Donald Trump o samochodach elektrycznych. Nazywa je „oszustwem”

Donald Trump zdecydowanie nie należy do zwolenników elektryfikacji regulowanej dotacjami i przepisami. Kandydat do urzędu prezydenta USA zapowiada, co zmieni się w tej kwestii, jeśli wróci do Białego Domu.

Donald Trump ponownie ubiega się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Były gospodarz Białego Domu otrzymał już nominację Partii Republikańskiej i prowadzi swoją kampanię wyborczą atakując Partię Demokratyczną (która po rezygnacji Joe Bidena nie ma jeszcze pewnego kandydata) oraz obiecując, co zmieni po jego powrocie do Białego Domu.

Reklama

Donald Trump krytykuje samochody elektryczne. Nie będą obowiązkowe?

Podobnie jak w Europie, w USA samochody elektryczne również są przedmiotem politycznego sporu. I do tego odniósł się ostatnio Trump. Politykę klimatyczną, do której można wliczyć inwestycje w odnawialne źródła energii czy w samochody elektryczne, nazywa on "bezsensownym nowym zielonym oszustwem". Zapowiedział również, że "już pierwszego dnia" po objęciu urzędu prezydenta wycofa się z "obowiązku stosowania pojazdów elektrycznych", tym samym zapobiegając "całkowitemu unicestwieniu" krajowego przemysłu motoryzacyjnego.

W tym miejscu warto zaznaczyć jednak, że na poziomie federalnym w Stanach Zjednoczonych de facto nie funkcjonuje żaden obowiązek sprzedaży samochodów elektrycznych. Przepisy stanowią jednak, że do 2032 roku producenci muszą zredukować emisję dwutlenku węgla swojej floty samochodów do 56 proc. Z wyliczeń Agencji Ochrony Środowiska wynika, że przełoży się to na wzrost udziału samochodów elektrycznych. Do 2032 roku będą one stanowiły od 35 do 56 proc. Oczywiście dla producentów oznacza to w pewien sposób przymuszenie do elektryfikacji, jednak oficjalnie w USA nie ma czegoś takiego jak obowiązek sprzedaży elektryków.

Cła na samochody z Chin. Donald Trump zapowiedział, co zrobi, jeśli wygra

Były prezydent zapowiedział również, że po powrocie do Białego Domu zamierza walczyć z chińskimi samochodami oraz inwestować w krajowy przemysł motoryzacyjny. Zwrócił uwagę na zagrożenie płynące z Meksyku, wskazując, że u południowych sąsiadów Amerykanów budowane mogą być chińskie fabryki (swoją buduje już BYD), z których auta będą trafiać właśnie do USA. Kandydat Republikanów stwierdził, że opodatkuje chińskie samochody i w ten sposób wycofa je z rynku amerykańskiego. Mówi o cłach sięgających nawet 200 proc. W tym miejscu również warto zaznaczyć, że prezydent Joe Biden podniósł cła na samochody elektryczne z Państwa Środka z poziomu 25 proc. do 100 proc.

O potencjalnych zmianach, jeśli chodzi o politykę dotyczącą samochodów elektrycznych wraz z powrotem Trumpa eksperci mówią już od dawna. Bloomberg już w lutym tego roku wskazywał, że Trump rozmawiał ze swoimi doradcami na temat "wykluczenia" samochodów wyprodukowanych w Chinach lub wykonanych z części pochodzących z Chin, a następnie zmontowanych w innych krajach, np. w Europie czy Meksyku. Mówiło się również o potencjalnym wycofaniu administracji federalnej z dotacji do zakupu samochodów elektrycznych.

Producenci są przygotowani do zmiany prezydenta w USA?

Producenci doskonale zdają sobie sprawę, że zmiana władzy w USA może doprowadzić do zmiany kursu w polityce środowiskowej, w tym w rozwoju elektromobilności. Szef koncernu Stellantis, Carlos Tavares, przyznał w zeszłym roku, że w wyniku wyborów w USA firma być może będzie musiała zmienić swoją strategię dotyczącą rozwoju elektromobilności. Dziś, wiedząc, że Joe Biden nie będzie ubiegał się o drugą kadencję, możemy być pewni, że Biały Dom będzie miał nowego lokatora. Pytanie tylko, czy utrzyma on dotychczasową politykę, czy wprowadzi dość znaczące zmiany.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Donald Trump | samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy