Jeżdżą "na zderzaku", a pierwszy toruje drogę
Podobno szary obywatel nie powinien wiedzieć trzech rzeczy: jak się robi kiełbasę, uprawia politykę i jak funkcjonuje Biuro Ochrony Rządu. Nam udało się podpatrzyć, co potrafi BOR.
Sytuację panującą na rondzie Jazdy Polskiej w Warszawie scharakteryzować można w dwóch słowach - wieczny korek. Są jednak kierowcy, którzy w tym samochodowym ścisku i tłoku czują się lepiej niż na pustej, szerokiej autostradzie. I nie są to taksówkarze...
Na rondo, od strony centrum miasta, wpada nagle kolumna składająca się z trzech czarnych, tajemniczo wyglądających pojazdów. Przewodzi jej potężne BMW X5, w środku jedzie BMW serii 7, a peleton zamyka jeszcze jedno X5. Wszystkie auta są wyposażone w czerwono-niebieskie koguty i sygnały uprzywilejowania. Przestraszeni i zdezorientowani kierowcy próbują ustąpić miejsca kolumnie, ale w korku, na środku skrzyżowania nie jest to takie łatwe. Mimo że jest bardzo wąsko, czarne "beemki" przejeżdżają rondo z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, wyprzedzając wszystkie auta z precyzją, jakiej nie powstydziłby się saper.
Auta jadą bardzo blisko siebie, niemal "na zderzaku". Ich kierowcy niemal w tej samej chwili włączają kierunkowskazy, zmieniają pasy ruchu, zaczynają hamowanie i przyspieszają. Przez moment wydaje się, że auta są "zespawane" ze sobą i kieruje nimi ten sam człowiek.
Kilka minut później kolumna zatrzymuje się przed Urzędem Rady Ministrów. Ze środkowej limuzyny wysiada szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso i wita się z premierem Jarosławem Kaczyńskim. W tym samym czasie z pozostałych aut wyskakują dżentelmeni w ciemnych garniturach i okularach. To nie Matrix, tylko funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu - jednej z najbardziej tajemniczych instytucji w Polsce. Ich głównym zadaniem jest ochrona najważniejszych osób w państwie: prezydenta, premiera i wicepremierów oraz wielu zagranicznych polityków odwiedzających Polskę.
50 lat minęło...
W ubiegłym roku BOR obchodził 50. rocznicę istnienia. Dziś zatrudnia ponad tysiąc osób, z czego dokładnie 118 to profesjonaliści od prowadzenia samochodów. Są elitą wśród kierowców, dysponują najlepszym sprzętem i wykonują najbardziej odpowiedzialne zadania. Ich szkolenie trwa latami.
Pierwszą osobą, która w połowie lat 80. zaczęła szkolić naszych funkcjonariuszy z zakresu techniki jazdy, był Władysław Paszkowski, znany w latach 50. i 60. kierowca wyczynowy. To on przekonał ówczesnych szefów BOR-u, że "dobry ochroniarz to żywy ochroniarz".
- Paszkowski uważał, że funkcjonariusze są świetnie przygotowani do udaremniania zamachów na VIP-ów podczas spotkań z ludźmi, ale prowadząc auto, stwarzają większe ryzyko ich uśmiercenia niż cała banda terrorystów - wspomina jeden z instruktorów techniki jazdy, pracujący w Biurze Ochrony Rządu od 20 lat.
Na początku kierowców szkolił sam Paszkowski. Przez kilka lat nauczył bezpiecznej jazdy kilkuset "woźniczych" rządowych limuzyn, używając do tego celu przede wszystkim Polonezów 2000 i Peugeotów 505. Dzisiaj szefem szkolenia kierowców BOR-u jest ppłk Mirosław Depko. Zmieniły się także samochody, na których ćwiczą funkcjonariusze. Teraz są to BMW serii 7, terenowe X5 i cała gama Mercedesów.
Wieczne szkolenie
Szkolenie kierowcy rządowej limuzyny trwa zazwyczaj ponad rok. W tym czasie funkcjonariusze uczą się, jak precyzyjnie kręcić kierownicą, tysiące razy przejeżdżają slalom między ustawionymi na placu słupkami, wprowadzają i wyprowadzają auta z poślizgu. Do perfekcji opanowują wyprzedzanie, jazdę w terenie czy zaawansowane techniki ucieczki z miejsca ostrzału. - Oprócz tego każdy z nas przerabia setki zagadnień teoretycznych, od mechaniki pojazdowej począwszy, na psychologii skończywszy - wyjaśnia ppłk Depko i tłumaczy, że jego ludzie muszą wiedzieć, co zrobić, gdy zepsuje się auto, albo przewidzieć reakcję kierowcy, który jedzie na zderzenie czołowe. - Umiejętność prowadzenia auta to jeszcze nie wszystko - podkreśla oficer.
Dlatego też przyjęcie do elitarnej grupy wożącej VIP-ów nie kończy procesu szkolenia. Co roku każdy BOR-owiec przechodzi kurs utrwalający umiejętności i zdaje wewnętrzne egzaminy biura. Do tego uczy się nowych rzeczy, wyjeżdżając na szkolenia, np. do producentów aut lub współpracujących z BOR-em innych specsłużb. Tam zdobywa nowe doświadczenia, które po powrocie przekazuje innym kierowcom biura. - Tak naprawdę szkolenie nigdy się nie kończy, bo np. po każdej zmianie przepisów ruchu drogowego kierowcy muszą je opanować i zdać z nich egzamin - podsumowuje ppłk Depko.
Po takim szkoleniu nawet najtrudniejsze warunki drogowe nie są w stanie zaskoczyć kierowców BOR-u. A już na pewno nie trasa prowadząca do prezydenckiej daczy wypoczynkowej w Ustroniu. Jest kręta i "normalnemu" kierowcy nie pozwala się rozpędzić do większej prędkości niż 60 km/h. Tymczasem kilka razy w roku można zaobserwować na niej taki obrazek: kolumna trzech aut pędzi zderzak w zderzak, około 100 km/h, w jednej chwili włącza kierunkowskaz i rozpoczyna wyprzedzanie.
Pojazd jadący na czele kolumny zjeżdża na swój pas ruchu dopiero w chwili, gdy ostatnie auto jest bezpieczne. Do tego czasu musi torować drogę jadącym z tyłu. Gdyby z przeciwka wyskoczył inny samochód, kierowca BOR-u musi "wytrzymać", aż pozostałe auta wrócą na swój pas ruchu. Ktoś, kto choć raz widział taką sytuację, zawsze przeklina BOR-owców.
Mit pędzącego BMW
Ale nawet jeżeli ktoś nigdy nie widział kierowców BOR-u w akcji, na pewno słyszał legendy, jakie o nich krążą, np. o tym, jak rozpędzone rządowe BMW spycha z drogi prawidłowo jadących kierowców albo wymusza pierwszeństwo i wyprzedza poboczem drogi. Niestety, prawda jest mniej efektowna. Jazda w zwartej kolumnie autami, pod których maskami drzemie ponad 300 KM, to nie igraszki. Do tego dochodzi świadomość, że umiejętności dużej części polskich kierowców - jak twierdzą BOR-owcy - są żenująco niskie, więc rządowi kierowcy największy nacisk kładą na bezpieczeństwo przewożonych osobistości.
- Jeżdżę w ochronie od pięciu lat. Sytuacji naprawdę niebezpiecznych miałem do tej pory osiem i za każdym razem udało się z nich wyjść bez szwanku - opowiada nam jeden z kierowców BOR-u i zarzeka się, że nikt nigdy nie wpadł przez niego do rowu. - Ludzie czasem narzekają, że jesteśmy bezkarni, tymczasem nawet VIP może donieść naszym przełożonym, że jeździmy niebezpiecznie. A szefowie tego nie tolerują - dodaje oficer. Według oficjalnych danych w ciągu ostatnich kilkunastu lat kierowcy BOR-u uczestniczyli tylko w dwóch wypadkach drogowych, a za spowodowane straty zapłacili z własnych kieszeni.
Faceci z zasadami
Mimo to społeczeństwo nie darzy ich zbytnią sympatią. Większość ludzi postrzega ich jako "smutasów" ubranych w eleganckie garnitury i ciemne okulary. Tymczasem w rzeczywistości są to zwykli obywatele. Mają rodziny, domy, jeżdżą na wakacje, odwożą dzieci do przedszkola i chodzą do kina. Gdy zdejmują służbowe garnitury, na ich twarzach pojawiają się uśmiechy.
Do tego żartują, chociaż trzeba przyznać, że dość specyficznie. - Wożę jednego ze znanych i powszechnie "lubianych" polityków. Mimo setek próśb nigdy nie zapinał pasów. Ostatnio wyjeżdżaliśmy za Warszawę i nagle z drogi podporządkowanej wyjechał autobus. Odczekałem chwilę i najpierw gwałtownie zahamowałem, potem ominąłem busa i znów zahamowałem. "Ulubieńcem" rzucało po aucie jak workiem kartofli - wspomina z uśmiechem jeden z oficerów BOR-u. Zapytany o nazwisko VIP-a stanowczo odmawia odpowiedzi, argumentując, że podstawową zasadą każdego funkcjonariusza jest niepodawanie personaliów.
Jego kolega dodaje z sarkazmem: - Ludzie nie powinni wiedzieć trzech rzeczy: jak się robi kiełbasę, uprawia politykę i jak funkcjonuje BOR. I niech tak zostanie!
Tekst: Bartosz Sapota
Zdjęcia: ireneusz fertner, autor
Czytaj na następnej stronie: jak wygląda szkolenie
Szkolenie kierowcy BOR-u trwa co najmniej rok
- Dobry kierowca musi sobie radzić nie tylko na asfalcie, ale także w terenie. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że ćwiczenia odbywają się na tradycyjnym ogumieniu.
- Jazda w poślizgu jest ćwiczona "do skutku". Na dziesięć wywołanych poślizgów kierowca musi wyjść z... dziesięciu. W tym przypadku liczy się głównie refleks.
- Latem trudno o śnieg i lód, kierowcy ćwiczą więc poślizgi z użyciem trolei zamontowanych zamiast tylnych kół. Opanowanie takiego auta to nie lada sztuka.
- Podczas szkolenia nie każdy manewr się udaje. Później, podczas służby, nie ma miejsca na błędy.
- Slalom po suchej nawierzchni to pestka. Prawdziwym wyzwaniem jest manewrowanie między pachołkami na lodzie, i to autem z napędem na tylne koła.
Chronią nie tylko prezydenta
Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu dbają o bezpieczeństwo prezydentów (nie tylko urzędującego, ale także byłych), marszałków Sejmu i Senatu, premiera, wicepremiera, ministra spraw wewnętrznych, ministra spraw zagranicznych oraz ich zagranicznych odpowiedników podczas wizyt w naszym kraju. Odpowiadają także za bezpieczeństwo Sejmu i Senatu oraz ochronę wszystkich obiektów należących do prezydenta Rzeczypospolitej, MSWiA oraz MSZ. Pracują w polskich przedstawicielstwach dyplomatycznych, konsulatach oraz innych obiektach o tzw. szczególnym znaczeniu.
Czytaj na następnej stronie: Największe w(y)padki BOR-u
Największe w(y)padki BOR-u
4 maj 2006: na parkingu przed Domem Pielgrzyma na Jasnej Górze w Częstochowie funkcjonariusz BOR-u chciał pokazać innym policjantom, jak prawidłowo wykonać tzw. jotkę (patrz ramka "Ćwicz jak BOR"). Niestety, opancerzone BMW X5 odmówiło posłuszeństwa i w trakcie manewru przewróciło się na dach. Kierowca z własnej kieszeni pokrył koszty naprawy samochodu.
4 marzec 2004: na drodze Kraków-Tarnów, w Łapczycy koło Bochni, rządowe BMW X5 prowadzone przez oficera BOR-u, wiozące m.in. posła SLD Kazimierza Chrzanowskiego i wojewodę małopolskiego Jerzego Adamika, uderzyło w prawidłowo zaparkowaną na poboczu przyczepę. W karambolu rozbito w sumie 7 aut, a rannych zostało 11 osób. Sprawca wypadku został skazany przez sąd w Bochni na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
Kwiecień 1981: Jerzy Urban, jako rzecznik rządu, też zaliczył wypadek. W czasie jednej z podróży służbowych prowadzący pojazd BOR-owik potrącił małą dziewczynkę niedaleko Warszawy. Urban, obawiając się linczu, wysiadł z samochodu i poszedł na spacer. Kierowca poniósł przewidzianą prawem karę i został zwolniony.
Czytaj na następnej stronie: ucz się od BOR-u
Ćwicz, jak BOR, i jeździj bezpieczniej
U podstaw umiejętności kierowców BOR-u leżą te same techniki jazdy, którymi powinien umieć posługiwać się każdy kierowca! Nawet jeżeli nie masz aspiracji do bycia "BOR-owikiem", powinieneś opanować kilka "sztuczek", które na pewno poprawią bezpieczeństwo twoje i pasażerów. Pamiętaj, że przedstawione poniżej ćwiczenia możesz wykonywać tylko w bezpiecznym miejscu, np. na równym placu o wymiarach nie mniejszych niż 400 na 60 metrów.
Podstawą bezpiecznej jazdy autem jest umiejętność kręcenia kierownicą. Zdaniem funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu nawet 90% polskich kierowców nie umie prawidłowo wykonać tego najprostszego manewru. Szkoleniowiec BOR-u w kilku punktach podpowiada, jak opanować kierownicę:
zacznij od fotela - lewą nogą wciśnij sprzęgło i ustaw fotel w takiej pozycji, aby noga pozostała delikatnie ugięta w kolanie.
Oparcie wyreguluj tak, żeby po wyprostowaniu ręki jej nadgarstek spoczywał luźno na szczycie kierownicy, podczas gdy łopatki powinny ściśle przylegać do fotela.
90 proc. zakrętów na drogach można wykonać, nie odrywając obu rąk od kierownicy! Prawidłowo ułożone na kierownicy ręce mieszczą się w przedziale od "za piętnaście trzecia" do "za dziesięć druga".
staraj się ocenić zakręt, zanim w niego wjedziesz - jeżeli widzisz, że nie uda się go przejechać bez "dokręcania", zastosuj tzw. przelotkę. Trzymając kierownicę "za piętnaście trzecia", skręć ją tak daleko, jak pozwalają ci ręce, ale nie krzyżuj ich. Jadąc w lewym zakręcie, z prawej dłoni zrób tzw. przelotkę, czyli otwór między kciukiem a najbliższym mu palcem i luźno przepuszczaj przez ten otwór kierownicę, a lewą ręką "dokręcaj" kierownicę. Wyprostuj koła, odkręcając lewą ręką do miejsca, w którym założyłeś na kierownicę przelotkę. Potem wróć do pozycji "za piętnaście trzecia".
W prawym zakręcie technika jest taka sama z tą różnicą, że wykonuje się ją przede wszystkim prawą ręką.
absolutnie zabronione jest:
a) wypuszczenie kierownicy z obu rąk;
b) wkładanie ręki do środka kierownicy;
c) "dojenie krowy", czyli przekładania kierownicy z ręki do ręki;
d) pchanie kierownicy od dołu;
e) prowadzenie jedną ręką.
Czytaj na następnej stronie: co może Biuro Ochrony Rządu
Co może Biuro Ochrony Rządu
Podczas wykonywania zadań służbowych funkcjonariusz BOR-u może:
- nakazać opuszczenie miejsca osobom, których przebywanie może zagrozić realizacji zadania, np. ochronie polityka;
- zatrzymywać pojazdy i nakazywać ich usunięcie;
- legitymować w celu ustalenia tożsamości;
- dokonywać kontroli osobistej, a także przeglądać zawartość bagaży i sprawdzać ładunki oraz pomieszczenia w sytuacjach, jeżeli jest to niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa chronionych osób, obiektów bądź urządzeń;
- używać środków przymusu bezpośredniego (kajdanki, pałka policyjna) i broni palnej, ale wyłącznie w sytuacjach, gdy stosowanie środków pośrednich nie przynosi efektu.
Ograniczone zaufanie nie zdaje egzaminu
Jesteśmy wyszkoleni do perfekcji - mówi ppłk Mirosław Depko, szef wyszkolenia kierowców BOR-u
Jak długo trwa i na czym polega szkolenie kierowcy Biura Ochrony Rządu?
Mirosław Depko: Nie ma sztywnych reguł. Są osoby mające wrodzone predyspozycje do prowadzenia auta i uczą się szybciej oraz takie, którym nauka przychodzi wolniej. Zazwyczaj jednak upływa ponad rok, zanim kierowca zacznie jeździć z VIP-em. Funkcjonariusze starający się o pracę kierowcy w BOR-ze muszą mieć prawo jazdy kategorii C, czyli przynajmniej kilka lat doświadczenia za kierownicą. Szkolenie - w początkowym etapie - polega na eliminowaniu złych nawyków, m.in. nieprawidłowego kręcenia kierownicą, rozluźniania się na pozornie bezpiecznych odcinkach dróg czy operowania pedałami. Potem kierowcę czekają setki godzin ćwiczeń na trolejach, opanowywanie poślizgów, nauka płynnej jazdy i jazda terenowa. Do tego wszystkiego dochodzą setki godzin zajęć teoretycznych, na których kierowcy stale słyszą, że jedną z najważniejszych rzeczy jest zaufanie do drugiego funkcjonariusza.
Dlaczego wzajemne zaufanie jest tak istotne? Przecież jedną z głównych zasad ruchu drogowego jest właśnie ograniczone zaufanie do innych kierowców. Wszyscy kierowcy przechodzą ten sam cykl szkoleń. Ich umiejętności muszą być na najwyższym, ale zawsze porównywalnym poziomie. Muszą ufać sobie bezgranicznie, bo np. kiedy kolumna pojazdów rozpoczyna wyprzedzanie, to pierwszy toruje drogę, a reszta jedzie za nim, często nie widząc nic poza zderzakiem poprzedzającego samochodu. Nawet jeżeli z przeciwka coś nadjeżdża, kierowca jadący drugim czy trzecim autem musi wiedzieć, że prowadzący kolumnę nie zawiedzie. Ze względu na bezpieczeństwo pojazdy w kolumnie poruszają się bardzo blisko siebie. Jadący jako drugi ufa, że kierowca przed nim nie zahamuje z błahego powodu. Taka jazda "na zderzaku" dla zwykłego kierowcy jest nie do wytrzymania, a u nas jest koniecznością. W BOR-ze ograniczone zaufanie nie zdaje egzaminu.
Jak często zatem musicie się doszkalać?
Co roku każdy kierowca przechodzi tygodniowe szkolenie utrwalające umiejętności. Na bieżąco szkolimy kierowców, także z przepisów o ruchu drogowym, które ciągle się zmieniają. Ale egzaminy z techniki jazdy kierowcy zdają codziennie w różnych częściach świata, ponieważ nasze auta jeżdżą wszędzie - od Polski po Irak. Liczba wypadków jest minimalna - w ciągu ostatnich kilkunastu lat zdarzyły się dwa.
Jakimi samochodami jeździ BOR?
Nasza flota składa się w głównej mierze z aut BMW i Mercedesów. Ale zdarzają się także Volvo i Chryslery.