Koniec silników Andorii?
Małopolska fabryka silników wysokoprężnych Andoria w Andrychowie może zostać bez prądu i ogrzewania. Jeśli dodać do tego długi i zablokowane konta, to nie ma wątpliwości, że zakładowi grozi zatrzymanie produkcji, a półtoratysięcznej załodze utrata miejsc pracy.
Firma winna jest ogromne kwoty energetyce beskidzkiej i elektrociepłowni. To właśnie one grożą jej odcięciem dostaw. Zakład miał zostać pozbawiony prądu i ogrzewania już wczoraj. Na razie do tego nie doszło, ale sytuacja Andorii jest bardzo trudna.
-
Wciąż trwają rozmowy o spłaceniu długu, więc produkcja nie stanęła. Staramy się doprowadzić do tego, by płatności na bieżąco były regulowane. Negocjujemy spłatę długu w ratach
- tłumaczy dyrektor Zakładu Energetycznego Wiesław Augustyniak.
Paradoksalnie, Andoria ma duże zamówienia na silniki i prasy, np. z Azji, nie ma jednak środków na uruchomienie produkcji. Firma próbowała znaleźć nawet inwestora, który byłby w stanie wyłożyć potrzebne 15 mln zł. Kryzys w przemyśle motoryzacyjnym powoduje jednak, że nie jest to łatwe. Andorii mogłyby pomóc banki, jednak nie chcą tego zrobić, bo konta zakładu są zablokowane.
-
Wynagrodzenia mamy, ale jak Andoria płaci. Był taki moment, że nie płaciła
- twierdzi jeden z członków półtoratysięcznej załogi firmy.
Teraz z wypłatami dla załogi i firm współpracujących jest nieco lepiej. Ale tylko nieco, bo dziś - w połowie lutego - Andoria płaci za grudzień.