23 punkty karne i 1500 zł. Tyle kosztowała starostę uczciwość
Wykroczenia drogowe popełniane przez polityków wzbudzają wiele emocji w internecie. Część społeczeństwa zdaje się być przekonana o tym, że osoby publiczne są traktowane przez prawo ulgowo. Tymczasem przykład starosty mińskiego pokazuje, że nie zawsze tak jest. Nawet lokalni politycy muszą liczyć się z bolesnymi konsekwencjami swoich czynów.

Spis treści:
Niedawno w sieci stało się głośno o wykroczeniach popełnionych przez Remigiusza Górniaka, starostę powiatu mińskiego, który dopuścił się nieodpowiedzialnej jazdy. Mężczyzna sam nagrał na siebie dowody, które następnie udostępnił w internecie. Choć pechowe nagranie zniknęło już z sieci, winny nie próbował unikać odpowiedzialności.
Starosta jechał do pożaru w Mińsku. Nagrał swoje własne wykroczenia
Cała historia rozpoczyna się 13 lipca, gdy doszło do pożaru hali produkcyjno-magazynowej przy ul. Dźwigowej w Mińsku Mazowieckim. Znany ze swojej aktywności w sieci starosta powiatu mińskiego, relacjonował na postępy akcji gaśniczej. W międzyczasie opublikował w sieci również nagrania z dojazdu na miejsce objęte pożarem.
Pokazując internautom kłęby dymu unoszące się nad Mińskiem Mazowieckiem, uwiecznił również dwa wykroczenia, które zauważyli internauci. W opublikowanym nagraniu widać było, że polityk przekroczył dozwoloną prędkość, a dodatkowo prowadzi samochód, używając telefonu komórkowego trzymanego w dłoni. W sekcji komentarzy wybuchła dyskusja. Komentujący potępili niebezpieczną jazdę samorządowca.
Samorządowiec jechał za szybko i korzystał z telefonu
Dopiero po kilku dniach starosta powiatu mińskiego odniósł się w sieci do formułowanych przez internautów zarzutów. Mężczyzna opublikował wpis na swoim profilu na Facebooku, w którym nie tylko przyznaje się do popełnienia wykroczeń, ale również przeprasza za swoje zachowanie.
Mężczyzna przyznał, że jadąc na miejsce poważnego pożaru w Mińsku Mazowieckim, przekroczył dozwoloną prędkość i nagrywał relację telefonem z samochodu.
Popełniłem błąd – nawet w sytuacji kryzysowej nie wolno łamać przepisów
Jednocześnie zaznaczył, że emocje towarzyszące wydarzeniu nie są usprawiedliwieniem dla łamania prawa.
Przepisy obowiązują każdego z nas. Zdaję sobie z tego sprawę i szczerze przepraszam
Surowe konsekwencje dla starosty. Policja srogo go ukarała
W dalszej części wpisu Remigiusz Górniak oświadczył, że chcąc odpowiedzieć za popełnione wykroczenia, samodzielnie zgłosił się na komisariat policji i poniósł konsekwencje. Zadeklarował także, że taka sytuacja więcej się już nie powtórzy.
Doniesienia o popełnionych wykroczeniach potwierdziła sierż. Paula Antolak, oficer prasowa KPP w Mińsku Mazowieckim. W odpowiedzi na wiadomość od Interii zwróciła uwagę, że kierowca korzystał z telefonu w sposób wymagający trzymania słuchawki w ręku, a także przekroczył dozwoloną prędkość o 48 km/h. Złamał tym samym dwa przepisy art. 97 § 1 i art. 92a § 2 KW.
Za pierwsze wykroczenie został ukarany mandatem karnym kredytowanym w wysokości 500 zł oraz 12 punktów karnych, natomiast za drugie wykroczenie 1 tys. zł i 11 punktów karnych
Starosta prawie stracił prawko. Teraz będzie musiał się pilnować
Pomimo wyrażonej skruchy, Remigiusz Górniak nie został potraktowany ulgowo przez policjantów. Największą nauczką wydaje się być suma punktów karnych, która zasiliła konto kierowcy. Mężczyzna z 23-punktami karnymi stanął u progu utraty prawa jazdy. Przypomnijmy, że limit punktów na kierowcę, mającego prawo jazdy powyżej roku wynosi 24 punkty.
To oznacza, że od teraz będzie musiał uważać na każde, nawet najmniejsze wykroczenie. W przeciwnym wypadku utraci prawo jazdy. Może też iść na specjalny kurs w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, po którym liczba punktów zostanie zredukowana.
Na dodatek przekroczenie prędkości o 48 km/h podlega tzw. repuydywie. To forma ostrzeżenia oznaczająca, że jeśli w ciągu dwóch lat od otrzymania mandatu, kierowca zostanie ponownie złapany na podobnym wykroczeniu, to zapłaci podwójną karę. W przypadku najcięższych wykroczeń polegających na przekroczeniu prędkości, mandat w warunkach recydywy może wynieść nawet 5 tys. zł.