Hołek miał mniej powietrza
Szósty etap Rajdu Dakar z San Rafael do Mendozy (625 km) był pomyślny dla Krzysztofa Hołowczyca.
Kierowca Orlen Team zajął dziś szóste miejsce w klasyfikacji generalnej awansował z 13. na 7. pozycję. Hołek tym samym został liderem klasyfikacji T11, czyli samochodów napędzanych silnikiem benzynowym.
Jakub Przygoński i Jacek Czachor bez zmian, z zawodów wycofał się Marek Dąbrowski.
Hołowczyc mimo niepowodzenia na poprzednim etapie, kiedy stracił blisko półtorej godziny z powodu awarii hydraulicznego podnośnika, ruszył dziś ostro do walki. Na wszystkich pomiarach czasu był siódmy lub ósmy. Gdy inni rywale mieli mnóstwo problemów, Hołek był bezbłędny. Zwycięzca etapu Nasser Al-Attiyah ominął punkt kontroli przejazdu nie mogąc przejechać przez wydmy. Kierowca z Kataru został tym samym wykluczony z rajdu. \W Dakarze nie jedzie już również fabryczny kierowca Mitsubishi - Luc Alphand, gdyż jego pilot Gilles Picard zasłabł podczas wykopywania samochodu z wydmy.
Dobrze nam się jechało na wydmach, bo spuściliśmy trochę powietrze. Po zjechaniu z wydm, dopompowaliśmy koła i byliśmy bardzo szybcy. Cieszymy się, że awansowaliśmy w klasyfikacji generalnej. Oby tak dalej! - powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.
Jakub Przygoński: Etap zaczął się z dwu i pół godzinnym opóźnieniem i był skrócony przez organizatora, ponieważ, gdy o siódmej pojawiliśmy się na starcie odcinka, to zjeżdżali jeszcze zawodnicy z poprzedniego dnia. Tamten etap był tak ciężki, że mnóstwo załóg zostało przez 25 godzin na trasie. Gdy ruszyłem, na wydmach zobaczyłem dwie ciężarówki zakopane i jedną wywróconą. Końcówka odcinka byłą bardzo szybka, na wydmach podgoniłem. Jechałem tak, żeby dużo nie stracić i jestem na mecie.
Jacek Czachor: Moje 15. miejsce w klasyfikacji generalnej to zasługa tego, że wcześniej bardzo dobrze jechałem. A z tego dnia i z miejsca nie jestem zadowolony. Mam straty, bo na 17. kilometrze miałem wywrotkę. Piasek był mokry, motocykl zaczął mi skakać po koleinach. Przewróciłem się i uderzyłem kaskiem w piasek. Kiedy wstawałem, kręciło mi się w głowie. To było nieprzyjemne. Musiałem chwilę odczekać, by dojść do siebie. Potem prowadziłem poprawnie, ale niestety nie podjechałem pod jedną dużą wydmę. Nie mogłem sprowadzić w dół motocykla. Straciłem tam sporo sił i czasu.
Marek Dąbrowski: Dobrze jechało mi się w typowo pustynnych terenach jak choćby na Rajdzie Dubaju czy Egiptu. Tutaj jest dużo dróg kamienistych. Na tych kamieniach miałem coraz większy ból ramienia i bardzo ciężko mi się jechało. Dlatego postanowiłem się wycofać. Wolę szybciej się wyleczyć niż jechać w mękach. W środę odcinek specjalny jechałem przez dwanaście godzin. Przez sto kilometrów ścigałem się normalnym tempem, potem musiałem zwolnić o osiemdziesiąt procent. Jazda na jedynce przez trzysta kilometrów jest bardzo męcząca. Ciężko podjąć decyzję o wycofaniu się, ale jest to inwestycja w przyszłość. Nie chciałbym ryzykować i jechać na setnych miejscach. Wolę się wyleczyć i wrócić do dziesiątki.