Dobre strony... epidemii

Niepoprawni optymiści nawet na najczarniejszym tle potrafią znaleźć i wskazać jasne punkty. Spróbujmy zatem spojrzeć na obecną sytuację oczami takiego optymisty. Zmotoryzowanego. Jest bowiem źle, ale...

... ale mniej wydajemy na stacjach paliw

Nie tylko dlatego, że kierując się zdrowym rozsądkiem unikamy weekendowych wycieczek za miasto, odwiedzin u rodziny i znajomych, wyjazdów na narty, nie jeździmy na baseny termalne, do spa itd. Oszczędzamy także dzięki karkołomnemu spadkowi cen benzyny i oleju napędowego. Jeszcze niedawno utrzymywały się one na poziomie ponad 5 zł/l i poważni analitycy wieszczyli dalszy ruch w górę. Tymczasem nagłe hamowanie globalnej gospodarki, spowodowane epidemią koronawirusa, doprowadziło do  załamania na rynku ropy naftowej. W rezultacie są już miejsca, gdzie za litr bezołowiowej płacimy poniżej 4 zł. Oznacza to, że zatankowanie do pełna baku w przeciętnym samochodzie osobowym kosztuje obecnie o jakieś 50 zł mniej niż przed miesiącem. Niby nie majątek, lecz i taka kwota liczy się w wielu budżetach. Tym bardziej wobec ogólnej drożyzny w sklepach.

Reklama

... ale łatwiej umówić się z mechanikiem.

Epidemia odstraszyła wielu klientów, którzy, jak słychać, masowo rezygnują z wcześniej umówionych wizyt. Niektórzy fachowcy w obawie przed widmem zamknięcia warsztatu są bardziej niż kiedyś skłonni do negocjowania cen za swoje usługi. Autoryzowane stacje obsługi Forda proponują bezpłatny odbiór i odstawienie naszego auta przez pracownika ASO. Do tego zapewniają raport stanu technicznego w formie wideo oraz kosztorys, na podstawie którego klient podejmuje decyzję o dalszych działaniach serwisu.

... ale nieustannie powtarzane hasło "Zostań w domu" i obawy przed spotkaniem z wirusem sprawiły, że na ulicach jest w ostatnich dniach znacznie luźniej.

Zniknęły korki, łatwiej znaleźć miejsce do parkowania. Włodarze niektórych miast, na przykład Krakowa, chcąc ulżyć doli mieszkańców zrezygnowali z poboru opłat w strefach płatnego postoju. To też przynosi zmotoryzowanym pewne oszczędności, zwłaszcza, że niedawno stawki za parkowanie zostały mocno wywindowane.  

... ale na drogach zrobiło się bezpieczniej.

Jak poinformował rzecznik Komendy Stołecznej Policji, liczba tzw. zdarzeń drogowych spadła nawet o 60 proc. "Widzimy spokojniejszy styl jazdy" - ocenił nadkom. Sylwester Marczak. A jeszcze parę dni temu policyjny komunikat podawał, że w tygodniu między 10 a 17 marca funkcjonariusze  grupy SPEED ujawnili na drogach województwa mazowieckiego 465 wykroczeń. 304 z nich dotyczyły przekroczenia dopuszczalnej prędkości. Stróże prawa nałożyli 404 mandatów, a w 10 przypadkach skierowali do sądów wnioski o ukaranie sprawców wykroczeń. Zatrzymali ponadto 6 praw jazdy oraz 28 dowody rejestracyjne. Z dziennych statystyk policji wynika, że między 1 a 10 marca na drogach naszego kraju doszło do 644 wypadków, a między 12 a 21.03 - do 400. To niebagatelna różnica.

... ale, co chyba najważniejsze - zmieniło się nastawienie do samochodów i ich użytkowników.

Dotychczas hierarchia według powszechnie lansowanych opinii kształtowała się następująco. Na samej górze znajdowali się piesi, grupa najszlachetniejsza i najbardziej godna szacunku. Jako tzw. niechronieni uczestnicy ruchu drogowego zasługiwali na szczególne przywileje i szacunek. Przemieszczając się wyłącznie siłą własnych mięśni pokazywali, że dbają o własne zdrowie i środowisko naturalne. Za pieszymi plasowali się, mniej więcej równorzędnie, pasażerowie komunikacji publicznej oraz rowerzyści. Ci pierwsi co prawda w pewnym stopniu przyczyniali się do zatruwania powietrza, a drudzy bywali aroganccy, panoszyli się na chodnikach, zagrażając  pieszym, lecz i tak obie wspomniane zbiorowości lokowały się o niebo wyżej od kierowców.

Powodujących wypadki, zajmujących swoimi wysoce nieekologicznymi i nieekonomicznymi pojazdami cenną przestrzeń, zanieczyszczając spalinami atmosferę, przyczyniając się do szkodliwych zmian klimatycznych, wymuszając ogromne wydatki na infrastrukturę drogową itd. Słowem - samo zło. Teraz wszystko się zmieniło. Nagle okazało się, że spacerowanie wymaga zachowywania określonych odległości od innych przechodniów i może zagrażać zdrowiu. Jazda na rowerze, zwłaszcza ta przyjemnościowa, stanowi przejaw lekkomyślności i lekceważenia zaleceń władz sanitarnych. Korzystanie z autobusów i tramwajów wiąże się z poważnym ryzykiem, wymaga uciążliwego, codziennego dezynfekowania pojazdów, chronienia kierowców i motorniczych. Najbezpieczniejszym, z punktu widzenia epidemiologów, środkiem transportu niespodziewanie stał się prywatny samochód.

... ale... Ale nie łudźmy się.

Gdy epidemia minie, sytuacja wróci do normy. Kierowcy i auta znów znajdą się na cenzurowanym.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy