Kierowcy TIR-ów to mordercy i drogowi bandyci? Bzdury!
Oczywiście znowu narażę się dużej liczbie wszechwiedzących "znawców" i domorosłych "ekspertów", ale nie mogę zgodzić się z propagowanymi często stwierdzeniami, że kierowcy TIR-ów to mordercy, drogowi bandyci itd.
Przede wszystkim jest to niezdrowe uogólnianie, bardzo krzywdzące dla tysięcy kierowców wielkich ciężarówek, którzy uczciwie wykonują bardzo ciężką pracę, w dodatku za marne często pieniądze.
Po drugie, te wszelkie histeryczne wypowiedzi kierowców tzw. osobówek o rzekomym wielkim zagrożeniu powodowanym przez TIR-owców kojarzą mi się z kompleksem słabszego, który nienawidzi silniejszego tylko dlatego, że jest od niego silniejszy.
Po trzecie, do ewentualnych ocen zachowań innych kierowców mogą być najbardziej uprawnieni ci kierowcy, którzy jeżdżą najwięcej, a więc także najwięcej widzą, obserwują. Czy o kwalifikacjach i obyczajach na drodze ma prawo wypowiadać się ktoś, kto codziennie podróżuje samochodem tylko do pracy i do domu, w sobotę lub niedzielę jeździ do hipermarketu po zakupy albo na działkę, a raz w roku na urlop?
TIR staranował biedne małe autko
Niestety, większość ludzi nie potrafi patrzeć analitycznie i obiektywnie na otaczającą rzeczywistość. Bardzo łatwo ulegamy emocjom, lubujemy się w ferowaniu ocen i wyroków. Codziennie w naszym kraju kierowcy samochodów osobowych powodują śmierć przynajmniej 6 osób. Tego jednak jakoś nie dostrzegamy, to nam "rozmywa się" w statystyce i na nikim nie robi wrażenia. Kierowcy TIR-ów powodują śmierć 1 osoby co trzy dni, a więc 18 razu rzadziej (dane Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji za rok 2012).
Wiedzę o wypadkach drogowych czerpiemy głównie z mediów, a te bardzo lubią opisywać różne sensacyjne wydarzenia, niestety często w sposób mało rzetelny, fachowy i obiektywny. "Kierowca TIR-a staranował samochód osobowy" - pisze jakaś reporterka i wszyscy już rzucają gromy na tego "wstrętnego brutala", który rozjechał biedne, małe autko. Nie wspomina się już jednak o tym, że kierowca tegoż autka zajechał drogę TIR-owi albo nie ustąpił mu pierwszeństwa i tamten nie mógł uniknąć zderzenia.
No, ale tytuł jest sensacyjny, przyciąga czytelnika, a o to przecież chodzi. Szkoda, że tak wielu nie potrafi oddzielić ziarna od plew, wyłowić z tej medialnej paki tego, co może być prawdą, a co jest tylko nadmuchaną sensacją.
Często ulegamy też osobistym wrażeniom, które, choćby najprawdziwsze, nie mogę jeszcze oddawać obiektywnego obrazu całego zjawiska. Jakiś kierowca ciężarówki zachowa się wobec nas nieelegancko albo niebezpiecznie i już wołamy "to bandyci, to chamy". Lekarz źle nas potraktuje, to zaraz krzyczymy, że to lekarska mafia... Czy jednak takie osobiste przeżycia dają rzetelny i prawdziwy obraz całej grupy zawodowej?
Osobówki zabijają 18 razy częściej
Zajrzyjmy znowu do wypadkowych analiz. W wypadkach z udziałem TIR-ów (jako sprawców) w 2012 roku ranne zostały 983 osoby, podczas gdy kierowcy samochodów osobowych spowodowali obrażenia u 30.989 osób, motocykliści u 1.064 osób, a rowerzyści u 1.631 osób.
To mówi samo za siebie! Nawet motorowerzyści spowodowali więcej zranień u ofiar wypadków (985) niż kierowcy TIR-ów.
Jeszcze bardziej wymowne są statystyki dotyczące pijanych sprawców wypadków. W 2012 roku wypadki z zabitymi lub rannymi spowodowało 1.742 nietrzeźwych kierowców samochodów osobowych, 206 rowerzystów, 159 motorowerzystów, 120 motocyklistów i tylko 49 kierowców ciężarówek będących pod wpływem alkoholu. Bez wątpienia jest to także wskaźnik profesjonalizmu i podejścia do kwestii bezpieczeństwa w poszczególnych grupach kierujących pojazdami.
Aby ta analiza była zupełnie obiektywna, warto też zwrócić uwagę na proporcję liczby pojazdów w wypadkowej statystyce. W Polsce mamy około 1.800.000 ciągników siodłowych z naczepami, której zazwyczaj potocznie (chociaż nieściśle) nazywa się TIR-ami. Samochodów osobowych jest 10 razy więcej, czyli nieco ponad 18 milionów, a motocykli ponad 1 milion.
Gdyby teraz porównać te proporcje do liczby wypadków, to i tak okazałoby się, że kierowcy samochodów osobowych i motocykliści zabijają dwukrotnie więcej osób, niż TIR-owcy i trzykrotnie więcej ranią.
TIR-y więcej jeżdżą, a powodują mniej wypadków
Do tego dochodzi jeszcze jeden czynnik porównawczy, chociaż trudny do precyzyjnych obliczeń. Warto jednak zastanowić się, ile kilometrów dziennie pokonują kierowcy TIR-ów, a ile samochodów osobowych, motocykli, motorowerzyści i rowerzyści.
Średnio kierowca TIR-a pokonuje dziennie około 320 km (wliczając w to dni odpoczynku). Kierowca samochodu osobowego (tzw. kierowca - amator) około 37 km, motocyklista około 25 km (motocykl to pojazd sezonowy), a rowerzysta około 18 km. Są to średnie obliczenia roczne.
Gdy więc wysilimy nieco wyobraźnię i zaangażujemy do pracy swoje szare komórki, to łatwo dojdziemy do wniosku, że ta statystyka jest jeszcze bardziej korzystna dla TIR-ów. Jeśli stworzylibyśmy wskaźnik liczby wypadków na 1 przejechany kilometr, to okazałoby się, że kierujący pozostałymi pojazdami są od 30 do 40 razy bardziej niebezpieczni niż kierowcy TIR-ów!
Czy umiałbyś jeździć TIR-em?
Kiedy widzę zmagania kierowców małych osobówek, którzy szarpią się z kierownicą, wykonują mnóstwo niepotrzebnych manewrów próbując zaparkować w miejscu, gdzie ktoś inny wjechałby dużą ciężarówką, to właśnie taka myśl mi się nasuwa: a co by było, gdyby posadzić cię za kierownicą TIR-a?
Miałem okazję jeździć TIR-em - chłodnią, więc wiem z autopsji, jak kieruje się takim pojazdem. Między bajki można włożyć historie o TIR-ach mknących po autostradach 160 km/h. Chyba że w amerykańskich filmach przygodowych...
Wielokrotnie zarzuca się, że jeden TIR wyprzedza powoli drugiego, a mistrzowie kierownicy w osobówkach już się niecierpliwią, trąbią, migają światłami. A dlaczego tak jest? Bo taki zestaw, ciągnik siodłowy z naczepą załadowany kilkudziesięcioma tonami nie ma takiego przyspieszenia jak samochód osobowy. Jest też o wiele dłuższy. Tu nie wystarczy tylko mały myk kierownicą. Często, jeśli na danym odcinku drogi nie podejmę wyprzedzania, to już potem przez wiele kilometrów nie dam rady tego uczynić.
Bardzo często osobówki potrafią wjechać przed TIR-a, po czym gwałtownie hamują. A czy wiecie, jak hamuje się takim zestawem? Czy może grozić gwałtowne "depnięcie" w hamulec?
A jak wygląda skręcanie? Trzeba dobrze patrzeć w lusterka, by nie ściąć sygnalizatora, znaku, nie przejechać po nogach pieszym stojącym przy przejściu, nie zabrać za sobą innego samochodu. Już samo utrzymanie się w granicach pasa ruchu wymaga dużej precyzji, bo pojazdy te mają 2,5 metra szerokości (bez lusterek).
Warto więc okazać trochę szacunku dla tych, którzy potrafią kierować takimi pojazdami, bo jest to naprawdę wyższa szkoła jazdy.
Nie wal w osobówkę, wal w kolegę
Pamiętamy zapewne sensację, jaka powstała wokół wypowiedzi pewnego instruktora, który szkoląc kierowców ciężarówek radził, aby w przypadku zagrożenia wybrać uderzenie w samochód osobowy.
Nie chcę tego oceniać, bo nie ufam medialnym sensacjom, nie wiem w jakim kontekście była wypowiadana taka rada, a tym bardziej nie popieram nagrywania kogoś i składania donosów.
Opowiem za to inną historię. Dwa lata temu na trasie Warszawa-Katowice, na odcinku o ruchu dwukierunkowym (z powodu remontu sąsiedniej jezdni) z bocznej drogi wyjechał nagle samochód osobowy wprost pod TIR-a. Kierowca ciężarówki chcąc uniknąć zderzenia gwałtownie skręcił z lewo, powodując zderzenie czołowe z innym, jadącym z przeciwka zestawem. W wyniku tego kierowca uderzonego TIR-a został zakleszczony w zmiażdżonej kabinie i spłonął w niej żywcem.
Sam byłem świadkiem zdarzenia, kiedy to na jadącą przede mną cysternę zmierzał z przeciwka mały peugeot, który usiłował wyprzedzić na zakręcie inne auto. Kierowca cysterny chcąc ratować nieobliczalnego pirata z osobówki zjechał do rowu i położył zestaw na boku, a peugeot spokojnie pojechał dalej.
Zadam więc pytanie: co Wy zrobilibyście w takiej sytuacji? Czy ryzykowalibyście zderzenie czołowe z drugim TIR-em, aby ratować osobówkę? Czy zjeżdżalibyście do rowu, ryzykując ciężkimi obrażeniami, urazem kręgosłupa po to, by ratować idiotę, który jedzie prosto na Was?
To też są ludzie!
Nie zamierzam wcale gloryfikować kierowców TIR-ów, bo i w tej grupie zawodowej zdarzają się różni ludzie, także czarne owce, osobnicy pozbawieni kultury. Jak w każdej. Nie mogę jednak zrozumieć bezmyślnej nagonki i rzucania oszczerstw pod adresem tysięcy tych kierowców, którzy wykonują profesjonalnie naprawdę niełatwą pracę i mają zazwyczaj znacznie większe kwalifikacje i doświadczenie, niż inni zmotoryzowani.
Kiedyś kierowców TIR-ów nazywano królami szos. Bo zarabiali bardzo dobrze, bo mogli zwiedzać świat. Dziś są to wyrobnicy, ciężko harujący, nocujący w samochodach, myjący się na stacjach benzynowych, jedzący często byle co i byle gdzie. Zmuszani do gonitwy z czasem, do jeżdżenia przeładowanymi samochodami, pokonującymi codziennie setki kilometrów w bardzo różnych warunkach, które często odbijają się bardzo negatywnie na ich zdrowiu.
Zachowajmy więc chociaż odrobinę uczciwości i obiektywizmu, zanim zaczniemy uogólniać, wyzywać, rzucać w kogoś błotem. Czy sami zawsze postępujemy tak wzorowo i bezpiecznie? Nie ulegajmy medialnej psychozie i histerii. Spróbujmy myśleć samodzielnie, a nie chwytać bezkrytycznie to, co podsuną nam inni.
Polski kierowca