F1-GP Malezji: "Schumi" wciąż dominuje
Zmieniają się sezony, zmieniają się przepisy, ale jedno pozostaje niezmienne - Michael Schumacher i Ferrari wciąż dominują. Niemiec wygrał Grand Prix Malezji (2. eliminację MŚ F1), wyprzedzając na torze w Sepang Juana Pablo Montoyę (BMW-Williams) oraz Jensona Buttona (BAR Honda).
Startujący z pole position Michael Schumacher, podobnie jak przed dwoma tygodniami w Melbourne, kontrolował przebieg wyścigu i tylko przez moment wydawało się, iż może mu zagrozić dobrze spisujący się Montoya. W pewnej chwili przewaga Niemca nad Kolumbijczykiem wynosiła tylko 3,5 s, ale trzecia tura postojów pozwoliła liderowi umocnić prowadzenie i dowieźć do mety 72. zwycięstwo w karierze, drugie w tym sezonie i trzecie w ostatnich pięciu startach na torze Sepang w Malezji.
- Kiedy potrzebowaliśmy być szybcy, to byliśmy wystarczająco - najlepiej skwitował weekend Michael Schumacher.
Tegoroczny sezon rozpoczął się dość ospale i nie porywa atrakcyjnością wyścigów. Zarówno pierwsza eliminacja w Australii, jak i dzisiejsza przebiegały pod dość czytelne i łatwe do przewidzenia dyktando Michaela Schumachera i zespołu Ferrari. Fanów Formuły 1 z pewnością rozczarowuje słaba postawa pozostałych teamów.
Williams-BMW nie był dziś w stanie przygotować dwóch bezawaryjnych bolidów. Mimo udanego występu Montoyi i dobrego, drugiego miejsca na mecie, Ralf Schumacher - drugi kierowca ekipy Franka Williamsa - zniknął dziś gdzieś w głębi stawki. Młodszy z braci Schumacherów pojawił się wyraźnie na ekranach telewizorów tylko raz... gdy jego bolid w kłębach parującego oleju zatrzymał się na poboczu malezyjskiego toru. Awaria silnika zaprzepaściła nadzieje chociaż na pojedyncze punkty, które Ralf mógłby dzisiaj zdobyć za miejsce w końcówce pierwszej ósemki.
Montoya, który długo próbował walczyć z "Schumim", w ostatnim fragmencie zwolnił i dowiózł drugą lokatę do mety. - Znając Ferrari, lepiej odpuścić i wziąć 8 punktów niż wypaść z wyścigu - stwierdził Kolumbijczyk.
Innym przegranym jest zespół McLaren-Mercedes. Srebrne strzały sprawiają wrażenie, jakby jeszcze nie przebudziły się z zimowego snu. Kimi Raikkonen - podobnie jak przed dwoma tygodniami w Melbourne - musiał poddać się uznając wyższość awarii w swoim bolidzie. Dwa wyścigi i zerowa zdobycz punktowa może zdenerwować nawet "zimnokrwistego" Fina. Dał na to dowód sam Raikkonen brutalnie odpychając od siebie pracownika obsługi toru, który próbował skierować go w stronę pobocza, po tym jak Fin wysiadł ze zdefektowanego McLarena. Szefa ekipy z Woking, Rona Denisa z pewnością nie pocieszyła dyspozycja drugiego kierowcy, Davida Coultharda. Szkot po raz kolejny pojechał bezbarwnie kończąc wyścig na - zdecydowanie zbyt niskim dla niego - szóstym miejscu. Panowie z McLarena czas się przebudzić, konkurencja wam odjeżdża!
Dzisiejszy wyścig nie był najepszy również dla zespołu Renault. Zdążyliśmy się już bowiem przyzwyczaić do efektownych sukcesów młodziutkiego Fernando Alonso, wspieranych stabilną formą Jarno Trullego. Przed niebiesko-żółtymi bolidami stało duże wyzwanie. Alonso po dziecinnym błędzie podczas wczorajszej sesji kwalifikacyjnej zmuszony był startować z przedostatniej pozycji. Ambitny Hiszpan walczył wprawdzie dzielnie, ale uzyskana siódma pozycja na mecie równie dobrze uznana może być za sukces, jak i za porażkę. Jarno Trulli również dziś nie zachwycił - jego piąte miejsce to chyba minimum oczekiwań szefa ekipy Flavio Briatore.
Zdecydowanie korzystnie na tle innych teamów wypadł dziś BAR-Honda. Jenson Button przypomniał o swoim dużym talencie, zajmując bardzo wysokie trzecie miejsce i plasując się przed takimi nazwiskami jak Barrichello, Trulli, Coulthard i Alonso. - Niesamowite. Jestem w ekstazie - skomentował wynik Anglik, dla którego było to pierwsze podium w karierze. - To nie jest wszystko co chcemy osiągnąć, ale to dobry krok we właściwym kierunku.
Młody Brytyjczyk wyprzedził podczas dzisiejszego wyścigu również Kimi Raikkonena, jednak sukces ten nie jest widoczny w końcowej klasyfikacji przez późniejszą awarię bolidu Fina, a szkoda... Drugi kierowca BARu, Takuma Sato również spisywał się dziś bardzo dobrze. Japończyk startował z ostatniej pozycji, ale późniejsza szybka jazda w połączeniu z korzystną taktyką (Sato zjechał do boksu dwa razy, podczas gdy większość kierowców zmieniała koła i tankowała trzykrotnie) przyniosła mu w pewnym momencie punktowaną, 8 pozycję. Niestety na kilka okrążeń przed metą posłuszeństwa odmówił silnik Hondy w jego bolidzie i Sato nie był w stanie ukończyć tego wyścigu.
W szóstej w historii GP Malezji Michael Schumacher zwyciężył po raz trzeci, a jego zespół Ferrari odniósł czwarty triumf. Ogółem team z Maranello może się cieszyć z wygranej w F1 już po raz 169. Po dzisiejszym sukcesie "Schumi" pewnie prowadzi w klasyfikacji MŚ kierowców. Drugi jest Barrichello, a trzeci Montoya.
1. Michael Schumacher (GER/Ferrari) 1:31.07,490
2. Juan P. Montoya (COL/Williams-BMW) str. 5,022
3. Jenson Button (GBR/BAR-Honda) 11,568
4. Rubens Barrichello (BRA/Ferrari) 13,616
5. Jarno Trulli (ITA/Renault) 37,360
6. David Coulthard (GBR/McLaren-Mercedes) 53,098
7. Fernando Alonso (Hiszpania/Renault) 1.07,877
8. Felipe Massa (BRA/Sauber-Petronas) 1 okr.
9. Cristiano Da Matta (BRA/Toyota) 1 okr.
10. Christian Klien (AUT/Jaguar-Cosworth) 1 okr.
11. Giancarlo Fisichella (ITA/Sauber-P.) 1 okr.
12. Olivier Panis (FRA/Toyota) 1 okr.
13. Giorgio Pantano (ITA/Jordan-Ford) 2 okr.
14. Gianmaria Bruni (ITA/Minardi-Cosworth) 3 okr.
15. Takuma Sato (JAP/BAR-Honda) 4 okr.
16. Z. Baumgartner (HUN/Minardi-Cosworth) 4 okr.
Klasyfikacja MŚ kierowców (po 2 z 18 el.)
1. Michael Schumacher 20 pkt
2. Rubens Barrichello 13
3. Juan Pablo Montoya 12
4. Jenson Button 9
5. Fernando Alonso 8
6. Jarno Trulli 6
7. Ralf Schumacher 5
8. David Coulthard 4
9. Felipe Massa 1
Klasyfikacja MŚ konstruktorów
1. Ferrari 33 pkt
2. Williams-BMW 17
3. Renault 14
4. BAR-Honda 9
5. McLaren-Mercedes 4
6. Sauber-Petronas 1