Głośny wypadek żółtego Renault Megane RS. Prokuratura umorzyła śledztwo

Oświęcimska prokuratura rejonowa umorzyła śledztwo w sprawie głośnego wypadku żółtego Renault, do którego doszło w sierpniu ubiegłego roku w miejscowości Harmęże. W wyniku zdarzenia zginęło trzech młodych mężczyzn. Wiadomo już, że przyczyną tragedii była nadmierna prędkość.

Dachowanie żółtego Renault Megane RS niedaleko Oświęcimia

W poniedziałek oficjalnie umorzono śledztwo w sprawie tragicznego zdarzenia, które miało miejsce w sierpniu ubiegłego roku w miejscowości Harmęże niedaleko Oświęcimia. To właśnie tam w wyniku dachowania żółtego Renault Megane R.S zginęło trzech młodych mężczyzn. Wypadek do złudzenia przypominał sytuację, do której miesiąc wcześniej doszło z udziałem Patryka P. w ścisłym centrum Krakowa.

Niedługo po wypadku na miejsce przybyła policja i służby ratunkowe. Według wstępnych analiz samochód poruszający się na ul. Borowskiego, około 3:40. rano wypadł z jezdni na łuku drogi, uderzył w przepust, dachował i zatrzymał się na słupie energetycznym. Prokuratura, która jako pierwsza dotarła do nagrania monitoringu, poinformowała, że na filmie było widać, co działo się z samochodem na ok. 300-400 metrów przed miejscem zdarzenia. Wiele wskazuje na to, że kierujący autem nie oszczędzał maszyny, a prędkość, z jaką poruszał się samochód, była spora.

Reklama

Śledczy zrekonstruowali przebieg. Prokuratura umorzyła śledztwo

Obecnie śledczym udało się zrekonstruować przebieg całego wypadku oraz dokładnie ustalić określili prędkość, z jaką poruszał się pojazd. Ta początkowo wynosiła 130 km/h, a w chwili, gdy auto utraciło przyczepność i wypadło na łuku z drogi, było to 127 km/h. Na drodze obwiązywało ograniczenie do 50 km/h. Stwierdzono, że droga hamowania samochodu wyniosła co najmniej 65 metrów. 

- Umorzenie nastąpiło w poniedziałek. Podstawą było to, że sprawca zmarł wskutek wypadku. Zginął kierujący oraz obaj pasażerowie - powiedział cytowany przez Polską Agencję prasową zastępca prokuratora rejonowego Mariusz Słomka. Co równie ważne - w przeciwieństwie do krakowskiego wypadku z udziałem Patryka P. - w tym zdarzeniu  żadna z ofiar nie była pod wpływem alkoholu i narkotyków.

Co dzieje się w sprawie wypadku Patryka P.?

Niestety w miejscu utknęło śledztwo w sprawie wspomnianego już wypadku przy moście Dębnickim w Krakowie. Wstępne ustalenia wskazywały, że kierujący Renault Megane jadąc aleją Krasińskiego w kierunku mostu Dębnickiego, stracił panowanie nad pojazdem i dachując uderzył w betonowy mur. W czasie śledztwa ustalono, że sportowy pojazd poruszał się z prędkością przekraczającą 162 km/h w miejscu, gdzie dozwolone jest 40 km/h.

Krakowska policja ustaliła tożsamość świadka, który na chwilę przed tragicznym wypadkiem przechodził przez Aleję Trzech Wieszczów i widział na własne oczy rozpędzone auto prowadzone przez Patryka P. Niestety do zakończenia sprawy wciąż brakuje jego zeznań. Mężczyzna przebywa bowiem w Wielkiej Brytanii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraków | Renault Megane
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy