Jeździł autem po Śniardwach i wpadł. Służby są bezradne

Sławomir Matz
Służby rozkładają ręce w związku z brakiem wyobraźni u niektórych kierowców. Śmiałkowie wjeżdżają na zamarznięte jeziora i stwarzają zagrożenie dla innych. W ostatnim czasie na Śniardwach pod autem załamał się lód. Kierowcy prawdopodobnie ujdzie to na sucho.

Spis treści:
Rokrocznie, zwłaszcza w okresie ferii zimowych, służby apelują o ostrożność przy wchodzeniu na zamarznięte jeziora. Wielu nieroztropnych śmiałków decyduje się wybierać na piesze wycieczki po lodzie, mimo braku siarczystego mrozu.
Czasami dochodzi do incydentów wymagających interwencji służb ratowniczych. Skoro sama wędrówka po kruchym ludzie może okazać się ryzykowna, to wjazd samochodem wydaje się wręcz przepisem na katastrofę. A jednak, kierowcy testują co roku nie tylko wytrzymałość lodu, ale i własne szczęście. Najświeższym przykładem tego, jak skończyć może się chwila doskonałej zabawy, jest incydent z jeziora Śniardwy, który miał miejsce 23 lutego.

Odjechali na 800 m od brzegu i wpadli. Nie potrafili się wytłumaczyć
Niepokojący obraz wyłaniający się z tafli jeziora, zauważyli ratownicy z Mazurskiej Służby Ratowniczej, którzy poruszali się poduszkowcem po jeziorze, badając grubość lodu. W okolicach wsi Nowe Guty zauważyli oni wystający spod lodu tył auta osobowego. Tuż obok stało dwóch mężczyzn w wieku około 30 - 35 lat.
Okazało się, że mężczyźni chwilę wcześniej poruszali się zanurzonym autem. Nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego odjechali aż 800 m od brzegu. Zapewnili, że samodzielnie wyciągną auto i nie będą potrzebowali pomocy ratowników.
Mazurska Służba Ratownicza oferuje pomoc w takich przypadkach, jednak nie w ramach wolontariatu. W przypadku udzielenia pomocy, właściciel auta musiałby ponieść koszty akcji.
Całe zdarzenie zostało uwiecznione. Samochód jechał szybko
Chwilę przed feralnym zdarzeniem, popis kierowcy został zarejestrowany najprawdopodobniej przez przypadkowego świadka. Na nagraniu widać ludzi spacerujących po tafli jeziora, podczas gdy w tle jedzie rozpędzone auto.
Na udostępnionym nagraniu widać, że kierowca wykonuje niebezpieczne manewry, wprowadzając samochód w poślizg przy dużej prędkości. W pewnym momencie lód pod samochodem się załamuje, kończąc pełną adrenaliny rozrywkę.
Ratownicy rozkładają ręce. Policja nie może nic zrobić
To nie jest jednostkowy przypadek. Ratownicy zwrócili uwagę na to, że tydzień wcześniej co najmniej 5 razy obserwowano, jak kierowcy jeździli autami po lodzie. W sobotę, 15 lutego, w pobliżu plaży w Nowych Gutach, pod kolejnym z aut miał się załamać lód. Po przybyciu na miejsce, ratownicy nikogo nie zastali. Auto musiało zostać wcześniej wyciągnięte.
Na nic się zdają apele służb ratunkowych. Kierowcy rządni przygód wjeżdżają na taflę wody, czując się bezkarnie. Ratownicy nie wzywają policji do opisanych wcześniej incydentów wiedząc, że policja nie może nic z tym zrobić. W Polsce brakuje przepisów sankcjonujących brak wyobraźni u kierowców wjeżdżających na zamarznięte jeziora.