Eurotrip Ryszarda Czarneckiego. Do Brukseli motorowerem, ścigaczem i tirem

Ryszard Czarnecki to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków PiS. Za posłem ciągnie się sprawa oszustw, jakich miał się dopuścić się podczas kadencji do europarlamentu w latach 2009-2019. Polityk miał wyłudzić wówczas kilometrówki na kwotę 203 tys. euro. Wśród pojazdów jakimi Czarnecki - zgodnie ze składanymi przez niego oświadczeniami - podróżował do Brukseli są m.in. dwa chińskie motorowery, ścigacz Suzuki, słynny już Fiat Punto w wersji kabriolet oraz ciągnik siodłowy Iveco Stralis.

15 sierpnia prokuratura w Zamościu oficjalnie przedstawiła Czarneckiemu zarzuty w tej sprawie. Za wyłudzenie grozi mu nawet do 15 lat pozbawienia wolności. W sumie, zdaniem prokuratury, Ryszard Czarnecki bezprawnie pobrać miał kwotę 203 167 euro za 234 przejazdy (w obie strony). Najczęściej jeździć miał z Warszawy do Jasła, z Jasła do Brukseli czy z Jasła do Strasburga. 

Eurotrip Ryszarda Czarneckiego. Jeździł chińskimi motorowerami i ciągnikiem siodłowym

Rozliczenia fikcyjnych - zdaniem prokuratury - podróży, do których dotarli dziennikarze "Gazety Wyborczej", zajmują aż 43 strony A4. Z punktu widzenia fanów motoryzacji najciekawiej prezentuje się wykaz pojazdów, jakimi poseł Czarnecki udawał się w swoje służbowe podróże po Europie. To właśnie za sprawą ich wyrywkowych kontroli unijni urzędnicy doszli do wniosku, że poseł z Polski mija się z prawdą. Przypomnijmy - sprawa wyszła na jaw gdy przyjrzano się numerom rejestracyjnym wpisywanym w oświadczenia.

Reklama

Jeden z nich - WG 56700 - wskazywał na Fiat Punto Cabrio, rok produkcji 1999, z benzynowym silnikiem o pojemności 1.2 l.  Europoseł miał służbowo poruszać się tym pojazdem w lutym 2012 roku. Polska prokuratura przesłuchała właściciela pojazdu, który stwierdził, że rok wcześniej - wiosną 2011 roku - samochód został uszkodzony i trafił na złom. Idąc tym tropem prokuratura przyjrzała się pozostałym oświadczeniom europosła. W sumie występowały w nich numery rejestracyjne aż 19 pojazdów.

Ryszard Czarnecki na ścigaczu przemierza Europę

Celowo nie używamy słowa "samochód" bo wśród wspomnianych 19 pojazdów były aż trzy jednoślady. Dwa z nich to chińskie motorowery marek BAOTIAN i WANGYE QUANTUM. Oba z silnikami o pojemności 49 ccm, fabrycznie niezdolne do przekroczenia prędkości 45 km/h. Doskonałe na dalekie podróże po Europie. Stracony na tak powolne podróżowanie czas poseł Czarnecki mógł, jednak nadrobić jeżdżąc ostatnim z przewijających się w oświadczeniach jednośladem. 

Tym razem chodzi o Suzuki GSX-R750, czyli pełnokrwisty "ścigacz" zdolny rozpędzić się do blisko 270 km/h. Zgodnie z deklaracjami polityka wszystkie jednoślady (numery rejestracyjne wykazane w aktach sprawy) używane były przez niego w podróżach służbowych, między listopadem a grudniem 2012 roku. Zaskakujące, ale z drugiej strony spójne z tym, że Czarnecki deklarował, iż kabrioletem jeździł w dalekie trasy w lutym.

Samochody służbowe Ryszarda Czarneckiego. Od motorynki po tira

Na podstawie numerów rejestracyjnych prokuratura ustaliła i przesłuchała właścicieli wskazanych w oświadczeniach Czarneckiego pojazdów. Zdecydowana większość z nich absolutnie nie przypomina sobie, by kiedykolwiek mieli do czynienia z tak znaną osobistością. Na liście pojazdów, na które Czarnecki pobierać miał kilometrówki znajdziemy kilka starych Fiatów (m.in. Punto i Uno), Opla Corsę, Kię cee’d, dwa stare Volkswageny (Passat i Golf III 1.9 TDI rocznik 1996), Toyotę Auris, a nawet Mercedesa klasy S (to akurat idealne auto na dalekie podróże).

Zdaniem prokuratury jedynym pojazdem, z którym Czarnecki rzeczywiście miał cokolwiek wspólnego było Audi A6 2.5 TDI Avant z 2005 roku. O skali fałszerstwa, które polegać miało m.in. na wpisywaniu numerów rejestracyjnych losowych  pojazdów, najlepiej świadczy fakt, że wśród aut wymienionych przez Czarneckiego znalazł się też ciągnik siodłowy marki Iveco Stralis, rok produkcji 2011. 

Ryszard Czarnecki i kilometrówki. "Udowodnię swoją niewinność"

Przypominamy, że w początkowym okresie Czarnecki bronił się twierdząc, że za nieprawidłowości w rozliczeniach odpowiadają jego asystenci, a sprawa ma charakter polityczny. 

Zdaniem prokuratury w Zamościu Czarneckiemu, który startując w ostatnich wyborach z ramienia PiS nie dostał się do Parlamentu Europejskiego, grozi do 15 lat pozbawienia wolności. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy