Czym i jak będziemy jeździć za 10 lat?

Trudno przewidzieć, co się wydarzy w świecie motoryzacji, gdy każdy rok przynosi rewolucyjne zmiany. Największe światowe koncerny samochodowe intensywnie pracują nad rozwojem autonomicznych pojazdów. Już w przyszłym roku na rynku może pojawić się pierwszy samochód Lexusa, zdolny do w pełni autonomicznej jazdy po autostradach. Wyścig trwa i żaden producent się w nim nie zatrzymuje. Powstają konstrukcje, które pozwolą kierowcy w czasie jazdy pracować na komputerze, oglądać filmy lub czytać. Następnym krokiem będzie rezygnacja z miejsca dla kierowcy. Wszyscy staniemy się pasażerami. Wiele się jednak przedtem wydarzy.

Bez wątpienia żyjemy w ciekawych czasach. W tym i przyszłym roku poznamy kolejne modele samochodów, zdolnych do jazdy na trzecim poziomie autonomii, według klasyfikacji SAE. Mowa o autach zdolnych do samodzielnego poruszania się, ale w określonych warunkach, np. na autostradzie i w prostych sytuacjach drogowych w mieście. Kierowca wciąż jednak musi czuwać nad pracą systemu i być gotowy do przejęcia manualnego kierowania.

W tym roku Volvo i Uber zaprezentowały efekty swojej niemal 4-letniej współpracy, w postaci produkcyjnej wersji zdolnego do autonomicznej jazdy SUV-a XC90. Samochód korzysta z niezależnego, opracowanego przez Ubera systemu, który jest nakładany na seryjny model samochodu. Tak wyposażone auta będzie można zamawiać za pomocą aplikacji Uber.

Reklama

Jeszcze bardziej rozbudowaną ofertę z opracowanym wspólnie pojazdem będzie mieć Toyota, która zainwestowała w Ubera rekordową sumę 500 mln dolarów. Docelowo te samochody będą wozić pasażerów bez udziału kierowcy. Na razie jednak nad bezpieczeństwem jazdy wciąż musi czuwać człowiek.

Tymczasem już za rok oficjalnie ma zostać zaprezentowany pierwszy autonomiczny samochód Lexusa. Przystosowana do autonomicznej jazdy, flagowa limuzyna LS automatycznie jeździ autostradami, ale zamontowane na jej pokładzie urządzenia są w stanie poradzić sobie również w mieście. Potrzebne są do tego lidary, zestaw udoskonalonych radarów oraz dodatkowe kamery, monitorujące otoczenie po bokach, a także nowe czujniki obrazu z przodu i z tyłu. Samochód ma zadebiutować w 2020 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

Co potrafią autonomiczne samochody przyszłości?

Ciekawy eksperyment prowadzi Grupa PSA, testując we Francji wspólnie z firmą VINCI Autoroutes nowe funkcjonalności autonomicznego Peugeota 3008. Chodzi o możliwość całkowicie automatycznego przejazdu przez punkt poboru opłat na autostradzie. Takie sytuacje wymagają dobrej komunikacji między autonomicznym samochodem i infrastrukturą. Przejazd przez wąskie gardło, ograniczone betonowymi ścianami i stalowymi barierami, wymaga zwiększenia zdolności pojazdu do precyzyjnej analizy znacznej liczby danych.

Francuzi postanowili również sprawdzić, jak będzie się zachowywać samochód podczas przejazdu przez obszar, na którym tymczasowo zmieniono organizację ruchu, np. z powodu prac drogowych. Testy objęły również przeprowadzenie procedury bezpiecznego zatrzymania, polegające na skierowaniu pojazdu na bezpieczny obszar, jeżeli kierowca nie przejmuje prowadzenia w szczególnych sytuacjach, jak niespodziewane pojawienie się przeszkód, bardzo złe warunki atmosferyczne lub gdy kończy się autostrada.

Nad autonomiczną jazdą na 4. poziomie według klasyfikacji SAE pracują koncerny Daimler AG i BMW Group, skupiając się na zautomatyzowanej jeździe drogami szybkiego ruchu i na autonomicznym parkowaniu. W planach jest także rozpoczęcie prac nad wyższymi poziomami automatyzacji samochodów w centrach miast. Celem jest stworzenie wspólnej, skalowalnej platformy dla nowych modeli autonomicznych BMW i Mercedesów, które mają się pojawić na rynku w 2024 roku. Wyniki wspólnych badań obu marek, prowadzonych w Centrum Technicznym Mercedesa w Sindelfingen i Kampusie Jazdy Autonomicznej BMW Group niedaleko Monachium, w ramach licencji mają zostać udostępnione również innym producentom samochodowego osprzętu.

Daimler AG pracuje też nad własnymi projektami pojazdów na poziomach autonomizacji 3, 4 i 5. Pierwszy pilotażowy program, obejmujący pojazdy poziomu 4 i 5 jeżdżące w mieście, zaczyna się już w tym roku w Dolinie Krzemowej z udziałem firmy Bosch. BMW pracuje nad zautomatyzowaną jazdą od 2006 roku, a od 2017 prowadzi badania w Kampusie Jazdy Autonomicznej w Unterschleissheim. Na całym świecie jeździ już ponad 70 najnowocześniejszych, autonomicznych pojazdów testowych tej marki, zbierając dane w celu usprawnienia uczenia maszynowego za pomocą sztucznej inteligencji. W 2021 roku ma zostać zaprezentowany model BMW iNEXT, w którym dostępny będzie 4. poziom automatyzacji.

Z kolei Volvo planuje na początku przyszłej dekady wprowadzić nową generację swoich autonomicznych modeli, bazujących na platformie podłogowej SPA2, które bez nadzoru kierowcy będą jeździć autostradami i obwodnicami miast. Ponadto w ubiegłym roku koncern Volvo oraz firma Baidu, właściciel największej wyszukiwarki internetowej w Chinach, połączyły siły w celu opracowania, produkcji i sprzedaży autonomicznych samochodów z napędem elektrycznym na terenie Państwa Środka.

Rewolucja w transporcie

Zwyciężyć mogą tylko najbardziej śmiałe koncepcje. Już dziś na ulicach Sztokholmu można spotkać 12-osobowe miejskie busy, poruszające się bez kierowcy po 1,5-kilometrowej trasie. Automatycznie zatrzymują się na światłach i przystankach, jeżdżąc z prędkością 20 km/h. W ramach eksperymentu po ulicach Göteborga bez kierowcy jeździło już ponad 100 samochodów Volvo.

W pełni autonomiczne pojazdy, które nie potrzebują kierowcy, w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat mają rozwiązać problemy z zachowaniem bezpieczeństwa na drogach. Inżynierowie przyjęli założenie, że dopracowane, zaawansowane systemy nie będą powodować żadnych wypadków. Pomogą również w rozwiązaniu kwestii deficytu miejsc parkingowych i zbiorowego oraz indywidualnego transportu w centrach miast.

Są również śmielsze projekty przyszłości. Świetnym przykładem może być Elon Musk i jego SpaceX, który chce zbudować podziemną, superszybką kolej, wykorzystującą silniki indukcyjne, próżnię i magnetyczną lewitację. Początkowo Hyperloop ma jeździć z prędkością dźwięku, a docelowo rozwijać nawet kilka tysięcy km/h i połączyć Nowy Jork, Filadelfię, Baltimore oraz Waszyngton. Testowy tunel o długości 1,14 mili już zbudowano w Kalifornii, kosztem 10 mln dolarów. To osobliwe skrzyżowanie Concorde’a z metrem ma służyć do transportu ludzi i towarów. Według założeń będzie znacznie szybsze od współczesnych samolotów, lecz wyraźnie od nich tańsze.

e-Palette Concept Vehicle

Znacznie bliżej ziemi i wdrożenia do codziennego użytku jest jeżdżący po jej powierzchni koncepcyjny, lecz w pełni już funkcjonalny, modułowy pojazd Toyoty o nazwie e-Palette. Tu również chodzi o sprawny transport osób i towarów, włączając w to nowe formy biznesu, np. mobilne sklepy.

Toyota e-Palette to autonomiczny pojazd koncepcyjny z silnikiem elektrycznym, dający dzięki modułowej budowie ogromne możliwości dopasowania wnętrza do aktualnych potrzeb. Występuje w trzech wersjach nadwozia o długości od 4 do 7 m, ma 2 m szerokości i 2,25 m wysokości.

Zaprezentowane w 2018 roku na targach CES w Las Vegas, już w roku 2020 będą wozić sportowców, działaczy i kibiców podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Pojazdy e-Palette są częścią projektu Mobility as a Service (MaaS).

Od autonomii do ride- i carsharingu

Wbudowany w e-Palette autopilot jest zarządzany w chmurze. Dzięki innowacyjnemu, modułowemu wnętrzu ten sam pojazd może służyć jako mobilny sklep lub punkt usługowy, biuro, samochód rozwożący internetowe zakupy, foodtruck, pokój hotelowy, taksówka albo środek transportu publicznego w ridesharingu. Jego oprogramowanie pozwala wynajmującej go firmie lub prywatnemu użytkownikowi zainstalować własny system autonomicznej jazdy i zarządzania. Ten sam pojazd może w ciągu jednego dnia służyć wielu osobom i podmiotom, zmieniając swoje wyposażenie i zastosowanie. Popularyzacja tego rozwiązania sprawi, że posiadanie własnego samochodu stanie się niepotrzebne.

e-Palette Concept Vehicle jest częścią futurystycznej koncepcji Toyoty o nazwie e-Palette Alliance, opracowanej we współpracy m.in. z Amazonem, Pizzą Hut i Uberem. W jego rozwijaniu i wdrażaniu ma pomóc tzw. Platforma Mobilnych Usług Toyoty, która jest już testowana we współpracy z firmą carsharingową Getaround w San Francisco, a docelowo ma działać w różnych regionach świata.

Wspomniany przed chwilą carsharing jest słowem-kluczem do kolejnego etapu mobilności przyszłości. W tym właśnie kierunku zmierza japoński koncern, który założył w 2018 roku przedsiębiorstwo Toyota Connected Europe, zajmujące się wdrażaniem do motoryzacji nowych technologii informacyjnych. Jego zadaniem będzie wspieranie rozwoju nowych usług mobilności, jak współdzielenie pojazdów i nowych rozwiązań do zarządzania flotami, dostosowanych do europejskiego rynku.

Głównym celem tego startupu jest rozszerzenie działania cyfrowej chmury systemu Toyota Mobility Services Platform (MSPF), która ma pomóc w komercjalizacji carsharingu, współdzielenia przejazdów oraz dostarczania towarów i usług. Wszystko to wynika z wprowadzania do branży motoryzacyjnej sztucznej inteligencji, zautomatyzowanego prowadzenia oraz właśnie technologii chmury.

Jutro? Jest już dziś

Zaledwie pięć lat temu nikt w Polsce nie słyszał jeszcze o carsharingu. Dziś na minuty możemy wynajmować nie tylko samochody osobowe, lecz również auta dostawcze, a nawet elektryczne skutery, rowery i hulajnogi. Na tym rynku działa m.in. program Panek CarSharing, którego użytkownicy mogą korzystać z 1,5 tysiąca hybryd, głównie Yarisów. W usłudze carsharingu na ulicach Warszawy debiutują właśnie nowe Toyoty Corolle i C-HR z napędem spalinowo-elektrycznym, stając się konkurencją dla BMW i3 w usłudze Innogy GO! oraz Audi Q3 od 4Mobility.

Cały świat opanowują tymczasem nowatorskie pojazdy, których głównym celem jest usprawnienie transportu w miastach, jak 5,5-konne, elektryczne trójkołowce Toyoty i-Road i czterokołowce COMS, które od 2014 roku testowano w usłudze carsharingu we francuskim Grenoble i w stolicy Japonii, Tokio.

Pojazdy zintegrowane z systemem informatycznym całej sieci komunikacyjnej miasta i pozwalające użytkownikom aplikacji dokładnie planować podróż różnymi środkami transportu, pojawiły się także na ulicach San Francisco. Przypomną światu o swoim istnieniu podczas przyszłorocznej olimpiady w Tokio. Zwinny i-Road z wychylnym zawieszeniem przednich kół jest nie tylko sposobem na sprawny transport, ale również rozładowanie korków i ograniczenie smogu, a także... wożenie kibiców i sportowców.

W ubiegłym roku na ulicach indyjskiego Bengaluru i hawajskiego Honolulu zadebiutowały programy carsharingowe, oparte na niskoemisyjnych pojazdach i nowoczesnych technologiach cyfrowych. Do dyspozycji użytkowników, oprócz elektrycznych rowerów oraz lekkich trzy- i czterokołowych pojazdów, oddano m.in. Toyoty Prius i Camry oraz Lexusy RX.

Rok temu w serwisie carsharingu w okolicach Wenecji również pojawiły się znane już z ulic Warszawy hybrydowe Toyoty Yaris, a wraz z nimi doładowywane z gniazdka Priusy Plug-in Hybrid. Do rozpoczęcia i zakończenia jazdy mieszkańcom Wenecji wystarczy karta miejska. Jaka będzie przyszłość? Nie wiemy tego dokładnie, ale z pewnością ciekawa, często autonomiczna - z napędem hybrydowym, wodorowym lub elektrycznym na baterie.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy