Już nie tylko samochody. Chińskie marki podbijają kolejny europejski rynek

Europejscy producenci biją na alarm. Firmy oponiarskie z Chin oraz Indii stopniowo przejmują rynek Starego Kontynentu, oferując swoje produkty w dużo niższych cenach od konkurencji. Problem w tym, że niskie koszty produkcji wynikają m.in. z braku regulacji i dużo lżejszych norm, a to z kolei przekłada się na gorszą jakość produktu. Sytuację może dodatkowo pogłębić embargo na sadzę techniczną.

Firma Michelin poinformowała o wyraźnym spadku sprzedaży w pierwszym półroczu 2024 roku. Jak zaznaczył w przemówieniu Florent Menegaux - dyrektor oponiarskiego koncernu - z podobnym problemem od pewnego czasu zmagają się także inni europejscy producenci. Wśród powodów pogarszającej się sytuacji wymienia się m.in. rosnące koszty produkcyjne oraz coraz silniejszą ekspansję azjatyckich producentów. Zdaniem dyrektora Michelin - chińskie i azjatyckie firmy oponiarskie są w zasadzie bezkonkurencyjne pod kątem oferowanych cen.

Europejscy producenci opon stoją na przegranej pozycji

Początkowo dominacja azjatyckich przedsiębiorstw była zauważalna głównie na rynku opon do pojazdów rolniczych i ciężarowych. Z czasem jednak chińskie i indyjskie koncerny zaczęły coraz mocniej rozpychać się wśród dostawców opon do samochodów pasażerskich. Sytuacja ta uległa dodatkowemu pogorszeniu w momencie wybuchu wojny w Ukrainie i powiązanym z tym zerwaniem europejskiego łańcucha dostaw. Fakt znaczących podwyżek cen energii oraz utrudnienia w transporcie spowodowały, że europejscy producenci znaleźli się na odgórnie przegranej pozycji względem stale napływającej konkurencji z Dalekiego Wschodu. Co więcej - jak zauważył serwis Money.pl - konkurencji nie do końca uczciwej. Dlaczego?

Reklama

Problemem europejskie normy technologiczne i środowiskowe

Zdaniem cytowanego przez portal Piotra Sarneckiego - dyrektora generalnego Polskiego Związku Producentów Opon (PZPO) - problemem są m.in. wyśrubowane europejskie normy technologiczne i środowiskowe, których zakłady produkcyjne w dalekiej Azji po prostu spełniać nie muszą. Przestrzeganie licznych unijnych rozporządzeń i konieczność wykorzystywania bezpiecznych, przebadanych i stale monitorowanych surowców, znacząco zwiększa koszt produkcji i tym samym wpływa na końcową cenę opony. Azjatyccy producenci przejmować się takimi kwestiami nie muszą, a tym samym mogą produkować taniej i ostatecznie taniej też eksportować.

Jednocześnie na braku istotnych regulacji traci jakość samego produktu. Jak zauważa Piotr Sarnecki - opony pochodzące z dalekiej Azji w wielu przypadkach okazują się gorsze nawet od budżetowych opon europejskich producentów. W przypadku drogi hamowania na śniegu, różnice dochodzą nawet 10 metrów. Ba - w porównaniu do opon klasy premium, niektóre opony z Chin czy Indii wypadają jeszcze gorzej. Potwierdzać to mają badania porównawcze wykonane na zlecenie PZPO.

To nie koniec kłopotów europejskich koncernów oponiarskich

Dla klientów najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze jest jednak cena, a ta w przypadku chińskich opon potrafi być nawet o 30 proc. niższa w porównaniu do opony europejskiej. Co więcej - wszystko wskazuje na to, że sytuacja europejskiego rynku oponiarskiego wkrótce ulegnie dalszemu pogorszeniu. Powodem ma być całkowite embargo na rosyjską sadzę techniczną, która stanowi jeden z ważniejszych elementów opony. Dotychczas to właśnie ten kierunek stanowił dla Starego Kontynentu najtańsze źródło tego surowca.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michelin | opony samochodowe | chińscy producenci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy