Dlaczego nie ma środka uspokajającego przeznaczonego specjalnie dla kierowców?
Codziennie jesteśmy atakowani dziesiątkami, jeżeli nie setkami, reklam parafarmaceutyków. Oglądając telewizję i słuchając radia można zacząć się zastanawiać, do czego potrzebna jest klasyczna medycyna i lekarze, skoro każdej dolegliwości można łatwo i szybko pozbyć się, sięgając po pigułki w kolorowym pudełku, dostępne bez recepty, często do kupienia w najbliższym sklepie spożywczym.
Mamy oddzielne specyfiki na ból zatok, głowy, zęba, zatok, brzucha. Na noc i na dzień. Dla kobiet, mężczyzn i dzieci. Tabletką A leczymy niestrawność po zjedzeniu karkówki z grilla, a tabletką B po spożyciu imieninowego tortu. Lada chwila zaczniemy być przekonywani, że czym innym powinniśmy zakrapiać wysuszone oko lewe, a czym innym prawe.
W tej sytuacji dziwi, że żadna firma nie zaproponowała dotychczas środka uspokajającego przeznaczonego specjalnie dla kierowców. Takiego, który nie ograniczając zdolności do prowadzenia pojazdów mechanicznych, łagodziłby nastroje i korzystnie wpływał na użytkowników dróg.
Oj, przydałby się, i to bardzo, bowiem choć spotykamy coraz więcej przejawów kulturalnych zachowań wśród kierowców, to poziom agresji na drogach jest wciąż bardzo wysoki. Potwierdza to nie tylko codzienna obserwacja, lecz także badania, m.in. te prowadzone przez Instytut Transportu Samochodowego wśród uczestników kursów, których celem jest pozbycie się części punktów karnych za wykroczenia drogowe.
Statystycznie rzecz biorąc są to zazwyczaj trzydziestoparoletni mężczyźni, zawodowi kierowcy lub przedstawiciele handlowi. Około 60 proc. respondentów ITS stwierdziło, że pada ofiarą agresji w ruchu drogowym.
Co ciekawe, podobny odsetek ankietowanych przyznał się do takich samych zachowań wobec innych użytkowników dróg. Zajeżdżanie drogi, nadużywanie klaksonu, jazda "na ogonie", nieprzyjazne gesty i słowa, to niestety smutna norma.
Ważną przyczynę agresywnych zachowań na drodze stanowi przeświadczenie o własnych, nadzwyczajnych umiejętnościach jako kierowców. Przejawia się ono zarówno w stylu jazdy, jak i nieustającym, głośnym krytykowaniu zachowania innych użytkowników dróg
Pokłosiem wspomnianych badań była zorganizowana przez ITS konferencja pt. "Skłonności do zachowań agresywnych oraz ich związek z prowadzeniem pojazdu przez kierowców flotowych". Jak stwierdził jeden z przedstawicieli Instytutu, jest to "temat nierozpoznany". Cóż, być może z naukowego punktu widzenia tak jest, ale intuicja i doświadczenie jasno wskazują przyczyny zła.
Na pierwszym miejscu wymieniany jest zazwyczaj stres związany z wykonywaną pracą. Nielubiany szef, nieustanna presja czasu, nadmiar obowiązków i zadań, wykonywanie jednocześnie wielu czynności, powodują, że ludzie, dla których samochód jest narzędziem pracy, gromadzą w sobie niedobre emocje. Potem często rozładowują je, nawet nieświadomie, na drodze.
Na to wszystko nakładają się złe informacje napływające z zewnątrz. Żona zadzwoniła, że nawalił kran w łazience i po powrocie do domu będziesz musiał zająć się jego naprawą. Masz na karku kredyt w obcej walucie i słyszysz przez radio, że rząd znów odłożył decyzję w sprawie pomocy dla frankowiczów. No to żeby jakoś odreagować, otwierasz szybę w aucie i złorzeczysz kierowcy, który twoim zdaniem zbyt długo zwlekał z ruszeniem spod świateł na skrzyżowaniu.
Od dawna wiadomo, że jednym ze źródeł irytacji kierowców jest tłok na drogach. Tkwiąc w korkach, potrafimy się zagotować lepiej niż płyn w układzie chłodniczym.
Ważną przyczynę agresywnych zachowań na drodze stanowi przeświadczenie o własnych, nadzwyczajnych umiejętnościach jako kierowców (specjaliści mawiają w takich wypadkach o zawyżonej samoocenie). Przejawia się ono zarówno w stylu jazdy, jak i nieustającym, głośnym krytykowaniu zachowania innych użytkowników dróg. Najgorzej, gdy kierowca-komentator, jest jednocześnie kierowcą-wychowawcą. Zajechałeś mi drogę? No to teraz ja zrewanżuję ci się w ten sam sposób, żebyś przekonał się na własnej skórze, co to znaczy. Albo dogonię, zatrzymam i wyjaśnię, co robisz źle.
Z badań wynika, że na styl jazdy wpływa rodzaj słuchanej muzyki, ogólny stan zdrowia kierowcy, a także cechy jego charakteru, w codziennym życiu często skrywane. Pisaliśmy już kiedyś o pewnym nobliwym krakowskim prawniku, wzorze dobrych manier, który za kierownicą zmienia się w zwykłego chama.
"Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie" - brzmią słowa znanej modlitwy. Czy we współczesnych czasach nie powinnyśmy dodawać: ".... i od furiatów na drogach"?
(A)