Polityka i Kubica, czyli "Polska zawsze wspiera swoich"
Do wczoraj wydawało się, że Robert Kubica jest tak odległy od polityki, jak to tylko możliwe. Nagle okazało się jednak, że to nieprawda.

Ktoś, kto rozgrywa kampanię wyborczą nagraniami z restauracji "Sowa i przyjaciele" wplątał Kubicę w politykę.
"Przypadkiem" nagranie, na którym Mateusz Morawiecki mówi "że na szczęście Kubica raz i drugi złamał rękę", dzięki czemu bank obecnego premiera, a wówczas prezesa, nie będzie musiał go sponsorować, wypłynęło w dniu, w którym Kubica był w Polsce, wypełniając obowiązki wobec jednego ze sponsorów Williamsa (firmy Acronis). Dzięki temu "zbiegowi okoliczności" Kubica jeszcze tego samego dnia mógł się spotkać z Morawieckim i napisać na Instagramie, że "Polska zawsze wspiera swoich (...) No hard feelings i jedziemy dalej", a posłowie PiS mogli ogłosić, że sprawa została wyjaśniona i nie ma o czym mówić.

Skąd takie ciepłe uczucia kierowcy do premiera, który kiedyś cieszył się z wypadku, w którym Kubica niemal nie zginął? Cóż, sponsorem Kubicy od dłuższego czasu jest państwowy Lotos, zaś wczoraj kierowca pojawił się w siedzibie państwowego Orlenu. A trzeba pamiętać, że rząd zamierza połączyć oba paliwowe koncerny w jeden.
Jedną i drugą firmę stać na wyłożenie poważnych pieniędzy, wystarczających, by kupić miejsce kierowcy w wielu zespołach Formuły 1. A premierowi rządu optyka zmieniła się przez te lata i wygląda na to, że dziś nie ma już nic przeciwko sponsorowaniu Kubicy. Szczególnie, że wydawał będzie nieswoje pieniądze, a w świat może pójść komunikat, że dzięki polskiemu rządowi Kubica wrócił do Formuły 1. Bo przecież "Polska zawsze wspiera swoich".
Taki przekaz będzie tym cenniejszy, że trwa kampania samorządowa, w przyszłym roku czekają nas wybory parlamentarne, a rok później - prezydenckie. W szerokim gronie kibiców Roberta Kubicy na pewno znajdą się osoby, które docenią pomoc udzieloną kierowcy.

A co, dzięki zaangażowaniu się w kampanię wyborczą (bo trudno inaczej nazwać wspólne zdjęcie z premierem tydzień przed wyborami), zyska sam Kubica? Cóż, trzeba pamiętać, że w tym momencie Polak ma już 33 lata, a w tym wieku karierę w F1 raczej się kończy niż zaczyna. Na przyszły rok Williams zatrudnił właśnie nowego kierowcę, George'a Russella, który urodził się w...1998 roku, jest więc od Kubicy młodszy o równe 13 lat. W tym samym wieku jest zresztą Lance Stroll, a Siergiej Sirotkin jest tylko 3 lata starszy.
Wygląda więc na to, że jedyną szansą Polaka, na starty wyścigach jest budżet, który pozwoli kupić miejsce w bolidzie. Budżet, który zależy od Mateusza Morawieckiego.
Jak duży? Pojawiają się nieoficjalne doniesienia, że chodzi o 40 mln zł. To tak, jakby każdy Polak zapłacił złotówkę.
(MD)