bolidów Williamsa. Na półkach sklepowych znajdziemy zapewne wyskokowe napoje Martini oraz dezodoranty wspomnianej już Rexony.
To jednak tylko powierzchowne ruchy. Najważniejsze zmiany zajdą w centrach technologicznych Orlenu. Inżynierowie z Płocka zapewne nieraz polecą do Wielkiej Brytanii czy na tory wyścigowe F1, aby na żywo zapoznać się ze środowiskiem rywalizacji i technologii na najwyższym światowym poziomie. To da im przepustkę do spotkań i inspirujących rozmów, do otrzaskania się w środowisku najlepszych naftowych producentów, ale również do kibicowania naszemu kierowcy F1, Robertowi Kubicy.
Jego powrót za kierownicę bolidu F1 po ośmiu latach przerwy to precedens w tym sporcie. Tym większe są względem niego oczekiwania ale i troska czy udźwignie ciężar takiego powrotu. W udzielonych wywiadach, Kubica zdaje się jednak tryskać optymizmem, a pamiętajmy, że z Williamsem przepracował już cały tegoroczny sezon jako kierowca testowy.
Jak to ujął sam Robert: "Współpraca między PKN ORLEN, a Williams Martini Racing to świetna wiadomość. Nie mogę doczekać się powrotu do F1, jestem dumny, że będę reprezentować Polskę na torach Formuły 1, jeżdżąc bolidem z logotypem naszego narodowego koncernu".
Formuła 1 ma taką rangę i globalny zasięg, że każdy kto tylko może, chce się grzać w jej sławie. Również do grona największych firm naftowych, co jakiś czas próbuje dołączyć kolejna marka, która liczy na sukces marketingowy, ale również na skok technologiczny. Niektóre, jak Orlen czy Petronas, pompują pieniądze w zespoły F1. Inne, jak rosyjski Lukoil, zadowalają się patronatem nad eliminacjami mistrzowskiej formuły, w tym przypadku marka objęła patronatem obiekt w Soczi.
Pomysłów na sprowadzenie F1 do Polski było przez lata wiele. Wiele było również zgryzoty, kiedy odważnie wyszli w tym kierunku Węgrzy i stworzyli Hungaroring, zresztą jeden z ulubionych obiektów naszego mistrza kierownicy. Czy mamy podstawy sądzić, że krok Orlenu to tylko jeden z wielu i w konsekwencji doczekamy się w Polsce nowoczesnego obiektu wyścigowego z prawdziwego zdarzenia?
Czeka na to od lat cała rzesza polskich fanów wyścigów, ale też zawodników i niewątpliwie sponsorów, dla których taki tor byłby świetną okazją do zaistnienia w kontekście wielomilionowego rynku nabywców samochodów i entuzjastów motorsportu. Trzymamy kciuki, za przyszłość Roberta Kubicy i zespołu Williams - Orlen, ale również za odważne kolejne posunięcia płockiego giganta.