Diesle wracają na ulice miast. To efekt serii pożarów elektryków!
Autobusy elektryczne zyskują na popularności w całej Europie. Nie tylko wożą pasażerów w ciszy i komforcie, ale też pozwalają przesunąć emisję spalin poza granicę miast. Przykład z Niemiec wskazuje jednak na pewną poważną wadę. Tylko w tym roku u naszych zachodnich sąsiadów spłonęło już 71 takich pojazdów.
Na całe szczęście obyło się bez ofiar w ludziach, ale pozbawione nowoczesnych pojazdów miasta zmuszone są naprędce organizować tabor zastępcy. W efekcie na ich ulice wracają właśnie wozy z silnikami Diesla!
Niemieckie media donoszą o pladze pożarów nowoczesnych autobusów elektrycznych. Dobra wiadomość jest taka, że dochodzi do nich wyłącznie w czasie uzupełniania energii, więc zagrożenie dla pasażerów wydaje się skrajnie małe. Problem w tym, że autobusy najczęściej ładowane są nocami w zajezdniach, gdzie ewentualny pożar łatwo się rozprzestrzenia i powoduje straty idące w miliony euro.
Elektryczne autobusy płoną w Niemczech. Seria pożarów
Tak było m.in. w Stuttgarcie, gdzie 1 października doszczętnie spłonęło aż 25 pojazdów. Pożar, który wybuchł kilka minut po godzinie 20, błyskawicznie objął duży obszar miejskiej zajezdni. Tylko dzięki wytężonej pracy strażaków udało się ocalić część pojazdów i nie dopuścić do zajęcia przez płomienie - znajdującej się na terenie zajezdni - stacji tankowania wodoru. Bilans nocnych zmagań ponad 200 strażaków z szalejącym ogniem nie napawa optymizmem. Z dymem poszło aż 25 autobusów, głównie elektrycznych i hybrydowych. Pożar pochłonął też dwa zabytkowe wozy będące dumą lokalnego przewoźnika. Oprócz tego sześć osób odniosło obrażenia. Ostrożne szacunki mówią o stratach rzędu 10 mln euro. Miejski przewoźnik miał też ogromne trudności w zorganizowaniu transportu zastępczego. Zmiany w rozkładach jazdy objęły aż 16 linii.
Wstępne ustalenia mówią, że pożar wybuchł w czasie ładowania prawie nowego autobusu Mercedesa e-Citaro wyposażonego w innowacyjne akumulatory ze stałym elektrolitem. By uniknąć podobnego scenariusza - do czasu pełnego wyjaśnienia przyczyn tragedii - władze Monachium zdecydowały się zawiesić kursowanie takich pojazdów na własnych liniach. Tylko w tym roku w Niemczech spłonęły już trzy hale, w których garażowane były elektryczne autobusy miejskie. W dwóch przypadkach przyczyną był najprawdopodobniej samozapłon jednego z wozów elektrycznych.
Pożar autobusu elektrycznego? Strażacy mają duży problem!
Niemieckie media zwracają też uwagę na ogromne trudności z opanowaniem rozprzestrzeniających się płomieni. Przypominamy, że uszkodzone (np. w wyniku przegrzania) ogniwa płoną "chemicznie". Gdy dochodzi do zjawiska niestabilności termicznej (z ang. thermal runaway) wewnątrz baterii ma miejsce również do wydzielania się tlenu, który dodatkowo podsyca płomienie. Właśnie z tego względu elektryczne pojazdy umieszcza się w kontenerach wypełnionych wodą. Ryzyko samozapłopnu uszkodzonych ogniw po zalaniu środkami gaśniczymi jest bardzo wysokie, a same ogniwa pozostają groźne jeszcze przez wiele dni po ugaszeniu pojazdu.
***