Koniec z importem używanych aut. Polska zamknie granicę!

Zniesienie tzw. „opłaty recyklingowej”, która do końca grudnia 2015 roku pobierana była przy pierwszej rejestracji pojazdu na terenie naszego kraju, zaowocowało skokowym wzrostem importu używanych aut.

Wiele wskazuje na to, że takie widoki na granicach wkrótce staną się przeszłością
Wiele wskazuje na to, że takie widoki na granicach wkrótce staną się przeszłościąMichał KośćReporter

Obniżenie kosztów sprowadzenia auta o 500 zł sprawiło, że rodacy tłumnie ruszyli w poszukiwaniu "samochodowego złomu" do Niemiec. Udział w imporcie najstarszych pojazdów, w wieku powyżej 10 lat, wyniósł w pierwszych dwóch miesiącach bieżącego roku rekordowe 35 procent! By temu zaradzić rząd przygotowuje nowe przepisy mające wstrzymać napływ do naszego kraju używanych pojazdów zza zachodniej granicy.

Unijna rozporządzenia gwarantują każdemu obywatelowi Wspólnoty swobodny przepływ towarów i usług. Polski ustawodawca nie może więc zakazać importu używanych pojazdów. Może natomiast zamknąć granicę przed napływem odpadów, do których przewozu wymagane są specjalne koncesje. W jaki sposób odróżnić leciwy, sprawny pojazd od wraku? Z pomocą przyjść mają nowe, Wojewódzkie Stacje Kontroli Pojazdów, które podlegać mają bezpośrednio pod marszałków województw.

Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury chcą, by każdy pojazd w wieku powyżej 9 lat, przed pierwszą rejestracją na terenie naszego kraju, wysyłany był na dokładne badanie techniczne w nowych, wyznaczonych specjalnie do tego celu, stacjach diagnostycznych. Wiek 9 lat nie wziął się znikąd. Zaczerpnięto go z niemieckich doświadczeń tzw. premii wrakowych. W ramach nich niemieccy nabywcy mogli starać się o dopłatę do nowego auta złomując swój dotychczasowy pojazd w wieku właśnie co najmniej 9 lat. Taki staż, zdaniem specjalistów z TUV i ADAC, wyznaczać mógł kres sprawności technicznej pojazdu.

Polskie plany zakładają, że każde z województw dysponować będzie tylko jedną Wojewódzką Stacją Kontroli Pojazdów. Oficjalnie chodzi o to, by wyeliminować ryzyko korupcji wśród diagnostów. Nieoficjalnie - wydłużające się kolejki mają zniechęcić importerów najstarszych aut. Tylko w lutym sprowadzono do Polski niemal 70 tys. używanych aut, z których niemal połowa legitymowała się wiekiem powyżej 8 lat. Oznacza to, że - tylko w jednym miesiącu - diagności w 16 Wojewódzkich Stacjach Kontroli Pojazdów będą musieli przebadać aż 35 tys. pojazdów! Nowe przepisy nie regulują maksymalnego terminu oczekiwana na badanie. Może się więc okazać, że po sprowadzeniu starego auta, na sam przegląd trzeba będzie czekać dobre pół roku...

Na tym jednak nie koniec. Projekt rozporządzenia przewiduje, że jeden pojazd będzie mógł podejść do badania tylko dwukrotnie. Jeśli za pierwszym razem diagnosta stwierdzi poważne usterki, wyda dyspozycję ich usunięcia i odeśle kierowcę na koniec listy oczekujących na badanie (VIN auta przy każdorazowym przeglądzie trafiać ma do ogólnopolskiej bazy danych). Gdy drugi przegląd również zakończy się niepowodzeniem samochód uznany zostanie za "odpad", co oznacza, że nie będzie miał prawa rejestracji w Polsce. Właściciel, zgodnie z unijnym prawem, będzie oczywiście miał prawo dysponowania swoim mieniem (a więc zbycia pojazdu), ale raz uznany za odpad samochód nie przekroczy już granicy UE. Pozostanie więc albo sprzedaż starego auta za wschodnią granicę, albo jego złomowanie w wyznaczonym do tego punkcie.

Jedynym pocieszeniem dla handlarzy pozostaje fakt, że rozporządzenie nie przewiduje podniesienia aktualnych stawek za pierwsze badanie techniczne. W rzeczywistości sprawia jednak, ze decydując się na zakup starego samochodu importerzy "zamrożą" swoje aktywa na długie miesiące ryzykując przy tym zakaz rejestracji pojazdu w Polsce.

Chociaż rzecznik Ministerstwa Infrastruktury nabrał wody w usta, wiadomo, że projekt nowych przepisów trafił już do uzgodnień międzyresortowych. Pierwsze czytanie nowej ustawy w sejmie zaplanowano na maj. Jeśli parlament nie wniesie sprzeciwu, nowe przepisy mogą zacząć obowiązywać przed końcem wakacji.

PS. Niestety, proponowane w naszym materiale zmiany, które - rzekomo - przygotowywane są przez urzędników Ministerstwa Infrastruktury to nasz primaaprilisowy żart.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas