Czy policjant po służbie "powinien zachowywać się godnie"?

​Czy pamiętacie opublikowany przez nas krótki film, który dokumentował nietypową, mówiąc delikatnie, interwencję policjanta na jednej z warszawskich ulic? Na pewno, bo było to nagranie, którego nie da się ot tak zapomnieć. Właśnie otrzymaliśmy z policji kolejne pismo w owej sprawie.

Bulwersujący  przebieg wspomnianego incydentu rodził pytanie, czy jego niesławny bohater faktycznie był policjantem czy tylko policjanta udawał. Podejrzenie wzbudzała zewnętrzna prezencja rzekomego stróża prawa i porządku, samochód, którym się poruszał, a przede wszystkim sposób prowadzenia rozmowy z zatrzymanym kierowcą - forma "per ty", groźby pod jego adresem, sugestie (z wyraźną nutą poczucia wyższości), że jest obcokrajowcem i pracownikiem Ubera. Słowem zlekceważenie wszelkich procedur połączone z brakiem dobrego wychowania.

Niestety, okazało się, że uwidoczniony na nagraniu mężczyzna rzeczywiście jest funkcjonariuszem, służącym w komendzie powiatowej w Piasecznie. Przyznał to w mailu do nas oficer prasowy tamtejszej jednostki. A teraz potwierdził sam jej szef.

Reklama

Zauważył co prawda, że sfilmowany policjant 4 lipca 2019 r. (czyli wtedy, gdy doszło do opisywanego zdarzenia) miał dzień wolny, jednocześnie podkreślił jednak, iż "powinien zachowywać się godnie nie tylko w czasie wykonywania czynności służbowych, ale także w życiu prywatnym." Gdyż "jest to jeden z jego podstawowych obowiązków."

"(...) osoba mianowana na stanowisko funkcjonariusza Policji w czasie wolnym od zajęć służbowych nie przestaje być policjantem. Zatem żaden funkcjonariusz Policji nie jest zwolniony z należytego zachowania się nawet w czasie wolnym od służby. Musi on zawsze postępować tak, by swą postawą umacniać autorytet i zaufanie Policji, a ponadto bezwzględnie unikać wszystkich takich sytuacji, które godziłyby w dobre imię macierzystej formacji. (...) Zachowanie, którego dopuścił się policjant nie powinno mieć miejsca i nie jest akceptowane" - pisze mł. insp. Robert Pach.

Takie jasne, pryncypialne stanowisko musi budzić uznanie. Wszak wielokrotnie podkreślaliśmy, że policjant musi być nieskazitelny niczym żona Cezara. Protestowaliśmy słysząc, że to też człowiek i ma prawo do ludzkich błędów. Być może, ale powinien za nie odpowiadać,  bo od przedstawicieli i tej, i każdej innej państwowej służby trzeba wymagać więcej niż od zwykłego śmiertelnika. W takim kontekście nieustające zdziwienie budzi kara, jaką poniósł funkcjonariusz z Piaseczna. Komendant wspomina o niej oględnie, napomykając jedynie o konsekwencjach, wyciągniętych za "naruszenie dyscypliny służbowej, a dokładnie za naruszenie Zasad Etyki Zawodowej Policjanta".

Z wcześniejszego maila oficera prasowego wiemy jednak, że ograniczyły się one jedynie do... rozmowy dyscyplinującej. Ciekawe, jak ona wyglądała. Zastanawiamy się również, czy policjant ów został bardziej zbesztany za swoje zachowanie, czy za to, że dał się nagrać.

I jeszcze jedno - policja w ogóle nie odniosła się do naszych zastrzeżeń odnośnie samochodu, którym jeździ sfilmowany policjant (zapewne prywatnego). Konkretnie do przyciemnionych przednich bocznych szyb i tylnych świateł w Chryslerze 300C.

A tak zupełnie na koniec... Co by było, gdyby opisywanego incydentu nie udokumentował zapis z pokładowej kamerki, wywołując zainteresowanie internautów oraz mediów. Mielibyśmy z jednej strony skargę zatrzymanego kierowcy, z drugiej wyjaśnienia obwinionego policjanta.  Jak myślicie, komu daliby wiarę przełożeni tego ostatniego?


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy