Dziura w przepisach. Kierowcy tracą prawa jazdy i nie mogą ich odzyskać

Nie takiego obrotu spraw spodziewali się kierowcy, kiedy Trybunał Konstytucyjny stwierdził niekonstytucyjność przepisów, na podstawie których tracą oni prawo jazdy na 3 miesiące za zbyt szybką jazdę w terenie zabudowanym. Zamiast odpowiedniej zmiany ustawy, mamy patową sytuację między policją i starostami, przez którą kierowcy tracą uprawnienia na znacznie dłuższy czas.

Przepisy na podstawie których kierowcy tracą uprawnienia za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h, weszły w życie w marcu 2015 roku. Zgodnie z nimi, kierującemu zatrzymywane są uprawnienia na 3 miesiące, a jeśli zostanie przyłapany na prowadzeniu pojazdu w tym czasie, kara wydłuża się do 6 miesięcy. Kolejne złamanie zakazu jazdy w tym czasie to całkowita utrata uprawnień. Prawo jazdy na 3 miesiące można stracić też przewożąc przynajmniej o trzy osoby więcej, niż pozwala na to homologacja pojazdu.

Przepisy o zatrzymywaniu praw jazdy od początku budziły kontrowersje

Przepisy te od samego początku budziły poważne kontrowersje z jednego powodu. Jeśli kierowca zostanie zatrzymany za przekroczenie prędkości przez policjanta, może kwestionować prawidłowość pomiaru i odmówić przyjęcia mandatu. Sprawa kierowana jest wtedy do sądu, gdzie kierowca ma szanse bronić swoich racji.

Reklama

Jednak jeśli kierujący zakwestionuje pomiar wskazujący, że jechał ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, a sprawa trafi do sądu, niczego to nie zmieni w kwestii zatrzymania prawa jazdy. Ten przepis działa bowiem automatycznie i od decyzji policjanta nie można się odwołać. Nawet jeśli podczas późniejszej rozprawy sąd uzna błąd pomiaru i uniewinni kierowcę, niczego to nie zmieni - zatrzymywanie prawa jazdy na 3 miesiące to osobna kara administracyjna i wyrok sądu na nią nie wpływa. Zresztą zwykle zanim wyrok zapadnie, okres 3 miesięcy zwykle zdąży minąć.

Wyrok TK w sprawie zatrzymywania praw jazdy

W sprawie tych przepisów wielokrotnie interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwracał on uwagę przede wszystkim na fakt, że każdy obywatel ma prawo do kwestionowania decyzji władz i dowodzenia swoich racji w sądzie. Tymczasem przepisy dotyczące zatrzymywania praw jazdy na 3 miesiące działają automatycznie i nie ma żadnej drogi odwoławczej. Ponadto kara ta nakładana jest zupełnie osobno i na drodze administracyjnej (decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy wydaje starosta), więc nie jest to nic innego, jak podwójne karanie za jedną przewinę, co również jest niekonstytucyjne.

Odebranie prawa jazdy za prędkość niezgodne z konstytucją. Jest wyrok TK

Po wielu interwencjach RPO sprawą zainteresowała się Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, która skierowała sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ten w grudniu 2022 roku stwierdził jednogłośnie, że przepisy o zatrzymywaniu praw jazdy na 3 miesiące są faktycznie niezgodne z konstytucją. Jak wyjaśnił w uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Piotr Pszczółkowski:

TK wydał wyrok, a przepisy w sprawie zatrzymywania praw jazdy pozostały bez zmian

Wydawało się, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego rozwiąże problem kierowców, którzy czują się pokrzywdzeni decyzją policjanta o zatrzymaniu prawa jazdy na 3 miesiące i chcą wyjaśnić sprawę w sądzie. Niestety, nic bardziej mylnego.

Komenda Główna Policji w swoim oświadczeniu po wyroku TK stwierdziła, że: "Podstawą do zatrzymania krajowego prawa jazdy jest art. 135 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który nie był przedmiotem rozważań trybunału w kontekście zgodności z Konstytucją RP", więc "dotychczasowe postępowanie policjantów nie budzi wątpliwości". Innymi słowy, kierowcy nadal tracą prawa jazdy na 3 miesiące na podstawie arbitralnej decyzji funkcjonariusza, a policja nie widzi w tym żadnego problemu, ani związku z wyrokiem TK.

Wydawałoby się, że sprawę powinni rozwiązać rządzący, przygotowując odpowiednią nowelizację przepisów. Tymczasem ówczesny wiceminister sprawiedliwości (w rządzie PiS) Marcin Warchoł powiedział, że aby dostosować prawo do orzeczenia TK nie potrzeba zmiany przepisów. Jego zdaniem, to starostowie muszą dostosować się do zaleceń trybunału przy wydawaniu decyzji.

Kierowcy tracą prawa jazdy na dłużej niż 3 miesiące

Podsumowując postawę rządzących oraz służb wobec wyroku TK, można było odnieść wrażenie, że nic się ostatecznie nie zmieniło. Wyrok co prawda zapadł, ale służby nie chcą go wykonywać, bo nie zostały zmienione zakwestionowane przepisy, czego rząd PiS zrobić nie chciał, uważając że zmiana nie jest konieczna. 

Okazało się jednak, że sytuacja kierowców od tego czasu znacząco się pogorszyła.

Jak poinformował Rzecznik Praw Obywatelskich, do jego biura wpływają kolejne skargi kierowców, którzy po wyroku TK tracą prawo jazdy na znacznie dłużej niż 3 miesiące. Procedura wygląda bowiem tak, że to nie policjant zatrzymuje kierowcy prawo jazdy, a jedynie kieruje wniosek do starosty o wydanie takiej decyzji. Starosta podejmuje ją na podstawie dostarczonej dokumentacji (często niekompletnej - jak ustaliła Interia nagminne są przypadki, w których brakuje tam podstawowych informacji, takich jak numer urządzenia, którym zarejestrowano wykroczenie) i wcześniej zapadała ona automatycznie. Teraz starosta powinien najpierw sam ocenić przesłany mu materiał dowodowy i dopiero wtedy wydawać decyzję. Nie ma jednak żadnych przepisów oraz regulacji, wskazujących jak miałby to zrobić. W tej sprawie wielokrotnie interweniował Związek Powiatów Polskich, ale niestety bezskutecznie.

W konsekwencji doprowadziło to do absurdu, który tak przedstawia RPO:

Innymi słowy, kierowcy tracą obecnie prawa jazdy na czas bliżej nieokreślony, ponieważ policjant stwierdza, iż kierowca powinien stracić prawo jazdy, ale nie zapada w tej kwestii decyzja administracyjna. W konsekwencji nie rozpoczęło się naliczanie 3 miesięcy trwania kary, więc kierowca nie może prawa jazdy odzyskać. Jak długo faktycznie kierowcy czekają na przywrócenie swoich uprawnień? Tego RPO nie podaje.

Kiedy absurd związany z zatrzymywaniem praw jazdy się zakończy?

Na to pytanie nie ma niestety odpowiedzi. Poprzedni rząd, jak wynikało z wypowiedzi jego przedstawicieli, uważał, że problemu nie ma. Obecny w żaden sposób się do niego nie odniósł, ani nawet nie zakomunikował, że dostrzegł problem. Problem może potęgować fakt, że obecny rząd generalnie kwestionuje legalność wyroków wydawanych przez Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny.

RPO Marcin Wiącek napisał teraz w tej sprawie do marszałek senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Zwraca on uwagę w swoim piśmie na potrzebę zmiany przepisów w taki sposób, aby służby mogły przestrzegać wyroku Trybunału Konstytucyjnego, a prawa obywateli były należycie chronione. Pozostaje więc teraz czekać na reakcję rządzących.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prawo jazdy | zatrzymane prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy