Polonez to też "złom"?
W 2004 kupiłem Poloneza Caro+ 1.6 GLI z 1997 roku spełniającego normę Euro 2. (*)
Ponieważ samochód spalał 10 litrów na setkę, przerobiłem go na LPG by zmniejszyć koszty i choć dzięki temu również spaliny jakie emitował stały się mniej toksyczne, nie dostałem od Państwa Polskiego żadnej dotacji za stosowanie ekologicznego paliwa.
Samochód rozbiłem w roku 2008 w ten szczególny sposób że uderzyłem bokiem w drzewo na wysokości tylnych, prawych drzwi. Nie był to zbyt duży dzwon ale samochód miał lekko skrzywione nadwozie i w związku z tym nie nadawał się już do naprawy. Powinienem był go złomować ale pomyślałem: to tylko krzywe nadwozie, rozwalone drzwi i kilka innych rzeczy. Wiele części jest sprawnych i nie ma sensu ich zgniatać skoro mogą jeszcze komuś posłużyć.
Postanowiłem więc ograniczyć swoje finansowe straty i przy okazji przysłużyć się środowisku. Sprzedałem samochód pewnemu menelowi który był już właścicielem pięćdziesięciu innych dawno nie istniejących aut, a którego nikt nie mógł ścigać bo gdzie i z czego pieniądze ściągać?
Następnie przystąpiłem do pracy: fotele, kanapa, deska rozdzielcza, pasy, wykładziny, różne drobiazgi, uszczelki, wygłuszenia - wszystko zdemontowałem i sprzedałem. Tak samo uczyniłem z drzwiami z drugiej strony, przednią szybą, tylną klapą, maską, grillem, zderzakami, błotnikami, wycieraczkami, reflektorami? Silnik, skrzynia, most, zbiornik paliwa, nawet hamulce były dobre i znalazły swoje miejsce w innych samochodach. Na placu pozostała mi stalowa skorupa- stalowa skorupa utrzymana bez rdzy. Wyciąłem więc przednie ćwiartki, oraz lewy tylny błotnik - również znalazły nabywców walczących z korozją bądź naprawiających swoje auta po wypadku. Resztę pociąłem na drobne kawałki i oddałem "złomiarzom" jako jałmużnę.
Mój czyn był nielegalny, ale odbiłem sobie na tym straty poniesione w wyniku zniszczenia samochodu i miałem satysfakcję, że dobre części zostaną ponownie użyte, a nie zniszczone ze szkodą dla środowiska.
Szybko kupiłem kolejnego Poloneza. Ten sam rocznik i typ nadwozia, ale silnik już 1.4 Rovera, 103 konny i palący średnio 7 litrów.
Nie było sensu psuć go gazem, za to zamontowałem w nim mocniejsze amortyzatory, tylny stabilizator z Poloneza Kombi i większe hamulce dedykowane do Trucka. Samochód przyspiesza, hamuje, skręca - jeździ mi się znakomicie, ale co z tego że pojazd jest nawet bezpieczniejszy niż seryjny i utrzymuję go w stanie idealnym skoro ma już 12 lat i w opinii rządu powinienem oddać go na złom i kupić sobie jakieś małe miejskie autko za dwadzieścia kilka tysięcy?
Na swojego Poloneza wydałem 4 tys. plus poza obsługowe przeróbki. Mogę oczywiście się zadłużyć i za prawie 30 tys. kupić nowe małe autko, które łatwo dachuje na gładkiej drodze podczas gdy mój Polonez musiałby w tym celu szybko wypaść bokiem w grząskie pole.
Mogę kupić taki samochodzik pozbawiony zapasu mocy przydatnego do szybkiego czyli bezpiecznego wyprzedzania chwiejących się na boki, jeżdżących na bieżnikowanych, chińskich oponach, TIR-ach z przeładowanymi naczepami.
Mogę nim jeździć z tą świadomością, że mój Polonez potrafił szybko ruszając ugiąć się, przerzucić całą masę na napędzane tylne koła, skoczyć naprzód i w ten sposób szybko włączyć się do ruchu lub uniknąć staranowania przez samochód sunący na mnie bez kontroli spanikowanego kierowcy, podczas gdy w podobnej sytuacji mój mały miejski samochód tylko żałośnie zamieli w miejscu przednimi oponami.
Tylko dlaczego mam zrezygnować z przyjemności jazdy 100-konnym tylnonapędowcem oraz bezpieczeństwa drogowego i finansowego bo rząd uważa, że kiedy przerobię kilka tysięcy dobrych części na bezużyteczny blok stali, aluminium oraz plastiku i zacznę jeździć czymś co pali litr paliwa mniej, może się przewrócić bez wyraźnej przyczyny i ma problem z przemieszczaniem się wtedy, kiedy jest to naprawdę ważne dla mojego zdrowia, to uratujemy planetę mimo, że wulkany i inne elementy środowiska i tak emitują 98% procent CO2 przybywającego co roku do atmosfery, a przemysł państw dalekowschodnich wytwarza więcej tego gazu niż europejska motoryzacja?
Czy ja o czymś nie wiem? Czy w ciągu ostatnich kilku lat okazało się, że obowiązuje nas jakaś nowa matematyka? A może to panowie z rządu, czy lepiej całego Sejmu powinni popełnić seppuku z powodu swojej niekompetencji, zatruwania życia obywatelom i taplania się w politycznym bagnie z przekonaniem, że nadal są biali jak chusteczka higieniczna przed użyciem?
Pozdrawiam redakcję serwisu Motoryzacja Interia, niechaj media wspólnie walczą z głupotą rządu. Robert
(*) - list do redakcji. Pisownia oryginalna.