Geely zostało... największym udziałowcem Daimlera!
Po zaskakującym przejęciu udziałów przez chińską spółkę samochodową Geely w koncernie Daimler (do której należy m.in. marka Mercedes) niemiecki rząd chce zastanowić się nad zmianami w przepisach o meldowaniu transakcji w obrocie papierami wartościowymi - poinformowała agencja dpa.
Według niej mówi o tym przedstawiony w środę komisji gospodarki Bundestagu raport ministerstwa gospodarki. "Na tle aktualnej sprawy (Daimlera) rząd federalny sprawdzi, czy obowiązujące reguły zapewniają odpowiedni poziom przejrzystości, czy też konieczne są dalej idące wytyczne" - głosi raport.
Li Shufu, założyciel i główny właściciel Geely, ujawnił w piątek, że jego spółka nabyła łącznie 9,7 proc. akcji Daimlera i w ten sposób stała się największym udziałowcem cechującego się rozdrobnionym akcjonariatem koncernu. Jak podała agencja Bloomberg, zapłata wyniosła blisko 7,5 mld euro. Przedmiotem zakupów były nie tylko akcje, lecz także opcje na nie, co zwolniło początkowo Geely z obowiązku zgłoszenia transakcji, jaki istnieje w przypadku przejęcia co najmniej 3 proc. akcji danej spółki.
Powołując się na koła finansowe dziennik "Handelsblatt" podał, że pierwszy zakupiony przez Geely pakiet akcji i opcji wynosił nieco mniej niż 5 proc., co jest granicą, od której należy zgłaszać nabycie takich mieszanych walorów niemieckiemu nadzorowi finansowemu. Li Shufu uczynił to dopiero po zwiększeniu w piątek swego udziału do 9,7 proc.
Według informatorów "Handelsblatta", Geely - choć dotąd się do tego nie przyznała - wykorzystała w piątkowej transakcji instrument pochodny zwany kołnierzykiem (collar), zapewniający sfinansowanie kupna głównie ze środków udostępnionych przez banki, a nie z kapitału własnego. Jak się przypuszcza, chińska spółka sprzedała opcje kupna akcji Daimlera po ustalonym kursie nabywając jednocześnie opcje ich sprzedaży również po ustalonym kursie. Ogranicza to zarówno zyski, jak i straty z tytułu zmian kursu akcji.
Wyposażone w taki "kołnierzyk" akcje można wykorzystywać jako gwarancje dla uzyskania finansowania dalszych udziałów. By doszło to do skutku, druga strona musi się zabezpieczyć w identyczny sposób. Jak zaznacza "Handelsblatt", bank lub banki musiały nabyć w tym celu akcje Daimlera.
Mogą one teraz albo zatrzymać te walory, albo sprzedać je klientom dla wykorzystania przy tworzeniu "kołnierzyków". Cytowane przez gazetę koła zaznajomione ze sprawą uważają za bardzo prawdopodobne, że banki doradzające Geely kupiły akcje Daimlera, by zmniejszyć swe ryzyka związane z "kołnierzykiem" i sprzedać je później chińskiej spółce.
"Chińczycy nabyli w ten sposób część swego udziału w Daimlerze zapewne tylko na czas funkcjonowania instrumentu pochodnego" - powiedział "Handelsblattowi" bankier inwestycyjny zaangażowany tego rodzaju transakcje. Z reguły jest to okres od trzech do pięciu lat. "Instrument ten jest traktowany jako całkowicie zwyczajny i korzystają z niego chętnie inwestorzy z Bliskiego Wschodu" - dodał bankier.
Koła finansowe twierdzą, że doradcami Geely były Bank of America Merrill Lynch oraz Morgan Stanley, które jednak nie wypowiadają się na ten temat. Od 2010 roku Geely jest już właścicielem Volvo, a od 2013 - produkującej londyńskie taksówki firmy London Taxi Company. W połowie ubiegłego roku chińska firma podpisała porozumienie, na mocy którego stała się właścicielem 49,9 proc. akcji malezyjskiego narodowego producenta samochodów, czyli firmy Proton.
Od 1998 roku firma produkuje samochody również pod własną marką.