Jak żyć za 1500 zł?
Szanowny Panie Pertyński. Nie zamierzałem zabierać więcej głosu na forum, jednakże Pana kolejny list dotkliwie mnie ugodził. (*)
Zacznę od sformułowania: tu trzeba się wziąć do nauki i roboty - żeby zarabiać więcej. Jest Pan po prostu bezczelny!
Mam 26 lat i od 20-tego roku życia, przez 6 lat pracowałem jak niewolnik, po 12- 14 godzin dziennie przez 25 dni w miesiącu! Soboty, niedziele, święta, nawet w wigilię! Po to, żeby skończyć studia, by żyło się lepiej. Proszę podać maila, to prześlę Panu odpis mojego dyplomu magistra!
I co z tego mam? Tyle, że w moim mieście i najbliższym okręgu jak się okazuje, nie potrzeba ludzi z wyższym wykształceniem! A może po prostu jestem za głupi?
I dalej! Po 5 latach pracy przez prawie rok "prosiłem" o kredyt na swój samochód, (bo tak jak wielu w tym kraju marzyłem o zmianie swojego "maluszka" w którym kolana uwierały mnie już w klatkę piersiową na trochę większy samochód) i to dlatego, że na moich umowach o pracę widniał wpis o zarobku: "najniższa krajowa" , tak jak zresztą na umowach wielu Polaków.
A dlaczego? Bo ich pracodawców też już ktoś "ululał" jakimiś śmiesznymi podatkami.
Idąc dalej tym tropem, wnioskuję z Pana wypowiedzi, że każdy, kogo nie stać na nowy samochód to leń i nieuk - więc mamy tego jakieś 3/4 kraju.
Kolejna sprawa: twierdzi Pan, że wie jak to jest żyć za 1500 zł. Rozumiem. Pan najwyraźniej już zapomniał jak to jest - ale wybaczam, ja też mam czasem problemy z pamięcią... ale jeśli faktycznie, to tym bardziej dziwi mnie Pana wstawiennictwo za oddawaniem kolejnych pieniędzy do tej ogromnej "skarbonki", z której już nigdy nic nie wyjmiemy!
I nawet gdybym miał zapłacić 200 zł tego podatku, to wolę za te 200 zł kupić np. nowy wahacz do mojego samochodu, jeśli zajdzie taka potrzeba, albo wydać je po prostu na nowe spodnie, buty, czy może wreszcie pojechać po 6 latach na weekend w nasze piękne polskie góry.
Pan oczywiście będzie płacił podatek ekologiczny, bo jest Pan FANEM czystości i bezpieczeństwa, a przede wszystkim po prostu pana stać na to!
Na wymianę za mój dyplom z uczelni chętnie zobaczę Pana "pasek" z wypłaty. Twierdzi Pan, że- cytuję: stary samochód nie jest (...) synonimem pojazdu nie ekologicznego, niebezpiecznego i nadającego się tylko na złom. I mój samochód jest właśnie takim STARYM SAMOCHODEM! Na pewno nie w 100% ekologicznym, ale uparcie będę twierdził, że bezpiecznym i absolutnie nie nadającym się na złom. (...)
Jestem pewien, że mój samochód nie truje środowiska bardziej niż zorganizowana grupa palaczy na przystanku autobusowym, czy kominy elektrowni w moim mieście.
Tak więc z jakiej okazji mam znów cokolwiek, komukolwiek płacić? To może najpierw oddajcie mi moje 500 zł akcyzy, którą musiałem zapłacić - jak się okazuje bezpodstawnie, i 100 zł za przegląd, kiedy mój samochód w trakcie pierwszej rejestracji w kraju miał ważny niemiecki przegląd, a potem możemy porozmawiać o jakichś nowych opłatach.
Ostatnia sprawa: nie popieram typów w stylu: alufelgi za 1500 zł, radio za 1000, pseudo-ksenony bez samopoziomowania i spryskiwaczy a hamulec....hmm... kiedyś coś takiego tam było..
Więc uważam za co najmniej niesprawiedliwe stawianie mojego zadbanego auta na równi z faktycznymi złomami, bo przecież nikt komisyjnie nie "wpadnie" do mnie oglądnąć czym jeżdżę, w jakim stanie i na ile faktycznie truję środowisko, tylko ściągną sobie z komputera: aha... audi a4, starsze niż 10 lat, nie spełnia takiej a takiej normy - więc płać chłopcze tyle samo co np właściciel takiego samego audi owiniętego taśmą klejącą z wiszącym tłumikiem i kapiącym olejem.
Na zakończenie: Panie Pertyński, jeśli udowodni mi Pan, że pieniądze z podatku ekologicznego faktycznie pójdą na ekologię, a my przeciętni Kowalscy ujrzymy efekty, to niech Pan się znów odezwie na interii i znów sobie podyskutujemy... o ile wcześniej nie zlinczują Pana słownie nieroby, lenie i nieuki... (Blitz)