Głośny wypadek Beaty Szydło. Audi za 2,5 mln zł może trafić na złom

18 marca, po przeszło sześciu latach od feralnego wypadku w Oświęcimiu, Sebastian Kościelnik odebrał z parkingu depozytowego "pancerne Seicento", które w 2017 roku zderzyło się z Audi A8 przewożącym ówczesną premier Beatę Szydło. Jak ustaliła Interia.pl - wezwanie do odbioru rządowej limuzyny otrzymała też Służba Ochrony Państwa. Co stanie się z autem, które kosztowało polskich podatników 2,5 mln zł?

Właściciel Seicento - Sebastian Kościelnik - relacjonował odbiór pojazdu z parkingu depozytowego m.in. na Twitterze. Nie obyło się bez wpadki - z samochodu zniknęły tylne lampy, które "nie wróciły z jednej z ekspertyz". Ich losu nie był w stanie ustalić sam sąd.

Ostatecznie - chcąc przywrócić pojazd do dawnej świetności (auto ma trafić na aukcję w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy) - właściciel będzie więc musiał zainwestować w nowy komplet. Oryginalnego państwowe służby nie były w stanie upilnować. 

Co dalej z Audi A8 L "Beata Szydło"? SOP otrzymał wezwanie do odbioru

Zagadką pozostaje los drugiego z uczestniczących w wypadku pojazdów - Audi A8 L Security, którym - w momencie zdarzenia - podróżowała ówczesna premier Beata Szydło.

Reklama

Jak dowiedziała się Interia.pl - 3 marca Sąd Rejonowy w Oświęcimiu wezwał Służbę Ochrony Państwa do odbioru "dowodu rzeczowego w postaci samochodu osobowego marki Audi A8 L".

Kto zapłacił za parkowanie Audi i Seicento?

Wiadomo, że zarówno wezwanie do odbioru, jak i wydania pojazdu trafiły do adresatów

Nie udało się nam również ustalić, ile kosztowało polskiego podatnika samo przechowywanie rządowej limuzyny. Wysokość opłat za przechowywanie pojazdu na tzw. parkingu depozytowym zależy od decyzji władz lokalnych (na drodze uchwały), ale te poruszać się muszą w granicach wyznaczonych stosownymi rozporządzeniami.

Uśredniając śmiało przyjąć można, że na przestrzeni sześciu lat średni koszt dobowego korzystania z takiego parkingu dla pojazdu o DMC do 3,5 tony waha się w granicach 40-45 zł. Oznacza to, że samo parkowanie rozbitego Audi przez okres sześciu lat wygenerowało koszty na poziomie około 90 tys. zł.

Jak poinformowała Interię Beata Górszczyk:

Rządowe auta bez ubezpieczenia. Autocasco się nie opłaca

Jaka przyszłość czeka rządową limuzynę, która od sześciu lat nie przejechała o własnych siłach ani kilometra? Warto przypomnieć, że feralne Audi zasiliło flotę SOP (wówczas jeszcze BOR) zaledwie dwa miesiące przed wypadkiem. Formalnie samochód wartości 2,5 mln zł zakupiony został we wrześniu 2016 roku, a przyjęcie go do służby nastąpiło w grudniu 2016 roku. W momencie wypadku - 17 stycznia 2017 roku - samochód, całkiem dosłownie, pachniał nowością.

Losem rządowego Audi kilkukrotnie interesował się senator Krzysztof Brejza z PO. W korespondencji z parlamentarzystą przedstawiciele SOP potwierdzili, że auto - zgodnie z przyjętymi standardami - nie miało wykupionej polisy autocasco. Oznacza to, że ewentualna naprawa pojazdu pokryta zostanie w całości z pieniędzy podatników.

Warto jednak zdawać sobie sprawę, że - biorąc pod uwagę sposób eksploatacji takich pojazdów lub - mówiąc wprost - częstotliwość, z jaką SOP rozbija swoje auta - roczna stawka za polisę AC mogłaby przekroczyć poziom 200 tys. zł.

SOP nabiera wody w usta. Feralne Audi wróci na drogi?

Wiadomo, że oszacowanie kosztów naprawy Audi A8 L możliwe będzie dopiero po szczegółowej inspekcji pojazdu przez SOP. Na chwilę publikacji tego materiału, przedstawiciele Służby Ochrony Państwa nie ustosunkowali się do naszych pytań o obecne i przyszłe losy auta.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek Beaty Szydło | Audi A8
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama