Jak alkohol wpływa na liczbę wypadków?

W ubiegłym roku w wypadkach drogowych na terenie Unii Europejskiej zginęło 25 100 osób. Średnio daje to 49 ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców. Dla porównania w Polsce wskaźnik ten wynosi - uwaga - 76 ofiar na milion mieszkańców. Do unijnej średniej brakuje nam więcej niż sporo...

Takie akcje pochłaniają zbyt dużo czasu i energii w stosunku do efektów
Takie akcje pochłaniają zbyt dużo czasu i energii w stosunku do efektówPiotr JędzuraReporter

Przypomnijmy, w ubiegłym roku policji zgłoszono 31 674 wypadki drogowe, czyli o 3,3 proc. mniej niż na koniec roku 2017. Mimo tego o 1,1 proc. - do 2831 - wzrosła liczba ofiar śmiertelnych. O 5,3 proc. - do 39 466 osób - spadła za to liczba rannych.

Ze stanem bezpieczeństwa na polskich drogach wiąże się sporo mitów. Przykładowo - mało kto zdaje sobie sprawę, że aż 1/3 ogółu ofiar śmiertelnych stanowią w naszym kraju piesi. W ogromnym stopniu świadczy to np. o tkwiącej w poprzednim stuleciu infrastrukturze. Nie bez winy są też sami niechronieni uczestnicy ruchu, którzy - w praktyce - nie muszą przecież znać przepisów kodeksu drogowego. W teorii piesi powodują zaledwie 6,7 proc. wypadków, ale zdarzenia te odpowiadają aż za 12,2 proc. ogółu ofiar śmiertelnych.

Statystyka może być również zafałszowana, niezwykle trudno przecież (bez zapisu z kamery) udowodnić wtargnięcie pieszego na jezdnię. Stąd piesi są winni jedynie w przypadkach ewidentnych, głównie gdy nocą poruszają się bez odblasków, często niewłaściwą stroną drogi lub gdy przebiegają na czerwonym świetle. Chociaż, jak się niedawno okazało, nawet pijany pieszy przebiegający przez drogę na czerwonym świetle wcale nie musi być uznany przez sąd za sprawcę wypadku...

Problemem pozostaje alkohol. W 2018 roku uczestnicy ruchu będący pod wpływem alkoholu (powyżej 0,2 promila) spowodowali 2 134 wypadki (6,7 proc. ogółu), w których zginęło 266 osób (9,3 proc.), a rannych zostało 2 439 osób (6,5 proc, ogółu). Nie za wszystkie te wypadki odpowiadają jednak pijani kierowcy. Ich konto obciąża 1 614 wypadków, w których zginęły 203 osoby, a rannych zostało 1 965 osób. Resztę, czyli 520 wypadków spowodowali pijani piesi i rowerzyści. Przypomnijmy, że ogół wypadków w 2018 roku to 31 674.

Co ciekawe, dane z europejskich dróg sugerują, alkohol nie jest problemem. Przykładowo w Szwecji, gdzie panują identyczne limity alkoholu dotyczące kierowców, co w Polsce, wskaźnik śmiertelności w wypadkach drogowych wynosi zaledwie 32 osoby na milion mieszkańców. W Niemczech czy Hiszpanii, gdzie śmiało wsiadać można za kółko po lampce wina lub piwie (dopuszczalny limit wynosi 0,5 promila) śmiertelność w wypadkach drogowych wynosi 39 osób na milion mieszkańców.

Ciekawym przypadkiem jest tu również Wielka Brytania, gdzie obowiązuje limit - uwaga - 0,8 promila (przypomnijmy, że w Polsce jazda samochodem, gdy poziom alkoholu przekracza 0,5 promila to przestępstwo, po którym nie tylko traci się prawo jazdy, ale można trafić do więzienia). Zjednoczone Królestwo, na tle pozostałych państwu Unii Europejskiej, uznać można za lidera drogowego bezpieczeństwa. Średnio na milion mieszkańców w wypadkach drogowych ginie tam... 28 osób, czyli blisko trzykrotnie mniej niż w Polsce.

Co więcej, na Wyspach gęstość zaludnienia, a co za tym idzie - prawdopodobieństwo nieszczęśliwego wypadku drogowego - jest ponad dwukrotnie wyższa niż w naszym kraju. Na jeden kilometr kwadratowy przypada tam średnio aż 270 osób. W Polsce, wg GUS, wskaźnik ten wynosi... 123 osoby.

Dane te wskazują, że nie ma bezpośredniej korelacji między dopuszczalnymi limitami a śmiertelnością w wypadkach. Warto by te liczby przeanalizowały władze policji, które tak chętnie organizują akcje pt "trzeźwy poranek". Po pierwsze, sami policjanci przyznają, że np. podczas dwóch tysięcy przeprowadzonych kontroli natrafiają na pojedynczych kierowców, którzy mają jakikolwiek poziom alkoholu w organizmie. Po drugie, zwykle jest to poziom, który nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego, a wielu krajach o mniejszej liczbie wypadków jest dopuszczalny.

Czas i energię policjantów można przecież wykorzystać znacznie lepiej, np. do porannego patrolowania przejść w rejonach szkół czy przedszkoli. Warto to przemyśleć tym bardziej, że w wielu krajach pojęcie rutynowej kontroli trzeźwości w ogóle jest nieznane.

Oczywiście nie znaczy to, że alkohol na polskich drogach nie jest problemem. Jest, ale problem ten stwarzają osoby, które wsiadają za kierownicę kompletnie pijane, mając po 1,5 i więcej promili alkoholu w organizmie. Dla nich zatrzymanie prawa jazdy czy wyrok więzienia w zawieszeniu nie jest żadną sankcją, bowiem... nadal jeżdżą po pijanemu. I takie właśnie osoby powinno się eliminować z ruchu drogowego, czyli - mówiąc wprost - wsadzać do więzienia. Inaczej też, prędzej czy później, trafią za kraty, ale za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym...

PR/MD

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas