Gwałtownie i bez powodu nacisnął na hamulec. Jednego się nie spodziewał
Na drodze trudno zostać dziś bezkarnym. Przekonał się o tym kierowca pickupa, który w Warszawie stracił nerwy i gwałtownie hamując, doprowadził do kolizji z innym samochodem. Mężczyzna liczył, że policja uwierzy, że to on jest w tym zdarzeniu ofiarą. Stracił już prawo jazdy, a swoje zachowanie odpowie przed sądem.
Mogłoby się wydawać, że dziś w dobie wszechobecnych kamer czy to montowanych w samochodach, czy też należących do miejskiego monitoringu, kierowcy będą zachowywać się rozsądnie. Niestety, nie zawsze tak jest. Czasem agresja drogowa zaślepia i wyłącza rozsądne myślenie.
Z takim przypadkiem mieli do czynienia policjanci z Piaseczna, którzy interweniowali na ul. Okulickiego, gdzie doszło do kolizji Nissana Navara z Kią Sportage. Dzięki nagraniom z monitoringu, a także z kamerki pokładowej przypadkowego kierowcy, funkcjonariusze nie mieli problemu z ustaleniem, jak doszło do zderzenia obu samochodów.
Okazało się, że 38-letni kierujący Navarą, nagle, bez żadnego wyraźnego powoduj, zjechał na pas, którym poruszała się Kia, a następnie celowo mocno zahamował. 50-letni kierowca Kii nie zdążył zahamować i doszło do najechania.
Jak się okazało, pomiędzy kierującymi już wcześniej doszło do konfliktu, jeszcze na ul. Puławskiej w Warszawie. Tam również zachowanie kierującego Nissanem zostało zarejestrowane, z tym, że kamerą samochodową przypadkowego świadka zdarzenia.
Całą dokumentację z miejsca zdarzenia wraz z nagraniami i zatrzymanym prawem jazdy, policjanci przekazali do Sądu Rejonowego w Piasecznie, by tam zapadła ostateczna decyzja czy 38-letni kierowca Nissana odzyska swoje uprawnienia. To również sąd ustali, jaką odpowiedzialność poniesie za swoje nierozsądne zachowanie.
Za samo spowodowanie kolizji drogowej mandat wynosi 1000 zł, do tego dochodzi mandat za wykroczenie, które doprowadziło do kolizji. W tym wypadku jednak, ponieważ zachowanie mężczyzny było celowe, sąd może przyjąć inną kwalifikację, np. uznając, że kierowca stworzył zagrożenie w ruchu drogowym. A wówczas kary są już zdecydowanie wyższe.