Koniec obniżek na stacjach? Będzie już tylko drożej!?

Jednym z niewielu pozytywnych następstw koronawirusa jest zauważalny spadek cen paliw, podyktowany skokowym obniżeniem popytu. Najnowsze dane pozwalają jednak sądzić, że na długotrwałe obniżki kierowcy nie mają co liczyć.

Wdrażane obecnie w wielu krajach "odmrażanie" gospodarki sprawia, że ludzie coraz częściej wychodzą z domów i wracają do aktywności zawodowej. W obawie przed zakażeniem wielu z nich rezygnuje jednak z transportu zbiorowego na rzecz własnych czterech kołek. To z kolei pozwala sądzić, że poziom popytu na paliwa odbudowany zostanie zdecydowanie szybciej, niż mogło się to wydawać.

Przykładowo porannych ruch na ulicach Kantonu, Pekinu czy Szanghaju jest ostatnio większy niż średnia z roku 2019! Dla porównania liczba pasażerów podróżujących metrem, w stosunku do kwietnia ubiegłego roku, spadła w Kantonie o 39 proc, w Szanghaju o 29 proc., a w Pekinie aż o 53 proc!

Podobnie było też w czasie trwającego od 1 do 5 maja chińskiego święta pracy. Jak podają lokalne władze, natężenie ruchu kołowego w obrębie samej tylko aglomeracji Pekinu wzrosło wówczas o 15 proc. Dla porównania zainteresowanie Chińczyków podróżami samochodem i pociągiem spadło w tym czasie o odpowiednio 76 proc. i 86 proc!

Reklama

Identyczny trend zaobserwować można również na Starym Kontynencie. Jak informuje branżowy serwis "autonews.com", w Berlinie - jednym z pierwszych miast, które zdecydowały się na cofnięcie części ograniczeń w swobodnym przemieszczaniu się - liczba pasażerów korzystających z transportu publicznego kształtuje się obecnie na poziomie minus 61 proc. w stosunku do normy. Dla porównania natężenie ruchu kołowego jest obecnie tylko o 28 proc. niższe niż zazwyczaj!

Zjawisko potwierdzają również dane z aplikacji Apple Maps. Przykładowo w Madrycie ruch uliczny jest obecnie o 68 proc. mniejszy niż zwykle, ale spadek liczby pasażerów transportu publicznego wynosi 87 proc. Podobnie jest chociażby w stolicy Kanady - Ottawie. Obecnie natężenie ruchu drogowego określane jest na 40 proc. poniżej normy (w kwietniu było to minus 60 proc.). Bez zmian pozostaje za to obłożenie metra, które w marcu i kwietniu przewoziło średnio aż o 80 proc. mniej pasażerów niż normalnie!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy