Koniec pouczeń? Tylko mandat? A może zlikwidować taryfikator?
Do Sejmu wpłynęła petycja, której anonimowi autorzy postulują wykreślenie przepisu, pozwalającego policjantom stosowanie pouczeń wobec sprawców wykroczeń drogowych. Dzięki temu nikt już nie wymigałby się od mandatu lub kary, wymierzanej przez sąd.
Zapytaliśmy internautów, czy to dobry pomysł. Aż 92 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie. Są jednak i tacy, którym wspomniana wyżej propozycja się podoba. Zresztą z różnych powodów, co widać w komentarzach...
"AAA" jest "za" w imię demokracji: "Dobra ustawa. Powiedzcie szczerze, kiedy dostaliście pouczenie (...)? Dla was mandaty za przekroczenie prędkości o 20 km, a dla znajomych policjantów, ministrów i prawników pouczenie za przejazd na czerwonym."
"Pouczenia powodują poczucie bezkarności. Badania psychologiczne wyraźnie wykazują: tylko natychmiastowa kara i zero tolerancji" - powołuje się na naukę "Lekarz".
"W pełni popieram. Sam jestem kierowcą, zapłaciłem już nie jeden mandat, ale jak widzę, co dzieje się na polskich drogach, jak widzę agresję, arogancję i chamstwo, jestem tylko za mandatami i to jeszcze podwyższonymi. (...) Ludzi lekceważących przepisy, uważających innych kierowców za wrogów (...) należy bezwzględnie eliminować z ruchu drogowego. A nic tak nie boli, jak drenaż kieszeni" - pisze "Woody".
"Tylko surowe kary finansowe są w stanie nauczyć jazdy samochodem" - wtóruje mu "Marek".
"Pouczenia by były ok, pod warunkiem jasno określonych zasad, kiedy to pouczenie powinno być udzielone, a nie tak jak teraz, zależne od decyzji policjanta. Niekoniecznie tutaj chodzi nawet o łapówki, ale o zwykłą niesprawiedliwość. (...) Kiedyś policja mnie zatrzymała za przejście na czerwonym. Proponuję, że może pouczenie, a ten mi wprost: "za mało się znamy". Dlatego wg mnie lepiej w ogóle [pouczenia] zlikwidować. A w zamian za to zmniejszyć punkty/mandaty za naprawdę drobne przewinienia"- postuluje "Kierowca".
Ciekawy, choć nieco karkołomny, przyznajmy, wywód natury prawno-filozoficznej snuje "cadi": "Pouczenie zamiast kary za popełnione drobne wykroczenie może i jest ok, ale co z sytuacją, kiedy kierowca uważa, że nie popełnił żadnego wykroczenia, a policjant go upomina? Przepisy nie przewidują odmowy przyjęcia pouczenia, tak jak np. mandatu, a to oznacza uznanie kierowcy za winnego, bez możliwości odwołania się. Czyli co, policjant staje się "nieomylnym sędzią"?
W sytuacjach takich, jak opisywana, zawsze pojawiają się dwa klasyczne pytania: kto za tym stoi i komu to służy? Czy rację ma "Obserwator" pisząc, że "to totalna opozycja wymyśliła tę bzdurę, by przysporzyć PiS-owi przeciwników"? Cóż, my twórców anonimowej petycji upatrywalibyśmy raczej w kręgach zbliżonych do ministerstwa finansów i resortu spraw wewnętrznych.
Przypomnijmy sobie ostatni, trwający kilka miesięcy protest policjantów. W przypadku drogówki polegał on na dużo częstszym niż zazwyczaj sięganiu po pouczenia niż bloczki mandatowe. Jak pokazały statystyki, nie wpłynęło to negatywnie na bezpieczeństwo ruchu, mierzone liczbą wypadków i ich ofiar. Fatalnie natomiast odbiło się na dochodach budżetu państwa. Jak poinformowano, od lipca do końca listopada, czyli w czasie wspomnianego strajku włoskiego, policjanci wystawili o 3 miliony mandatów mniej niż w tym samym okresie roku poprzedniego - zamiast 14, tylko (?) 11 mln. Wpływy z kar zmniejszyły się o niebagatelną kwotę 400 mln zł.
Likwidacja instytucji pouczeń wytrąci na przyszłość wygodną broń z ręki policyjnych związkowców. No i sprawi, że lepiej będzie się zgadzała kasa. Innego wytłumaczenia sensu postulowanych zmian nie widzimy.
A na koniec przytoczmy jeszcze dwa wpisy internautów.
"Osobiście uważam, że dużo lepszą zmianą jest zniesienie taryfikatora (zostają tylko punkty karne) i policjant na miejscu decyduje o wysokości mandatu (w standardowym przedziale 20-500 zł)" - proponuje "Golgotha ".
Z inną inicjatywą występuje "traktorek": "A ja mam anonimową petycję, żeby zlikwidować możliwość wnoszenia petycji."